Agnieszka Pufelska

Moc obrazów obcego – Stereotyp „Żyda” w Polsce i Niemczech



Stereotyp „Żyda” jest produktem antysemickich fantazji. Powielają go wyobrażenia, których na pierwszy rzut oka można nie uznać za antysemickie – szczególnie wówczas, gdy mają pozytywne konotacje. Podstawowym motywem istnienia wszelkich wyobrażeń i stereotypów jest ich rola przeciwieństwa; jeśli mają charakter negatywny, to tworzą „negatyw” względem wyobrażeń o czystym, idealnym świecie. Na tle takiej doskonałej, nierealnej rzeczywistości „Żyd”, względnie „Żydówka”, wydaje się być kimś obcym, niepokojącym, innym. Pozytywny charakter pozwala na akceptację, a nawet przyswojenie sobie pewnych cech Innego.

Dziś zasób obrazów i stereotypów nie manifestuje się w wyraźnie antysemickich wypowiedziach i czynach. Określony system wyobrażeń – o tym, jacy Żydzi podobno są albo jacy być powinni, jakie posiadają specyficzne elementy wyglądu czy cechy charakteru oraz jakie sposoby zachowania, mówienia czy reagowania uznawane są za „typowo żydowskie” – objawia się jednak mimowolnie, w komunikacji i języku, szczególne we frazeologii, rozmaitych asocjacjach i analogiach. Jak piszą Max Horkheimer i Theodor Adorno, analizując powszechne wyobrażenia o Żydach, „Żydzi, jako byt i zjawisko, kompromitują istniejącą ogólność przez niedostateczne dostosowanie” (Adorno, Horkheimer 1994, 190).

U podstaw takich generalizacji leży chęć redukcji odbioru skomplikowanej rzeczywistości, która swoją siłę czerpie nie z samych wydarzeń, lecz z przekazywanych dalej negatywnych wyobrażeń o Żydach. Na przestrzeni stuleci antysemickie stereotypy i uprzedzenia uniezależniły się, oddzieliły od swego historycznego kontekstu, zaczęły żyć własnym życiem i stały się elementem zbiorowej wyobraźni. Widziane z tej perspektywy stanowią stały element rozwoju kulturowego, społecznego i ekonomicznego. Np. obraz Żyda-lichwiarza i krętacza został w XIX w. uzupełniony i rozszerzony o obraz obnośnego handlarza, nieuczciwego kupca oraz bankiera i giełdowego spekulanta; obraz „wiecznego”, „wędrującego” Żyda uległ modyfikacji, a Żydzi naznaczeni zostali mianem „obcego narodu” czy wręcz „obcej rasy”.

Należy przy tym pamiętać, że stereotypy antysemickie eksponują w wyolbrzymionym stopniu różnice kulturowe, a żydowską kulturę czy historię odzwierciedlają w sposób odrealniony, zdemonizowany i mityczny. Pozwalają natomiast w pewnym zakresie wnioskować o obrazie świata i ludzi osób uprzedzonych wobec Żydów. Stereotypy jako produkty historii tworzą tym samym mozaikę społecznych i mentalnych doświadczeń charakterystycznych dla danej grupy. Z jednej strony jednostkowe doświadczenia zostają w konkretnych okolicznościach i w konkretnym celu spotęgowane jako swego rodzaju mityczne wyobrażenia „Żydów”. Z drugiej strony zawsze znajdzie się powód, by nadać im funkcję polityczną i używać ich jako wzorów wyjaśniających dane wydarzenia. Dlatego analizując stereotypy, należy zapytać o to, jakie historyczne i mentalne procesy, względnie systemy wartości nieżydowskich społeczeństw, doprowadziły do ustanowienia i funkcjonalizacji konkretnych wyobrażeń oraz jaki wpływ obrazy obcego miały na te właśnie procesy i systemy wartości?

Chociaż w niniejszym opracowaniu pojęcia takie, jak „stereotyp”, „wyobrażenie” czy też „uprzedzenie”, używane są wymiennie, to rozumiane są w sensie „obrazu obcego” bez semantycznego zgłębiania różnic między nimi. W przeciwieństwie do zwykłej stereotypowej niechęci względem Żydów, zdaniem Hansa-Michaela Bernhardta, w obrazie obcego „wszystkie poziomy rzeczywistości zredukowane zostają do jednej, niemożliwej do przezwyciężenia opozycji: tezy i antytezy” (Bernhardt 1994,13). Obraz obcego charakteryzuje tendencja do totalizowania i odgraniczenia, co jest efektem redukcji świata do jednej, antagonistycznej idei dobra i zła. Ten „totalitaryzm” pokazuje zarazem bardzo wyraźnie, dlaczego ważne jest odróżnienie antysemityzmu od wrogości względem obcych. Antysemickie stereotypy i obrazy stanowią w tym przypadku własną odrębną kategorię. O ile uprzedzenia względem innych nie mogą istnieć bez realnych obcych, tak antysemickie „obrazy Żydów” funkcjonują w Polsce, Niemczech i w każdym innym kraju bardzo dobrze bez samych Żydów. Nie potrzeba wyraźnie biologiczno-rasistowskich wyrażeń, by coś uznać za stereotypowo antysemickie. Jest to możliwe, ponieważ Żydzi nie są uważani jedynie za wspólnotę jedną z wielu ani za jedną z kilku wrogich grup. Często stanowią oni przeciwieństwo dla każdej dużej grupy postrzeganej jako jedność i do tego definiowanej religijnie. Ponadto antysemicki dyskurs może funkcjonować bez osób definiujących się jako Żydzi. Cechą charakterystyczną tej stereotypizacji jest stworzenie uogólnień, które potem przenoszone są na abstrakcyjny konstrukt „Żyda”, uznawany za reprezentanta całej żydowskiej społeczności i ucieleśnienie jej negatywnych cech. Za „Żyda” może zatem zostać uznany ktoś, kto sam siebie tak nie określa i kto nie chce być zaliczany do żydowskiej społeczności. Innymi słowy, antysemityzm nie zakłada fizycznej obecności Żydów, rozwija się samodzielnie.

Korzenie religijne: „Zabójcy Boga”

Podstawą wrogich Żydom uprzedzeń jest, będący spuścizną chrześcijaństwa, antyjudaizm. Głównym założeniem antyjudaistycznej retoryki było udowodnienie, iż najpóźniej od zniszczenia w 70 r. n.e. Świątyni Jerozolimskiej judaizm nie miał żadnych praw do tradycji starotestamentowej, z chrześcijańskiego punktu widzenia przestał być zatem religią biblijną. Zniszczenie Jerozolimy wraz z jej świątynią postrzegane było przez wczesnochrześcijańską dogmatykę jako wyraźny dowód na to, że Bóg odrzucił swój naród Izraela, chcąc w ten sposób ukarać Żydów za odrzucenie i ukrzyżowanie Mesjasza. Wraz z tymi roszczeniami chrześcijanie uzasadniali nadrzędność swojej religii i deprecjonowali Żydów jako wyznawców konkurencyjnej, fałszywej religii, którzy nie rozpoznali „prawdziwego” Zbawiciela. Stąd miała brać się ich antychrześcijańskość. Już u schyłku starożytności rozwinęła się tradycja Antychrysta, która do dziś stanowi podstawę wszelkich spisków antyżydowskich. Zgodnie z nią Antychryst jest całkowitym przeciwieństwem Jezusa Chrystusa, Żydem z plemienia Dana, ukształtowanym pod nadzorem Szatana dzięki wysiłkom magów oraz fałszywych proroków. Prześladuje chrześcijan, podaje się za Syna Bożego, odbudowuje Świątynię Jerozolimską i wraz ze swoimi żydowskimi czcicielami rządzi światem. Zaczerpnięte niegdyś z Ewangelii wg św. Jana znieważenie Żydów jako dzieci Szatana, po których należy spodziewać się tylko złego, znajduje w tradycji Antychrysta swój wyraz w swoistym ujmowaniu historii świata – odtąd Żydów nieustannie obarczano winą za wszelkie krzywdy, jakie spotkały chrześcijan, a zarazem dezawuowano judaizm jako anty-religię w służbie diabła. Tak sformułowany antyjudaizm od czasów średniowiecza nie ograniczał się jedynie do kręgów klerykalnych, podzielały go także szerokie masy wiernych. Nosicielami tych oszczerstw stawały się coraz liczniejsze grupy zwykłych księży i wiernych, którzy istotę antyjudaizmu – czyli uznania Żydów za agentów Szatana – rozumieli bardzo dosłownie, co prowadziło nierzadko do aktów przemocy.

Jednym z najpopularniejszych antyjudaistycznych uprzedzeń, które miało szczególnie oczerniać Żydów, było oskarżenie o dokonywanie mordów rytualnych. Zarzucano im, że z nienawiści do Chrystusa i chrześcijan, zgodnie ze swoim nauczaniem i pod przywództwem rabinów, wyszydzali męki Jezusa podczas obchodów świąt Wielkiej Nocy i rytualnie zabijali chrześcijańskie dzieci (najczęściej chłopców). Według tej legendy dzieci były porywane lub kupowane, by, zadając im długotrwały ból, można było wytoczyć im krew, która miała służyć do odprawiania różnych religijnych czy magicznych rytuałów, a także do medycznych eksperymentów. Miała być też stosowana do wypieku macy. Niektóre z przekazów mówią, iż Żydzi potrzebowali chrześcijańskiej krwi do pozbycia się rogów, z którymi ponoć rodziły się wszystkie żydowskie dzieci, stosowali ją też jako środek do pozbycia się swego żydowskiego zapachu. Odrobina chrześcijańskiej krwi zapobiegała podobno również komplikacjom podczas trudnych porodów. Fikcję tę wzmacniało przekonanie, że krew niewinnego człowieka jest dla bóstw szczególnie wartościowa. Dlatego podejrzenia wzbudzały nie tylko dzieci zamordowane, ale także utopione. Nierzadko faktyczni porywacze dzieci próbowali zrzucić winę na Żydów. Czasem chowano dzieci tylko po to, by móc Żydów szantażować.

Pierwsze nowożytne oskarżenie o domniemany mord na Wiliamie z Norwich (1144) pochodziło z Anglii, a w XIII w. podobne podejrzenia upowszechniły się w Niemczech. Ok. 1221 r. doszło do masakry w Erfurcie, podczas której chrześcijańscy mieszczanie zamordowali 26 Żydów – najprawdopodobniej z powodu pomówień o mord rytualny. W połowie stulecia coraz częściej wysuwano podobne oskarżenia. Do pogromów dochodziło w takich miastach, jak Fulda (1235), Pforzheim (1267), Moguncja (1283 i 1286), Monachium (1285), Bacharach (1287) czy Troyes (1288). W Polsce oskarżenia o mordy rytualne pojawiły się dużo później. O zsynchronizowaniu antyjudaistycznych uprzedzeń w Polsce i w Niemczech można mówić dopiero od połowy XVI w. bądź też od czasów kontrreformacji. Pierwsze wzmianki o rytualnym mordzie znaleźć można w Historiae Poloniae (1455-1480) Jana Długosza. W 1547 r. w Rawie Mazowieckiej wniesiono pierwsze oskarżenie o podobną zbrodnię. Do końca tego stulecia miało miejsce jeszcze 8 postępowań w analogicznych sprawach, przy czym 4 z nich zakończyły się uniewinnieniem Żydów. Do końca XVII w. odnotowano w Polsce 62 oskarżenia i 28 procesów. W 13 z nich wydano wyrok śmierci, a w 8 zapadł wyrok uniewinniający. Zarzut dokonania mordu rytualnego łączono często z oskarżeniem o bezczeszczenie hostii, które uznawano za pewien rodzaj morderstwa. Żydom zarzucano, że zaopatrywali się w poświęcone hostie, które potem cięli na kawałki bądź profanowali na inne sposoby, by odtworzyć mękę Jezusa podczas ukrzyżowania. W zarzutach dokonywania rytualnych mordów i profanowania hostii tkwiło przekonanie o niecnych zamiarach Żydów, którzy mieli pałać nieustającą żądzą mordowania chrześcijan. Sobór Laterański IV (1215), który zdefiniował dogmat o transsubstancjacji, sprzyjał rozwojowi takich kolektywnych oskarżeń. Niemniej zarzut bezczeszczenia hostii pojawiał się w Polsce i w Niemczech o wiele rzadziej niż oskarżenie o mord rytualny, przy czym można zauważyć tu także pewne różnice. Podczas gdy w Niemczech wszelkie pomówienia o mord rytualny miały na celu, o ile zachowały się zwłoki, doprowadzić do kanonizacji rzekomych ofiar, o tyle w Polsce rzadko można było zauważyć podobną praktykę. Antyjudaistyczne wystąpienia, których od czasu pogromów związanych z powstaniem Chmielnickiego (1648) do połowy XVIII w. stale w Polsce przybywało, znacznie przewyższały liczbą ilość oskarżeń wysuwanych w państwach niemieckich późnego średniowiecza. Jednak nie prowadziły one, jak na terenach niemieckich, do zakrojonych na szeroką skalę prześladowań, lecz były raczej ograniczone lokalnie do tych osób, które skazano w procesach prowadzonych pod okiem duchowieństwa. Ostatni proces w sprawie o mord rytualny miał miejsce w 1786 r., jednak za wstawiennictwem Stanisława Augusta Poniatowskiego orzeczenie o winie wstrzymano.

W XIX w., wraz z emancypacją Żydów i pojawieniem się świeckiego, coraz bardziej przepełnionego rasistowską ideologią antysemityzmu, w Niemczech na popularności zyskały przesądy związane z ofiarą krwi. Ofiarami Żydów mieli być teraz już nie tylko chłopcy i młodzi mężczyźni, ale przede wszystkim chrześcijańskie dziewczęta i dziewice. Oskarżenie brzmiało: seksualna perwersja, kazirodztwo i brutalne zabójstwa. W średniowiecznych legendach dowodami zbrodni i rytualnych mordów miały być okaleczone ciała ofiar, płynący z nich specyficzny przyjemny zapach oraz cuda, jakie dokonywały się za ich pomocą. W nowszych czasach „cechami charakterystycznymi” zwłok był całkowity brak krwi oraz specyficzne rzeźnicze poderżnięcie gardła, charakterystyczne dla rytualnego uboju bydła. Antysemicką propagandą rządził obraz Żyda jako wampira wysysającego „aryjską” krew. Poprzez artykuły publikowane w czasopiśmie „Der Stürmer” i obszerną pseudonaukową książkę Hellmuta Schramma Der jüdische Ritualmord (Żydowski mord rytualny) bezpośrednio nawiązywał do niego narodowy socjalizm. W Polsce oskarżenia Żydów o dokonywanie rytualnych mordów obrały nieco inny kierunek. Obok implikacji politycznych duże znaczenie nadal miały pochodzące z XVI w. pobudki religijne. Powiązanie katolicyzmu z polską świadomością narodową spowodowało, iż w Polsce antysemityzm nigdy nie stracił swojej religijnej specyfiki. Można wręcz mówić o antysemityzmie polsko-katolickim, w którym umotywowane politycznie uprzedzenia łączą się z religijnymi i mogą być w związku z tym przywoływane w zależności od potrzeb. Najlepszym tego przykładem jest popularny polski święty, ojciec Maksymilian Kolbe, który, choć dobrowolnie oddał życie w Auschwitz, był jednak pobożnym i ludowym antysemitą. Wydawane przez niego pismo „Mały dziennik” jest kopalnią oskarżeń o zamordowanie Boga i dokonywanie rytualnych morderstw. Że ów wpływ religii na polski antysemityzm nadal odgrywa dużą rolę i bez szwanku przetrwał Szoah, udowadnia pogrom kielecki z 1946 r. Po tym, jak ocaleli z Zagłady Żydzi wrócili do Polski, wystarczyła tylko plotka o uprowadzeniu dziecka, by wywołać szowinistyczne zamieszki wśród ludzi, którzy całkiem niedawno byli świadkami Szoah, i pchnąć ich, w obecności bezczynnej milicji, do dokonania masakry na Żydach. W mniejszym wymiarze podobny scenariusz spełnił się już rok wcześniej w innych miastach, np. w Rzeszowie, Lublinie, Tarnowie czy Krakowie. Także tam oskarżenie o mord rytualny stanowiło bezpośrednią przyczynę wrogich Żydom wystąpień. Właśnie ta „sprofanowana wersja średniowiecznego przesądu” (Hannah Arendt) może sugerować, iż w Polsce trudno oddzielić tradycyjną nienawiść do Żydów od współczesnego (upolitycznionego) antysemityzmu oraz że za upowszechnieniem obrazu obcego, który „zamordował Boga”, idzie przyzwolenie do kierowania się również innymi antyżydowskimi stereotypami i uprzedzeniami.

Przynoszący nowoczesność: „Rządzący światem”

Już pod koniec XVIII w. zdecydowanie przybrała na sile sekularyzacja chrześcijańskiego obrazu Żydów, która szła ramię w ramię z upolitycznieniem tego wizerunku. W czasach oświecenia, co prawda, wychodzono z założenia, iż Żydów można „poprawić”, ale równocześnie stawiano także tezę o „niemożliwości ich naprawienia”. Przeciwnicy żydowskiej asymilacji i emancypacji czerpali z religijnej argumentacji pełnymi garściami i uzupełniali te stwierdzenia o nowe elementy: w ich oczach Żydzi byli tchórzliwi, podli, obcy, niewierni, żądni zemsty i władzy. To tylko nieliczne przykłady przywoływanych później wyobrażeń o rzekomym żydowskim charakterze zbiorowym. Takie odcinanie się okazało się być bardzo ważne później, w okresie emancypacji Żydów, kiedy nastąpiło zrównanie ich wobec prawa i asymilacja z większością społeczeństwa. Jednak szerokie kręgi społeczne – w szczególności takie instytucje jak Kościół rzymskokatolicki oraz konkretne grupy zawodowe, jak choćby kupcy i ludność wiejska – były przeciwne emancypacji Żydów. Każdą formę poprawy ich sytuacji prawnej i socjalnej uważano za dalsze wzmocnienie judaizmu i tak już postrzeganego jako zbyt silny. Wiele osób zgadzało się z przekonaniem o „zdemoralizowanym charakterze narodowym” Żydów. W procesie powstawania państw narodowych konstrukcja „żydowskiego charakteru narodowego” odgrywała rolę przeciwieństwa dla pozytywnie nacechowanego własnego autostereotypu. Ponadto za pomocą obrazu żydowskiego „anty-narodu” można było uzasadniać słuszność tezy o domniemanym opanowaniu danego narodu przez Żydów. W tym binarnym schemacie myślowym Żydzi znaleźli się po stronie tych złych – gdzie pełnili rolę negatywnego punktu odniesienia dla Niemców, Polaków czy innych narodowości, a także chrześcijan czy późniejszych tzw. „aryjczyków”. Oprócz tego antysemickie stereotypy oferowały różnorakie wyjaśnienia skomplikowanych i niejasnych procesów rozwojowych XIX w. (kapitalizmu, socjalizmu, demokracji, ateizmu, materializmu, kosmopolityzmu itd.), podsuwały również sposoby zwalczenia współczesnego kryzysu ekonomicznego, politycznego i kulturowego. Tak jak Żydzi stali się symbolem nowoczesnego świata, tak antysemityzm stał się bronią przeciwko zagrożeniom, jakie owa nowoczesność ze sobą niosła. Tylko poprzez eliminację Żydów spodziewano się w kręgach antysemickich odtworzenia zdrowego świata narodowego.

By uzasadnić potrzebę istnienia antysemityzmu jako nurtu ideowego i przekonania popularnego wśród mas społecznych, wyjątkowo intensywnie odwoływano się do wrogich Żydom stereotypów, które miały wskazywać na ich rzekomą dominację i żądzę władzy. Globalizacja zachodzących przemian ekonomicznych i – ogólnie rozumianych – społecznych, a także związane z nimi kryzysy ułatwiły popularyzację idei „światowego spisku żydowskiego”. Wyobrażenie o żydowskich rządach nad całym światem znalazło swoje odzwierciedlenie już we wcześniejszych antyjudaistycznych dokumentach. Z biegiem XIX stulecia Żydzi wyniesieni zostali do rangi władców świata. Mimo to stale przybywało antysemickich traktatów, w których wciąż na nowo doszukiwano się dowodów na ich rządy nad światem, co często wiązano z masonerią. Szczególnie popularna i brzemienna w skutki była w Niemczech powieść Biarritz Hermanna Goedsche, wydana w 1868 r. pod pseudonimem John Retcliffe. Pierwszy tom zawierał rozdział zatytułowany Auf dem Judenfriedhof in Prag (Na żydowskim cmentarzu w Pradze), ukazujący spotkanie, na którym raz w stuleciu z okazji żydowskiego Święta Szałasów spotyka się po jednym przedstawicielu każdego z dwunastu plemion Izraela oraz reprezentant „wypędzonych i wędrujących” (czyli „wiecznych tułaczy”). Jeden z najważniejszych fragmentów tego rozdziału brzmi następująco: „Kiedy całe złoto świata będzie nasze, wszelka moc będzie nasza. […] Złoto jest nowym Jeruzalem – jest władzą nad światem. […] Osiemnaście wieków należało do naszych wrogów – nowe stulecie należy do Izraela. […] Dlatego możemy wierzyć, że blisko są czasy, do których dążymy, i możemy powiedzieć: przyszłość jest nasza!” (za: Benz 2007, 34).

Podczas nocnego spotkania reprezentanci plemion Izraela przedstawiają także metody, którymi mają zamiar zdobyć władzę nad światem: zadłużenie państw, nabycie posiadłości ziemskich, deklasacja rzemieślników i zmuszenie ich do pracy w przemyśle, zniszczenie chrześcijańskich kościołów, osłabienie wojsk, wzmocnienie wszelkich rewolucji, opanowanie handlu, służb publicznych i kultury, zniszczenie moralności. W tej wyliczance udało się Goedschemu wymienić i nazwać wszystkie największe problemy ówczesnej rzeczywistości i wynieść swoją powieść do rangi współczesnej mitologii spisku. Z pewnością nie był pierwszym autorem, który w literackiej formie przedstawił legendę żydowskich rządów nad światem. Już trzydzieści lat wcześniej ukazała się Nie-Boska komedia Zygmunta Krasińskiego, w której zasymilowani Żydzi-konwertyci przedstawieni zostali jako rewolucyjni podżegacze, choć rewolucja nie jest ukazana jako ich cel ostateczny, lecz jako droga do osiągnięcia celów własnych. W Nie-Boskiej komedii nawróceni na chrześcijaństwo i niepozorni neofici próbują zrewolucjonizować boski porządek, zatruć chrześcijaństwo swoją nienawiścią i zawładnąć światem. W dramacie Krasińskiego wyraził to świeżo ochrzczony wywrotowiec Przechrzta: „Chwil kilka jeszcze, jadu żmii kropel kilka jeszcze – a świat nasz, nasz, o bracia moi! […] Bracia kochani, ssajmy karty Talmudu jako pierś mleczną. […] Na wolności bez ładu, na rzezi bez końca, na zatargach i złościach, na ich [arystokracji – przyp. A.P.] głupstwie i dumie osadzim potęgę Izraela” (Krasiński 2005, 36-37).

Znieważenie Talmudu i sprowadzenie go do źródła żydowskich fantazji o władzy nad światem było powszechnie stosowanym motywem, typowym dla spiskowych fobii. Odegrało także ogromną rolę w bez wątpienia najważniejszym tekście tego gatunku, czyli w Protokołach Mędrców Syjonu. Książka ta zyskała popularność dzięki Siergiejowi Niliusowi, jednemu z najbardziej wpływowych pisarzy na carskim dworze, który w 1905 r. na nowo opracował znany już wcześniej tekst. Wydane przez niego w 1917 r. rozszerzone wydanie Protokołów zostało przełożone na wiele języków i do dziś jest dość popularne, szczególnie w krajach arabskich. Do Niemiec Protokoły dotarły w 1919 r., a więc w czasie, kiedy wewnętrznie rozdarty przez militarną klęskę kraj cierpiał powojenną nędzę. Z inicjatywy publicysty Ludwiga Müllera von Hausena Protokoły ukazały się pod tytułem Die Geheimnisse der Weisen von Zion w ramach działalności Verband gegen Überhebung des Judentums (Związku przeciwko Wywyższaniu Żydostwa). Niemieckie wydanie szybko osiągnęło nakład ponad 100 tys. egzemplarzy. Od 1929 r. ukazywało się także w partyjnym wydawnictwie narodowych socjalistów i służyło za wzór dla licznych nazistowskich pism propagandowych. W Polsce pierwszych śladów Protokołów można doszukać się w liście polskich biskupów do biskupów świata wydanym w lipcu 1920 r., a więc w okresie wojny polsko-bolszewickiej. Można było w nim przeczytać, że „[b]olszewizm idzie na podbój świata. Rasa, która nim kieruje, już przedtem podbiła sobie świat przez złoto i banki, a dziś, gnana odwieczną żądzą imperialistyczną, płynącą w jej żyłach, zmierza już bezpośrednio do ostatecznego podboju narodów pod jarzmo swoich rządów” (za: Cała 2012, 308).

Zdaniem Normana Cohna list odczytany „we wszystkich kościołach świata” zachęcił „wielu katolików do uwierzenia w mit światowego spisku żydowskiego. A w samej Polsce spadła na niego także część odpowiedzialności za wiele mordów dokonanych na Żydach podczas rosyjskiej inwazji” (Cohn 1998, 170). Do 1945 r. ukazało się w Polsce co najmniej dziewięć wydań Protokołów. Pierwsze z nich opublikowano pod egidą antysemickiej organizacji „Rozwój”. Wszystkie wydania opatrzone zostały odpowiednim komentarzem i potwierdzały tezy przedwojennych antysemickich autorów o światowym spisku żydowskim. Wymienić tu wystarczy takie pozycje, jak Program światowej polityki żydowskiej ojca Franciszka Trzeciaka, Dziedzictwo Romana Dmowskiego, Antychryst Karola Huberta Rostworowskiego czy Zamach Jędrzeja Giertycha. Nawet po tym, jak w 1921 r. Protokoły zostały zdemaskowane przez londyński dziennik „The Times” jako fałszerstwo, zwolennicy teorii o światowym spisku żydowskim nie dali zbić się z tropu. „Tajemnica” była konieczna do potwierdzenia ich sposobu rozumienia świata. Zarówno w Niemczech, jak i w Polsce w antysemickich kręgach do dziś co rusz pojawiają się nowe teorie o tym, jak to Żydzi rzekomo chcą zawładnąć światem. Ulubionym argumentem pozostaje tradycyjne powiązanie Żydów z Ameryką, zgodnie z którym żydowsko-amerykańskie lobby spiskuje, by arabski i chrześcijański świat podporządkować hegemonii Izraela.

„Kapitalista”

Od stuleci punktem ciężkości wszystkich antysemickich teorii spiskowych jest przekonanie o „żydowskim kapitale”. Od Judasza Iskarioty przez postać Shylocka aż do Rotschildów – w historii zachodniego chrześcijaństwa nie ma chyba zjadliwszego stereotypu niż ten o chciwym Żydzie. Z biegiem czasu ta figura myślowa znalazła swoje odzwierciedlenie w takich pojęciach, jak „złota międzynarodówka”, „złodziejski kapitał” czy też „lichwiarz i wyzyskiwacz”. Podłożem tej spiskowej legendy jest ekonomiczna specjalizacja Żydów z czasów średniowiecza w zakresie udzielania oprocentowanych pożyczek, co ze względu na kościelny zakaz naliczania odsetek zabronione było chrześcijanom. Identyfikacja Żydów z kapitalistycznym porządkiem gospodarczym i społecznym rozwijała się od połowy XIX w. i z czasem stała się jednym z wiodących stereotypów nowoczesnego zsekularyzowanego antysemityzmu. Temu rozwojowi sprzyjało przemieszanie hierarchii społecznej oraz związane z industrializacją przemiany ekonomiczne połączone z monetyzacją życia codziennego. Zapaść wiedeńskich banków i giełdy z 1873 r. przekreśliła optymistyczne nadzieje na przyszłość i wiarę w gospodarkę wolnorynkową. Antysemickie nastawienie zyskało na popularności szczególnie w tych warstwach społecznych, które najbardziej ucierpiały w efekcie przemian społeczno-ekonomicznych – a więc wśród mistrzów rzemieślniczych, ludności zajmującej się rolnictwem i w części starego mieszczaństwa. Żydzi byli dla nich nie tylko przedstawicielami kapitału, ale także uosobieniem jego niepojętej i niszczycielskiej siły. Społeczny awans niektórych Żydów w branży handlowej, niektórych gałęziach przemysłu i sektorze finansowym zdawał się potwierdzać przekazywany od pokoleń stereotyp, co nierzadko wykorzystywano politycznie. Skierowana przeciwko Żydom antykapitalistyczna argumentacja pojawiała się zarówno w propagandzie socjalistycznej, jak i w konserwatywnej oraz nazistowskiej. Stanowisko Karla Marksa w „kwestii żydowskiej” wzmocniły antyżydowskie uprzedzenia wykazywane przez członków ruchów robotniczych, przyrównujące Żydów do kapitalistycznych wyzyskiwaczy. Elementem wspólnym dla różnych stron sceny politycznej było odrzucenie liberalnej wolnej konkurencji jako przyczyny spadku dochodów szerokich mas społecznych. Innymi postulowanymi systemami były socjalizm albo, jak to nazywano w kręgach konserwatywno-narodowych, „twórczy kapitał”. Czasopismem, które uczyniło wrogość wobec Żydów oraz stereotyp „żydowskich kapitalistów” ideami społecznie w Niemczech akceptowalnymi, było „Gartenlaube”, które w 1875 r. ukazywało się w nakładzie ok. 400 tys. egzemplarzy. W jednym z opublikowanych tam artykułów postawiono antysemicką kropkę nad i, pisząc: „[W] całej historii powszechnej nie ma innego przykładu, by pozbawiony ojczyzny naród, zarówno fizycznie, jak i psychicznie zdecydowanie zdegenerowana rasa, tylko poprzez podstęp, chytrość, lichwę i targowanie się rządziła całym globem” (za: Pross 1983, 259).

Podobnych sformułowań nie brakowało również w polskich czasopismach. Pionierską rolę dla tego typu antysemickiej propagandy odegrał założony w 1883 r. przez Jana Jeleńskiego tygodnik „Rola”, który specjalizował się w nawoływaniu do walki z gospodarczą konkurencją ze strony Żydów. Przez trzydzieści lat pismo to trzymało się wytycznych zawartych w jego programie opublikowanym w pierwszym numerze. Zgodnie z nim głównym zadaniem tego czasopisma było oczyszczenie „szerokiego pola aktywności gospodarczych” z „obcych elementów” (za: Cała 1985, 358). Gospodarczy antysemityzm prężnie rozrastał się od końca XIX w. i znalazł swój wyraz nie tylko w politycznej propagandzie i antysemickich artykułach prasowych, ale też w niezliczonych książkach popularnonaukowych i dziełach literackich. Postaci żydowskich kapitalistów ukazane w popularnej powieści Soll und Haben Gustava Freytaga czy w dramacie Otto Glagau’a Aktien semantycznie prawie nie różniły się od swoich polskich odpowiedników w Naszej szkapie Marii Konopfont-size: medium; font-size: medium;nickiej, W żydowskich rękach Michała Bałuckiego czy Placówce Bolesława Prusa. Stereotyp „Żyda-finansisty” odgrywał też centralną rolę w obrazie świata ekstremistycznych ugrupowań prawicowych i nacjonalistycznych oraz ich zwolenników. Poprzez rozróżnienie „twórczego” kapitału od „aryjskiej”, względnie „polsko-narodowej” własności i zaborczego żydowskiego kapitału finansowego polscy i niemieccy antysemici mogli zachowywać się „antykapitalistycznie”, jednocześnie ciesząc się wsparciem wpływowych i silnych kapitałowo związków przedsiębiorstw. W obu krajach walka z „żydowskimi” domami towarowymi i „żydowskim kapitałem finansowym” należała do partyjnych programów antysemickich ugrupowań. Po 1945 r. zarzut ten nie zniknął. Podczas gdy w Niemczech antysemicka krytyka kapitalizmu kierowała się głównie przeciwko „złotej międzynarodówce” i „żydowskiemu bankowi światowemu”, w Polsce stereotyp „chciwego Żyda” przyjął formę powracającego z Ameryki lub z Izraela wyzyskiwacza, który walczy o odzyskanie majątku kosztem najbiedniejszych i z pomocą swoich sojuszników w polskiej polityce.

Ostjude (Żyd ze Wschodu)

W XIX w. procesy szybkiego rozwoju gospodarki rynkowej i industrializacji nie przebiegały w obu krajach identycznie. Społeczno-ekonomiczne różnice w rozwoju gospodarczym Polski i Niemiec przełożyły się na obecność charakterystycznych dla każdego z tych krajów antysemickich obrazów obcego. Najlepszym tego przykładem jest stereotyp Ostjude, który w Niemczech ma zupełnie inne pochodzenie i konotacje niż polskie uprzedzenia względem „Żydów ze sztetla” czy „Litwaków”. Termin Ostjude rozpowszechniał się dopiero od przełomu XIX i XX w., a po raz pierwszy użył go austriacko-żydowski pisarz i aktywista Nathan Birnbaum. Wcześniej wschodnioeuropejskich Żydów, którzy po 1880 r., czyli po pogromach w carskiej Rosji, wyemigrowali głównie do Niemiec, nazywano po prostu „obcokrajowcami” lub dokładniej: „rosyjskimi”, „polskimi” bądź „galicyjskimi Żydami”, czy też Pollacke (Polaczkami) lub Schnorrer (naciągaczami). Semantycznie zagęszczony termin nadrzędny Ostjude upowszechnił się dopiero podczas I wojny światowej w związku z niemiecką okupacją terenów polskich, a szczególnie w kontekście połączenia „żydowskiego zagrożenia ze wschodu” oraz „kwestii Żydów ze wschodu” (czyli tzw. Ostjudenfrage). Jednak już na długo przed ukształtowaniem się jednoznacznego określenia dla Żydów z Europy Wschodniej funkcjonowało wiele zdecydowanie antysemickich uprzedzeń względem właśnie tej grupy imigrantów. Stereotyp rozwinął się więc wcześniej, nie mając jeszcze konkretnej nazwy. Heinrich von Treitschke, który słowami „Żydzi są naszym nieszczęściem” dał w Niemczech impuls nowoczesnemu, uwarunkowanemu rasistowsko antysemityzmowi, mówił w 1879 r. o „sprzedających spodnie młodzieńcach”, którzy z rosyjskiego zaboru przywędrowali do Rzeszy Niemieckiej. Narracje o Ostjuden i ich migracji przypominały wręcz scenariusze inwazji, w których Niemcy miały zostać „zalane” żydowskimi imigrantami ze wschodu. Ogólnie uważani byli oni za brudnych, głośnych, nieokrzesanych, niemoralnych, zacofanych kulturowo, leniwych, zdegenerowanych fizycznie i chorych. Ów obraz wrogiego Ostjude często był uznawany, zresztą nie tylko przez antysemitów, za przeciwieństwo „nowoczesnego”, wyemancypowanego i zasymilowanego kulturowo niemieckiego Żyda. Także oni początkowo odnosili się do swoich wschodnich współwyznawców z dużą antypatią. Zanim dostrzeżono w nich pierwotny, autentyczny judaizm, Ostjuden uważani byli przez nich za przeciwników emancypacji i asymilacji, do której niemieccy Żydzi dążyli. Natomiast w oczach antysemitów Ostjuden pełnili funkcję katalizatora. Z ich egzystencją w Republice Weimarskiej wiązano porażkę podczas I wojny światowej, gospodarczą zapaść, kryzysy polityczne, a także rewolucyjne zagrożenie w postaci „żydowskiego bolszewizmu”. Kwestie te roztrząsane były także na forum opinii publicznej. W kampaniach podburzających do antysemityzmu, częściowo wspieranych przez instytucje państwowe, Ostjuden postrzegani byli jako homogeniczna grupa, której przypisywano niemożliwe do zmienienia negatywne cechy, wyrażone w skłonnościach przestępczych oraz w kulturowym zacofaniu i cielesnej degeneracji, wyraźnie uwypuklając rasistowski komponent niemieckiego antysemityzmu.

W Polsce również nie brakowało żydowskich imigrantów ze wschodu. Pod koniec XIX w. głównie do Warszawy przywędrowała liczna grupa rosyjskojęzycznych Żydów. Wydaleni ze strefy osiedlenia (czyli zachodniej części imperium rosyjskiego) tzw. „Litwacy” do Królestwa Kongresowego dotarli przez Litwę. Zgodnie z obliczeniami Kapluna-Kogana ich liczba sięgała 250 tys. Na podstawie swojego dialektu, kultury oraz rosyjsko zorientowanej asymilacji (o ile w ogóle do niej dochodziło) żydowscy imigranci postrzegani byli przez Polaków jako „rosyjscy”, a przez to jako narzędzie carskich intryg. To wzmocniło podejrzenie, iż przybysze zamierzali rusyfikować i całkowicie podporządkować sobie Polskę, chociaż de facto nowo przybyli Żydzi stanowili raczej konkurencję dla polskich współwyznawców. Jednak w przeciwieństwie do silnie rasistowsko zorientowanego niemieckiego antysemityzmu, skierowanego głównie przeciwko Ostjuden, polska wrogość względem ludności napływowej z Rosji nie niosła ze sobą konotacji rasistowskich. Uważani byli raczej za sojuszników zaborcy, co wzmacniało wcześniejszy zarzut, że Żydzi zawsze bratają się z wrogami Polski. Nie oznacza to jednak, że polski antysemityzm wolny jest od stereotypów, zgodnie z którymi Żydzi są wyzyskiwaczami, religijnymi fanatykami, są brudni, śmierdzą, a w dodatku jeszcze kulturowo zacofani i skrzywieni fizycznie. Jednak te skierowane na odgraniczanie, wyparcie i wykluczenie stereotypy w mniejszym stopniu dotyczyły imigrantów – odnosiły się głównie do miejscowych Żydów zamieszkujących żydowskie dzielnice. Niezasymilowana większość polskich Żydów, nadal wiernych swoim kulturowym i religijnym tradycjom, służyła za cel antysemickich obelg. Dla szerokich warstw społecznych była powszechnym problemem, stale prowokującym i ewoluującym w kierunku „zagrożenia”. Plany emigracji części zamieszkujących Polskę Żydów na Madagaskar były w latach 30. XX w. forsowane zarówno przez antysemitów, jak i przez grupki polskich polityków, co w pewnym stopniu nawiązywało do pomysłów narodowosocjalistycznej polityki wobec Żydów w Niemczech. W publicznym dyskursie, a szczególnie w kulturze masowej, wierni swojej tradycji polscy Żydzi często stawali się obiektami kpin i obelg. Niezdarny, nieporadny i mówiący z silnym dialektem jidysz chasydzki Żyd był tematem licznych pamfletów, spektakli teatralnych, wodewili i kabaretów. Te humorystyczne przedstawienia nie zawsze miały wprost antysemicki charakter, w końcu często były sporządzane i dobrze odbierane przez samych Żydów. Jednak przez swój ocierający się o śmieszność ton potwierdzały stereotypowe antysemickie wyobrażenia i przyczyniały się do zniesławienia polskich Żydów jako grupy obcej, rzekomo fundamentalnie różniącej się od większości społeczeństwa. Niestety, właśnie te żałosne i stereotypowe obrazy Żydów przetrwały Zagładę. Postać ubranego w kaftan i jarmułkę Żyda ze sztetla do dziś dominuje w polskiej pamięci o judaizmie; nie tylko w formie przynoszących pieniądze „figurek Żyda”, które można kupić na ulicznych straganach i w sklepach z rękodziełem, ale także w ożywieniu żydowskich dzielnic w dużych miastach, jak np. krakowskiego Kazimierza. W licznych restauracjach przy akompaniamencie klezmerskiej muzyki przebrani za ortodoksyjnych Żydów kelnerzy serwują koszerne potrawy, organizowanych jest wiele wykładów poświęconych żydowskim zwyczajom i tradycjom, mniej lub bardziej profesjonalne grupy teatralne wystawiają spektakle żydowskich autorów. Na pierwszy rzut oka nie ma nic złego w takim „ponownym odkryciu żydowskiej kultury”, dopóki wspomnienia o polskich Żydach nie redukuje się tylko do takich zamienników wspólnej historii. W Polsce panuje dziś tendencja, by różnorodną grupę polskich Żydów wspominać jako homogeniczny, bajkowy świat – by ją potem wyizolować z polskiej historii albo instrumentalizować jako dowód na pokojową koegzystencję obu tych grup. Fakt, iż Żydzi stanowili ważny element polskiego społeczeństwa, a wielu z nich uważało się za Polaków, jest przy tym pomijany tak samo, jak świadomość, iż tak dziś idealizowany i przejaskrawiony „żydowski świat” nigdy nie prowadził beztroskiego życia i zawsze wystawiony był na wrogość i prześladowania ze strony swoich nieżydowskich sąsiadów, ale i współwyznawców, co wynikało z wewnętrznych podziałów wśród samych Żydów w Polsce.

„Żydowskie ciało”

Do najważniejszych elementów antysemickich wyobrażeń o Ostjuden w Niemczech oraz niezasymilowanych Żydach w Polsce należało wynaturzenie żydowskiego ciała. Idea specyficznego żydowskiego wyglądu zyskała na znaczeniu podczas przejścia od ukształtowanego w chrześcijaństwie antyjudaizmu do nowoczesnego antysemityzmu rasistowskiego. Różnice między Żydami i nie-Żydami, dotychczas określane według kryteriów religijnych, były odtąd lokalizowane głównie w ciele i uważane za niezmienne. W XVIII w., wraz z narodzinami antropologii, nasiliły się tendencje do cielesnego odgraniczenia społeczności żydowskiej. Jednej z pierwszych antropologicznych klasyfikacji Żydów dokonał niemiecki zoolog Johann Friedrich Blumenbach, który stwierdził, że można ich rozpoznać po kształcie czaszki (podobnie zresztą, jak i rasę kaukaską oraz inne). Za kolejne „typowo żydowskie” cechy uważano usta, oczy, względnie osobliwe spojrzenie, płaskostopie, pałąkowate nogi i związany z nimi specyficzny, kulejący chód, a także nieduży wzrost. Jednak żadna z tych cech nie stała się w antysemickiej propagandzie tak popularna, jak żydowski nos. Do dziś pozwala on rzekomo rozpoznać twarz człowieka pochodzenia żydowskiego. Dosyć wcześnie nosy Żydów uznano za afrykańskie, co miało łączyć ich z ciemnoskórymi ludźmi. Nie było to spowodowane oczywistym podobieństwem stereotypowych obrazów obu tych idealizowanych form nosa – cechy te postrzegane były raczej w kategoriach rasowych i jako takie miały odzwierciedlać przypisane Żydom, względnie Afrykańczykom, życie duchowe i fizjonomię. Domniemane żydowskie cechy fizyczne miały służyć odróżnieniu ich od nie-Żydów, łączono je przy tym z konkretnymi funkcjami fizjonomicznymi i stanami medycznymi. Na przykład nos miał być przyczyną specyficznego żydowskiego sposobu mówienia, cukrzyca i choroby na tle nerwowym wywoływały kulejący krok, a rzekomo przenikliwe spojrzenie Żydów uważane było za oznakę zdegenerowanych poglądów moralnych. W Polsce antysemicka dewaluacja żydowskiego ciała zeszła się u schyłku XIX w. z popularnym ruchem pozytywistycznym, który postrzegał naród jako odwzorowanie spójnego organizmu. W związku z tym nasilił się strach przed zainfekowaniem tego organizmu „żydowskim ciałem obcym”. Zarówno Żydzi zasymilowani, jak i ci żyjący w izolacji w gettach uważani byli za niepożądanych, za szerzycieli epidemii oraz „plemię pasożytnicze”, które „od sześciu wieków gnieździ się […] na naszej skórze, ssie nasz pot, naszą krew” (Jeske-Choński 1912, 13). Ciała Żydów uważano za inne i chore. Niezliczone książki, artykuły prasowe i broszury zawierały antysemickie karykatury, które popularyzowały zniekształcony obraz żydowskiego ciała. Z wyobrażeniem o specyficznej skłonności do chorób wiązał się rozpowszechniony stereotyp zniewieściałego Żyda. Wskaźnikami tego zniewieścienia były mały obwód klatki piersiowej czy kulenie. Często używano tych cech jako argumentów podważających przydatność Żydów do służby wojskowej. Z drugiej strony w antysemickiej propagandzie nie brakowało obrazów, które piętnowały żydowską seksualność jako perwersyjną. Żydowskie „ciało obce” uważano za „profanatora rasy”, który zagraża czystości niemieckiej rasy bądź też polskiego narodu. Żydów, którzy utrzymywali kontakty seksualne z nieżydowskimi kobietami, oskarżano o dopuszczanie się nierządnych czynów na aryjskim lub chrześcijańskim „ciele narodowym”. Byli opisywani jako uwodziciele, gwałciciele i handlarze młodymi dziewczętami, ponieważ te stereotypy nawiązywały do „zhańbienia rasy” czy wykorzystywania Rzeczypospolitej. Zagrożenie żydowskim „ciałem obcym” w toku XIX w. stało się głównym paradygmatem rasowego antysemityzmu w Niemczech, który historię Żydów i ich domniemane cechy tłumaczył charakterystyką „rasy”, przypisując im w ten sposób specyficzne, uwarunkowane rasowo zachowanie. Biologiczny determinizm antysemickich teorii rasowych z góry uważał każdą religijną konwersję i społeczną asymilację Żydów za niemożliwą i wyrażał „uwarunkowaną krwią” niższość Żydów, co miało wynikać z ich niezmiennej przynależności rasowej. Z tego powodu niemieccy rasiści-antysemici domagali się utrzymania i pielęgnowania „rasy aryjskiej”, co miały gwarantować zaostrzone przepisy dotyczące zawierania małżeństw, aryjskie paragrafy oraz projekty eugeniczne. Za pomocą przenikającego wszelkie sfery życia społecznego programu odnowy rasowej miało powstać państwo rasowe, a wraz z nim zdrowy, silny, „nowy człowiek” – wolny od wszystkich tych cech, które przypisywano żydowskiemu ciału. To roszczenie, wspierane przez eugenikę i pseudonaukowe teorie rasowe, doprowadziło w narodowym socjalizmie do masowej zagłady Żydów.

Mimo wielu punktów wspólnych instrumentalizacja i konstrukcja żydowskiego ciała w antysemickiej propagandzie w Polsce i nazistowskich Niemczech różniły się od siebie. Wydane w latach 30. XX w. ustawy norymberskie znalazły w Polsce, co prawda, pozytywny oddźwięk, nawoływano wręcz do ich naśladowania. W takich miastach jak Kielce próbowano nawet nałożyć na Żydów „przepisy rasowe”. Jednak polski antysemityzm – niezależnie od poglądów skrajnie prawicowych środowisk – w dosyć małym stopniu charakteryzował się chęcią eliminacji obcej „rasy”. Od „mentalności” nazistowskiego rasizmu w pewnym stopniu dystansowały się przede wszystkim Kościół oraz ugrupowania katolicko-narodowe. Staje się to zrozumiałe u Jędrzeja Giertycha, jednego z wiodących teoretyków Obozu Narodowego i członka zarządu Endecji, który w swoim tekście O wyjście z kryzysu podkreślał bliskość ruchu narodowo-socjalistycznego z polskim nacjonalizmem, zaznaczając zarazem, iż nazistowskie „nowo pogańskie i materialistyczno-rasistowskie” rozumienie religii idzie w niebezpiecznym kierunku i prowadzi do „moralnego rozpadu” narodu; mogłoby nawet być przyczyną przyszłego osłabienia Hitlera. Gdyby Niemcy podążali za przykładem Polaków, zrozumieliby, że naród charakteryzuje wspólnota duchowa, a nie biologiczna. Pojęcia „żydowska rasa” Polacy używali tylko „z braku lepszego określenia”; z pewnością nie dotyczyło ono koloru skóry, budowy czaszki czy szkieletu, a już na pewno nie kształtu nosa (za: Kotowski 2000, 229-245). Widać tu wyraźnie, iż niemiecka narodowosocjalistyczna nienawiść do Żydów wydawała się polskiej narodowej prawicy zbyt powierzchowna i materialistyczna, a nazbyt mało duchowa. Zdystansowania od biologicznego programu nazistów nie można jednak w żaden sposób uznać za usprawiedliwienie czy relatywizację wrogości katolickich i nacjonalistycznych grup względem Żydów. Zjawisko to wyjaśnia jedynie, dlaczego w Polsce antysemityzm nie stał się rasowo-ideologicznym celem państwowym oraz dlaczego stereotypowo-rasistowskie wyobrażenie żydowskiego ciała często jest w Polsce inaczej motywowane niż w Niemczech. Nie oznacza to jednak, że rasizm nie pełni do dziś żadnej roli w polskim antysemityzmie. Polska stała się krajem, w którym żyje dziś bardzo mało Żydów, względnie Żydów odpowiadających stereotypowym wyobrażeniom o ortodoksyjnej żydowskości, i mimo to czy też właśnie z tego powodu rasistowskie stereotypy są tu dość popularne. Zdarza się bowiem, że w poszukiwaniu „Żydów”, rzekomo obecnych we wszystkich sferach życia, a szczególnie w mediach, i z chęci ich zdemaskowania publikuje się rasistowskie karykatury i pisma, które za pomocą schematów rodem ze starej, rasistowsko zorientowanej metaforyki, demaskowały znane osoby publiczne jako Żydów. W każdym razie w prawicowych, narodowych i nacjonalistycznych organach prasowych spoza głównego nurtu nie brakowało portretów polskich polityków, artystów czy dziennikarzy z żydowskim nosem.

„Piękna Żydówka”

Wrogie Żydom stereotypy dotyczące ich ciała nie dotyczyły oczywiście tylko mężczyzn. Antysemicka topika uwzględniała również kobiety. Dość rzadko pełniły one samodzielną funkcję, częściej stanowiły suplement obrazu żydowskiego mężczyzny – albowiem przez negatywne ukazanie kobiet można było zdyskredytować męskich przedstawicieli żydowskiej wspólnoty. Od wieków mężczyzna, który nie potrafił zapanować nad swoją żoną czy córką, uważany był za niegodnego szacunku mięczaka, niepotrafiącego sprostać obowiązkom narzuconym mu przez Boga i niszczącego (męski) porządek świata. Nawet gdy Żydówki, czy to w literaturze, filmie, czy publicystyce, ukazywane są w pozytywnym świetle, np. w postaci „pięknej Żydówki”, przez swój wygląd, zachowanie lub cechy charakteru nadal różnią się od chrześcijańskich kobiet. Te wyobrażenia żydowskich kobiet leżą u podstaw chrześcijańskich wyobrażeń grzechów: dążenie kobiet do odwrócenia ról płciowych i zniesienia nadrzędnej roli mężczyzn, tradycyjnie przypisywany kobietom i odzierający je z godności brak zahamowań seksualnych, a także żądza pieniędzy. Niezależnie od popularnych w XIX w. ruchów emancypacyjnych wizerunek Żydówki coraz częściej przybierał postać tzw. „babochłopa”. Ten negatywny stereotyp był przeciwieństwem stereotypu uniżonej chrześcijańskiej kobiety. Już w 1877 r. Adolf Stoecker, berliński polityk i nadworny kaznodzieja, dostrzegał w niemieckich Żydówkach pewien typ ekonomicznie niezależnych starotestamentowych kobiet, które za cel postawiły sobie zniszczyć tradycyjne „niemieckie wartości” poprzez ateistyczno-żydowskie wpływy. To, że w Niemczech antysemityzm wiązał się nie tylko z seksizmem, ale również z politycznym antyfeminizmem, jasno dał do zrozumienia Hitler, twierdząc, iż „pojęcie emancypacji kobiet” jest „słowem wymyślonym przez żydowski intelekt” (Jakubowski 1995, 207). W Polsce takie połączenie antysemityzmu i antyemancypacyjnych stereotypów prawie nie występowało, co wynikało ze słabości polskich ruchów feministycznych. Przede wszystkim z tego powodu w Polsce bardziej rozwinął się stereotyp „pięknej Żydówki” jako „egzotycznej uwodzicielki”. Była ona przeciwieństwem „szpetnego Żyda o zakrzywionym nosie”, a jej obraz był bardzo popularny w literaturze, na scenie i w sztukach pięknych (analogicznym fenomenem jest postać "pięknej Polki" w niemieckiej kulturze, piękna Polka). Jaką popularność zyskał w Polsce, pokazuje przedwojenny antysemicki okrzyk bojowy: „Żydzi do Palestyny, Żydówki zostają u nas!” Wyobrażenie „pięknej Żydówki” nie było jednak żadnym politycznym argumentem i zarówno w Niemczech, jak i w Polsce zostało spopularyzowane przez literaturę. Wymienić należy w tym miejscu takie kobiece postaci, jak Sara z Faraona Bolesława Prusa, Mitrala z książki o takim tytule autorstwa Elizy Orzeszkowej, Irma ze szkicu Antysemitnik Gabrieli Zapolskiej, Lucy Zuker z Ziemi obiecanej Reymonta, Rachel z Wesela Stanisława Wyspiańskiego czy Kazia z powieści Jarosława Iwaszkiewicza Pasje błędomirskie. Przykłady tego motywu w literaturze niemieckiej znajdziemy w dramatach Judyta Friedricha Hebbela, Die Jüdin von Toledo Franza Grillparzera, Gabriel Schilling Gerharta Hauptmanna czy nowelach Jud Süβ Wilhelma Hauffa, a także w powieści Judith Finsterwalderin Petera Dörflera. Chociaż postaci żydowskich kobiet we wszystkich tych literackich dziełach bardzo się od siebie różnią i występują w różnych kontekstach, ich różnorodność zanika właśnie w stereotypie „pięknej Żydówki”. Prawie wszystkie są młode, mają długie, ciemne bądź rude włosy i często są ofiarami przemocy. Względem mężczyzn emanują ogromną erotyczną siłą przyciągania, przez co dla nieżydowskich mężczyzn stanowią pokusę utraty dobrej reputacji. Chrześcijańskich mężczyzn zniewalają głównie uroki fizyczne Żydówek oraz ich rzekoma bezbronność. Nawet jeśli wydają się dobroduszne i jawią jako ucieleśnienie irracjonalności – bez ducha, pamięci i sumienia – stanowią ogromne niebezpieczeństwo dla egzystencji i przyszłości mężczyzn. Najczęściej jednak w końcu udaje się nieżydowskim mężczyznom znaleźć nieżydowską partnerkę, która może nie zachwyca swoją urodą, ale jest zaufaną towarzyszką na właściwej drodze życiowej. W ten sposób „piękne Żydówki” ze swoim powabem i niezrealizowanym seksualnym pożądaniem pozostaną samotne i porzucone. Dlatego „piękna Żydówka”, osadzona w różnych kontekstach historycznych, oscyluje wciąż między ofiarą a sprawczynią, bohaterką a uwodzicielką. Stereotypowe piękno i uwodzicielska moc żydowskich kobiet uważane były przez antysemitów za coś złego, jako że pod tą postacią ukrywać się miało żydowskie zagrożenie, które podstępem i podłością tłamsiło rozsądek i mądrość. Na tej podstawie przypisywano żydowskim kobietom wrodzone, względnie dziedziczone z pokolenia na pokolenie, cechy femme fatale, której celem miało być zepchnięcie chrześcijańskiego mężczyzny w moralną przepaść. Chętnie odwoływano się do takich biblijnych postaci jak Salome, Rachela czy Estera, które najlepiej odzwierciedlały połączenie gotowej do poświęcenia bohaterki z niebezpieczną uwodzicielką. Za popularyzację stereotypu „pięknej Żydówki” odpowiedzialni są nie tylko antysemiccy i chrześcijańscy autorzy, bowiem przez stulecia był on napędzany także przez twórców polsko- i niemiecko-żydowskich. Należy przy tym zaznaczyć, że obraz własny żydowskich kobiet jest o wiele bardziej złożony, a na pierwszym miejscu nie stawia cielesnego piękna. Idealna Żydówka w żydowskim autostereotypie jest cnotliwą strażniczką domu i rodziny, cechuje się ponadto pobożnością, wstrzemięźliwością, łaskawością, sprawiedliwością, pracowitością, miłosierdziem, jest dobrą matką (tzw. jiddische Mame), wierną żoną i opiekuńczą córką. Dla nieżydowskich autorów i artystów w Polsce i Niemczech tego typu charakterystyka do dziś pozostaje rzadkością. W książkach Martina Walsera czy Andrzeja Szczypiorskiego, a także w filmach Andrzeja Wajdy – by wymienić tylko najsłynniejszych – nadal dominuje stereotypowy obraz uwodzicielskiej Żydówki, która choć już nie zawsze jest piękna, to nadal pozostaje inna i obca.

Odwrócenie ról ofiary i sprawcy: „Żydokomuna”

Topos „żydokomuny” wyraża zarzut, iż Żydzi używają komunizmu (dzisiaj postkomunizmu) jako narzędzia do zdobycia władzy nad światem. W Polsce łączy antysemityzm z ukształtowaną w czasach zaborów wrogością względem Rosjan, antysowietyzmem i antykomunizmem. Za pomocą tego zlepku stereotypów radziecka okupacja Polski podczas II wojny światowej, system komunistyczny w czasach powojennych oraz okres rządów postkomunistów mogą zostać uznane na ciąg powiązanych ze sobą wydarzeń. Podkreśla również zagrożenie dla Polski, które pod postacią „wszechmocnego Żyda” próbuje od środka rozsadzić polski naród. Obecność tego stereotypu wskazuje więc raczej na istniejącą wrogość względem Żydów niż na antykomunizm czy antysowietyzm, ponieważ jego głównym założeniem jest kolektywne przypisanie winy, a Żydzi są niczym innym tylko „siłą wywrotową”. Można to uznać za rozwinięcie i umocnienie jednego z wariantów teorii spiskowej mówiącej o Żydach jako kwintesencji zła. Początki tego stereotypu sięgają czasów zaborów, kiedy to nie tylko zaborcy, ale także żydowska ludność zamieszkująca Polskę uważana była za przeciwnika narodowego odrodzenia Polski. To w coraz większym stopniu prowadziło do domniemanej współpracy „wrogów Polski” i umocnienia się zarzutu „żydowskiej zdrady” wobec polskich starań o wolność. Po rewolucji październikowej w 1917 r. to głęboko zakorzenione wyobrażenie zostało wzbogacone o Żyda jako propagatora komunizmu. Celem ruchów wolnościowych było utworzenie Polski jako kraju narodowo-katolickiego i jednolitego etnicznie, co uważano za niemożliwe do pogodzenia z istnieniem ruchu komunistycznego i żydowskiej mniejszości. Stereotypy „żydokomuny” i „żydowskiego bolszewizmu” były stale obecne w antysemickim dyskursie czasów międzywojennych. Z czasem umocniły się jako obraz obcego, który odrzuca osoby i grupy ludzi, a także polityczne fakty i procesy historyczne. Podczas II wojny światowej we wschodniej Polsce zaostrzyło się utarte przekonanie o kolaboracji Żydów z sowieckim okupantem. Jego tłem były nadzieje żydowskiej ludności mieszkającej na okupowanych przez Rosjan terenach na większe możliwości udziału w życiu społecznym pod nowymi rządami, które obiecywały im akceptację i równouprawnienie. Przypadki współpracy Żydów z sowietami, które z łatwością wpisywały się w utarty schemat myślowy „żydokomuny”, przeobraziły się w mit o zbiorowej zdradzie Polaków przez Żydów i do dziś często stanowią usprawiedliwienie antysemickich ekscesów z polskiej strony oraz obojętności na los Żydów podczas II wojny światowej. Zbiorowe oskarżenie Żydów jako „popleczników Moskwy” pozwoliło antysemitom poczuć się, jakby ponieśli nieporównywalnie większe ofiary niż Żydzi podczas Holokaustu jako zagorzali antykomuniści, bohaterscy opozycjoniści, szczerzy patrioci oraz wierni sprawie żołnierze. Po wojnie Żydzi w oczach nieżydowskiej ludności uznawani byli za symbole obcego i narzuconego systemu socjalistycznego. Wraz z wrogim obrazem „żydokomuny” antykomunistyczny ruch oporu został zmobilizowany, a antysemityzm uzyskał swoistą legitymizację, co w pierwszych latach po wojnie doprowadziło do aktów przemocy wobec ocalałych Żydów. Ponownie okrzyknięto ich przeciwnikami narodowej wspólnoty – i to nie tylko w mniemaniu antykomunistów. Najpóźniej od momentu ustanowienia w 1948 r. partii komunistycznej jako jedynej władzy w powojennej Polsce, także zwolennicy nowych władz w chimerze „żydokomuny” dostrzegali przydatny obraz wroga. Bez większych trudności i pod nieco zmienionymi określeniami można go było instrumentalizować i według własnych potrzeb wykorzystywać podczas wewnątrzpartyjnych konfliktów. Łatwo manipulowano znaną powszechnie argumentacją o zaangażowaniu niektórych Żydów w działalność polityczną. Żydowscy towarzysze byli posądzani o szpiegostwo, „syjonizm” oraz „trockizm” i ogłaszani wrogami polskiego narodowego komunizmu, choć nie bez znaczenia dla tych praktyk pozostawał wzrost antysemickich nastrojów w ZSRR. Antyżydowską argumentację stosowano w konfliktach wewnątrz polskiej partii komunistycznej w latach 1948, 1956 i 1968. Po przełomie w 1989 r. polityczne znaczenie wrogiego obrazu „żydokomuny” straciło swoją moc. Jednak kręgi narodowo-katolickie nadal używają go do dyskredytacji nie tylko postkomunistycznych, jak Aleksandra Kwaśniewskiego, ale również postsolidarnościowych polityków, np. Tadeusza Mazowieckiego, Hanny Suchockiej itd. Przydaje im się także do dyskusji ze swoimi światopoglądowymi przeciwnikami. Wszyscy, którzy nie zgadzają się z modelem katolicko-nacjonalistycznym i podważają status Polaków jako ofiar historii i teraźniejszości, mogą zostać uznani za dzieci lub służących „żydokomuny”. Fakt, że tak znane osoby, jak choćby Adam Michnik, faktycznie są pochodzenia żydowskiego i spokrewnione są z byłymi funkcjonariuszami partyjnymi, tylko potwierdza te zbiorowe uprzedzenia. To nie stereotyp „żydokomuny” dopasowany zostaje do rzeczywistości – to rzeczywistość postrzegana i interpretowana jest zgodnie z obrazem wroga. Także podczas kampanii sprzeciwiających się postanowieniom Unii Europejskiej usłyszeć można odwołania do obrazu ukrytych pod płaszczykiem internacjonalizmu Żydów, którzy chcą podporządkować sobie Polskę. W ten sposób antysemityzm wpisywany jest w polską historię i współczesną codzienność jako uzasadniony element narodowej samoświadomości.

Również w niemieckim antysemityzmie powiązania Żydów i komunistów należą do utartych obrazów obcego. Choć używany jest on tam pod pojęciem „żydowskiego bolszewizmu”, to tak jak w przypadku „żydokomuny” w niemieckim warianciespan style= wychodzi się z założenia, że Żydzi instrumentalizują wymyślony przez Marksa bolszewizm, by z jego pomocą zawładnąć światem. Obok kapitalizmu jest jedną z „żydowskich metod” unicestwienia cywilizacji chrześcijańskiej. Prawicowe niemieckie ugrupowania po ustanowieniu komunistycznej władzy w Rosji używały zarzutu o „żydowski bolszewizm”, by w ten sposób zdyskredytować lewicową opozycję jako Żydów, a więc komunistycznych wrogów kraju. Podczas II wojny światowej hasło to pomagało narodowym socjalistom w legitymizacji własnej agresji jako obrony przed sowietami i Żydami. W dzisiejszych Niemczech obraz wrogiego „żydowskiego bolszewizmu” stał się jednym z ulubionych argumentów rewizjonistów, którzy starają się zrównać narodowy socjalizm z rządzonym przez Żydów bolszewizmem. To pomaga, jak w przypadku „sporu historyków” z lat 80. XX w., przypisać żydowskim komunistom pośrednią odpowiedzialność za skutki prowadzonej przez nazistów antysemickiej polityki zagłady. W ten sposób, poprzez odwrócenie ról sprawcy i ofiary, można w sposób antysemicki oczyścić niemiecką przeszłość. W tym kontekście antysemityzm staje się bowiem problemem bolszewizmu, a nie integralną częścią własnej historii i tożsamości narodowej.

„Żydowski sprawca”

Antysemicki stereotyp „Żyda” ma często na celu odwrócenie ról sprawcy i ofiary. To Niemcy i Polacy są ofiarami, a Żydów obarcza się mianem sprawców lub przynajmniej współsprawców. W ten sposób, choć w nowej formie, kontynuuje się tradycyjną religijną demonizację Żydów. Obraz „zdemoralizowanych Żydów”, którzy niszczą zachodnią myśl, chrześcijańską religię, narodową kulturę oraz politykę pojawia się w odpowiednich kręgach i ich publikacjach. Najpopularniejszym dziś stereotypem demonizującym Żydów jest wyobrażenie „światowego żydostwa”, któremu przypisuje się wszechmoc, spiskowe plany oraz chęć zawładnięcia światem. Wzmagające się umiędzynarodowienie wielu sfer życia politycznego, społecznego i ekonomicznego oraz wiążący się z nim brak przejrzystości i złożoność tej problematyki sprzyjają rozpowszechnianiu międzynarodowych teorii spiskowych. Do ulubionych tematów antysemickiego dyskursu należą teorie związane w szczególności z Unią Europejską, Bankiem Światowym, NATO oraz ONZ. Domniemany „światowy spisek żydowski”, często z przyczyn prawnych określany mianem „anonimowych międzynarodowych mocy”, uzupełnia inny antysemicki obraz – „żydowskich kapitalistów”, a całości dopełnia antyamerykanizm. Dzięki temu w antysemickiej propagandzie, nie tylko w Polsce czy Niemczech, stale mówi się o zamiarach przejęcia władzy przez „żydowski kapitalizm dolarowy” oraz o dominacji „żydowskiego lobby” w Białym Domu. Te teorie spiskowe wspierane są przez rasistowskie stereotypy związane z fizjonomią Żydów. Utrzymane w stylu nazistowskiego czasopisma „Der Stümer” karykatury można dziś znaleźć nie tylko w skrajnie prawicowych mediach. Duży wkład w popularyzację antysemickich stereotypów ma Internet, a na licznych ogólnodostępnych stronach można się dowiedzieć, jacy „Żydzi” byli w przeszłości i co w przyszłości czeka nie-Żydów, jeśli nie zmobilizują się do odpowiednio szybkiego odparcia ataków ze strony „żydowskiego zagrożenia”. Z taką domniemaną potrzebą obrony przed „żydowskimi sprawcami” wiążą się próby zaprzeczenia bądź bagatelizacji Shoah. Kłamstwo oświęcimskie jest głównym założeniem i ekstremalnym przejawem zakrojonego na szeroką skalę i fałszującego historię rewizjonizmu, który pod przykrywką sfingowanych metod pracy naukowej próbuje oczyścić skompromitowaną historię narodowego socjalizmu. Zwolennicy rewizjonizmu historycznego wątpią w zaplanowane i przemysłowo przeprowadzone masowe morderstwo za pomocą gazu. Pojawiają się nawet pseudonaukowe ekspertyzy, które mają „udowodnić”, że dokonanie morderstw w komorach gazowych nie było możliwe. Relatywizacji ludobójstwa sprzyjają także pejoratywne gry słowne, coraz rzadsze używanie sformułowania „kłamstwo oświęcimskie” oraz uzurpacyjne określanie mianem Holokaustu innych historycznych faktów. „Wymordowanie Żydów” ukazywane jest coraz częściej jako jedno z wielu tragicznych wydarzeń w historii ludzkości i przyrównane do polowań na czarownice, brytyjskich i francuskich „przestępstw kolonialnych” czy też eksterminacji Indian. Szczególnie skrajna lewica bardzo często przywołuje ten „rewizjonizm” w związku z konfliktem izraelsko-palestyńskim. Mówi się wówczas o „palestyńskim Holokauście” czy „terrorze w imię Izraela”, a prawa strona sceny politycznej (w Niemczech) przypomina o męczeństwie podczas alianckich bombardowań oraz podczas wypędzeń (→ wypędzenia) ze wschodu Europy lub (w Polsce) o ofiarach „żydokomuny”. Antysemickie ukierunkowanie zaprzeczenia Szoah, które jest w Polsce i Niemczech karalne, może następować w dwóch kierunkach. Z jednej strony chodzi o to, by poprzez zaprzeczenie masowym morderstwom na europejskich Żydach ugruntować własny status ofiary. Z drugiej strony „rewizjoniści” dążą do dyskredytacji Żydów z całego świata (a szczególnie z Izraela) poprzez ukazanie ich jako oszustów, którzy chcą się w ten sposób wzbogacić. Zarzut jest jednoznaczny: Żydzi „instrumentalizują” Shoah, by podporządkować Polskę i Niemcy Izraelowi oraz zabrać im wszystkie pieniądze. Na podstawie tego opisu usprawiedliwić można każdą formę antysemityzmu; każdy sprawca jest w swojej wrogości względem Żydów (moralnie) bezkarny, w końcu postępował w imieniu i na korzyść swojego narodu i różnie pojętej „prawdy”. Tak wymieszane zostają pojęcia winy i niewinności: sprawcy uważają siebie samych za ofiary obrony ojczyzny – co na nowo definiuje rolę Polaków i Niemców jako ofiar Żydów. Na podstawie tak pokrętnej logiki ten pozornie uprawomocniony antysemityzm może subtelnie albo całkiem otwarcie zwiększać swój zasięg. Stereotyp „Żyda” służy antysemitom do potwierdzenia pozytywnego obrazu samych siebie – co wyjaśnia także, dlaczego tak trudno z niego zrezygnować, nie tylko w Polsce i Niemczech.

 

Bibliografia

T. W. Adorno i M. Horkheimer, Dialektyka oświecenia. Fragmenty filozoficzne, Warszawa 1994.

E. Banasiewicz-Ossowska, Między dwoma światami. Żydzi w polskiej kulturze ludowej, Wrocław 2007.

W. Benz (red.), Handbuch des Antisemitismus. Judenfeindschaft in Geschichte und Gegenwart, tom 3: Begriffe, Theorien, Ideologien, Berlin 2010.

W. Benz, Die Protokolle der Weisen von Zion. Die Legende von der jüdischen Weltverschwörung, München 2007.

H. M. Bernhardt, Voraussetzungen, Struktur und Funktion von Feindbildern, [w:] Ch. Jahr (red.), Feindbilder in der deutschen Geschichte. Studien zur Vorurteilsgeschichte im 19. und 20. Jahrhundert, Berlin 1994.

A. Cała, Die Anfänge des Antisemitismus im Königreich Polen in der zweiten Hälfte des neunzehnten Jahrhunderts, [w:] „International Review of Social History“ 1985, nr 30.

A. Cała, Żyd. Wróg odwieczny. Antysemityzm w Polsce i jego źródła, Warszawa 2012.

N. Cohn, „DieProtokolle der Weisen von Zion“. Der Mythos der jüdischen Weltverschwörung, Baden- Baden und Zürich 1998.

E. Grözinger, Die schöne Jüdin: Klischees, Mythen und Vorurteile über Juden in der Literatur, Berlin 2003.

J. Jakubowski, Die Jüdin“: Darstellungen in deutschen antisemitischen Schriften von 1700 bis zum Nationalsozialismus, [w:] J. H. Schoeps, J. Schlör (red.), Antisemitismus - Vorurteile und Mythen, München 1995.

T. Jeske-Choński, Poznaj Żyda!, Warszawa 1912.

W. W. Kaplun-Kogan, Die jüdische Sprach- und Kulturgemeinschaft in Polen. Eine statistische Studie, Berlin und Wien 1917.

A. S. Kotowski, Hitlers Bewegung im Urteil der polnischen Nationaldemokratie, Wiesbaden 2000.

Z. Krasiński, Nie-Boska komedia, Warszawa 2005.

K. Pilarczyk (red.), Żydzi i Judaizm we współczesnych badaniach polskich, Karaków 2003.

H. Pross (red.), Die Zerstörung der deutschen Politik. Dokumente 1871-1933, Frankfurt am Main 1983.

A. Pufelska, Die Judäo-Kommune- ein Feindbild in Polen. Das polnische Selbstverständnis im Schatten des Antisemitismus 1939-1948, Paderborn 2007.

 

Pufelska, Agnieszka, dr, realizuje projekt badawczy w Instytucie Historii Uniwersytetu w Poczdamie. Rozprawa doktorska pt. „Judäo-Kommune” - das Feindbild in Polen. Das polnische Selbstverständnis im Schatten des Antisemitismus 1939-1948. Zainteresowania naukowe: historia kultury, historia Żydów w Europie oraz stosunki polsko-niemieckie. Ostatnie publikacje: Die Aufklärung jenseits der Aufklärung - zur Vorgeschichte des modernen Antisemitismus, [w:] (red.) Hans-Joachim Hahn, Olaf Kistenmacher, Beschreibungsversuche der Judenfeindschaft: Zur Geschichte der Antisemitismusforschung vor 1944, München 2014; Allianzen ohne Aussicht: Die polnisch-sächsische Union und die Hohenzollermonarchie, [w:] (red.) Frank Göse, Winfried Müller, Kurt Winkler, Anne-Katrin Ziesak (2014), Preußen und Sachsen. Szenen einer Nachbarschaft, Dresden 2014; Zwischen Bürgerlichkeit und Naturgeschichte. Naturforschende Gesellschaft zu Danzig als Vorbild für die Berliner Naturfreunde, [w:]
(red.) Liliana Lewandowska, Katarzyna Szczerbowska-Prusevicius, Włodzimierz Zientara,
Vergangenes in Erinnerung rufen. Beiträge zur Kulturgeschichte des Königlichen Preußen, Berlin 2014.

 

29197