Maria Wojtczak
"Drang nach Osten"
Drang nach Osten („napór na Wschód”, „parcie na Wschód”) to hasło polityczne pojawiające się powszechnie w kontekście wzajemnych stosunków polsko-niemieckich. Występuje najczęściej w brzmieniu niemieckim, zarówno w tekstach polskich, jak i nie niemieckojęzycznych. Postrzegane jest jako odzwierciedlenie wpływu Prus, a później Niemiec na historię Polski.
Pochodzenie hasła nie jest znane. Prawdopodobnie zostało ono użyte po raz pierwszy przez polskiego krytyka literackiego, historyka, publicystę i polityka Juliana Klaczkę (1825-1906) w 1849 r. W reakcji na negatywne postanowienia Parlamentu Frankfurckiego (1848) w kwestii polskiej Klaczko skierował list otwarty do Georga Gervinusa, zatytułowany Die deutschen Hegemonen. Offenes Sendschreiben an Herrn Georg Gervinus (Niemieccy hegemoni. List otwarty do pana Georga Gervinusa). Georg Gervinus (1805-1871) był historykiem i narodowo-liberalnym politykiem, krytycznie nastawionym do Bismarcka. Klaczko przedstawił w liście swoje rozczarowanie rewolucją w Niemczech w roku 1848, przeciwstawiając „prawdziwe Niemcy, które krzyżują w imię krzyża, w imię cywilizacji deprawują, a w imię wolności ujarzmiają”, Słowianom, którym przypisał prawo do równouprawnienia narodów (Lawaty 1986, 44, 48). Wtedy to posłużył się określeniem „niemiecki pochód na Wschód” (Zug nach dem Osten), które w późniejszym czasie przyjęło formę „napór na Wschód” (Drang nach Osten). Wkrótce weszło ono na stałe zarówno do polskiej, jak i niemieckiej narodowej ideologii, i otrzymało zróżnicowany wydźwięk. Klaczko opatrzył hasło „pochód na wschód” cudzysłowem, co może sugerować, że przejął je z wcześniejszych, niewłasnych publikacji.
Spopularyzowane przez niego i zastosowane do historiografii polskiej hasło zrobiło z czasem oszałamiającą karierę. Już w roku 1861 zostało przejęte przez Karola Szajnochę w dziele Jadwiga i Jagiełło, w którym postawił tezę o konieczności unii polsko-litewskiej – wynikającej właśnie z Drang nach Osten, ponieważ, jak uważał, ani Polska, ani Litwa nie są w stanie samodzielnie przeciwstawić się Niemcom. Z dzieł Szajnochy korzystał obficie Henryk Sienkiewicz, pisząc Trylogię, a wpływ jego twórczości na kolejne pokolenia Polaków, podobnie jak i piszących w tym samym duchu Józefa Ignacego Kraszewskiego, Marii Konopnickiej czy Bolesława Prusa, jest nie do przecenienia i pozwala przypuszczać, jak silnie pojęcie Drang nach Osten utrwaliło się w świadomości polskiej.
Niemieckie pojęcie Drang w pierwszej połowie XIX w. miało nieco inne znaczenie niż ma obecnie. Oznaczało właściwość – wewnętrzną, nieuświadomioną siłę pchającą człowieka z niejasnych pobudek ku określonym czynom, stojącą w opozycji do rozsądku nadającego ludzkiemu działaniu kontrolowany kierunek. W takim też znaczeniu Drang znalazł zastosowanie w nazwie popularnego prądu w literaturze niemieckiej, określanego mianem „okresu burzy i naporu” – niem. Sturm und Drang (1767-1785). Pojęcie Drang kojarzono szczególnie ze znanym cytatem z Fausta Goethego o człowieku dobrym podążającym za „ciemnym pędem” (dunkler Drang), w polskim przekładzie nazwanym „mroczną pokusą”: „Człowiek dobry w mrocznej swej pokusie świadomy jest głęboko prawej drogi” (Goethe 2002, 303). Drang użyte w odniesieniu do całego narodu funkcjonuje podobnie jak pojęcia „duch narodu” czy „wola narodu”, które w gruncie rzeczy opisują indywidualne psychologiczne stany, nieuświadomione i niesterowalne instynkty, porównywalne z siłami natury powodującymi wzrost roślin.
Drang nach Osten sugeruje zatem, iż Niemcy, podążając za mniej lub bardziej uświadomionym instynktem, gnani niezdolnym do odwrotu „ciemnym” dążeniem, wtargnęli na Wschód. Przy tym „Niemcy” lub „naród niemiecki” pojmowani są tu jako „organiczna jedność, wykazująca się wspólnie właściwościami dążenia na Wschód” (Wippermann 1981, 4). Opisane przez romantyków tzw. „charaktery narodowe” są jedynie konstrukcjami wyobrażeniowymi, w których odzwierciedla się życzeniowe myślenie o sobie i innych. W tym konkretnym przypadku mamy do czynienia z utworzonym na podstawie uprzedzeń stereotypem narodowym. Istotę i dynamikę tego hasła kształtuje założenie, z którego ma wynikać, że wszelkie polsko-niemieckie antagonizmy można objaśniać wyłącznie niemiecką potrzebą poszerzenia „przestrzeni życiowej” na Wschodzie, stanowiącą niejako niemiecki historyczny przymus o darwinistycznym podłożu.
W niemieckiej historiografii pojęcie Drang nach Osten pojawiło się później niż w polskiej. W periodyku „Historische Zeitschrift” w latach 1860-1863 ukazały się dwa obszerne artykuły dotyczące Polski pod rozbiorami i germanizacji Marchii Wschodniej, w których historycy Georg Waitz (1813-1886) i Wilhelm Wattenbach (1819-1897), bezsprzecznie pod wpływem poglądów E. M. Arndta (1769-1860), J. G. Fichtego (1762-1814), G. W. F. Hegla (1770-1831) i F. L. Jahna (1778-1852), propagatorów wyjątkowości ducha narodu niemieckiego, prezentowali przekonanie, jakoby germanizacja Wschodu stanowiła naturalną, nieuniknioną konsekwencję słabości Polski i słowiańskiego ducha. Waitz podkreślał, że powołaniem niemieckiej kultury jest „rozszerzać się ku Wschodowi”. W podobnym duchu wypowiadali się kolejni historycy niemieccy, np. Heinrich von Sybel, Georg von Below, uzasadniając potrzebę panowania Niemców na Wschodzie przez pryzmat XIX-wiecznych poglądów na państwo narodowe.
Teza o niemieckim Drang nach Osten była i jest nadal w określonych okolicznościach bardzo chętnie przywoływana przez zaangażowaną publicystykę historyczną i polityczną, przez samych polityków, pojawia się także w tekstach o aspiracjach naukowych dotyczących kwestii narodowych (np. we współczesnej polskiej prasie chrześcijańsko-narodowej). Hasło Drang nach Osten utożsamiane bywa z wszelkimi przejawami obecności Niemców i niemieckiej kultury w Polsce, co dowodzi braku znajomości jego istoty i historyczno-mentalnego kontekstu. Wystarczy wskazać na propozycję zmiany dotychczasowej nazwy ulicy Ludwika van Beethovena na Ludwiga van Beethovena zgłoszoną przez radę miejską w Warszawie i artykuł opisujący to przedsięwzięcie zatytułowany Pełzające Drang nach Osten na ul. Beethovena (Marcin Gogulski, Salon 24, 03.07.2012). W szeregu publikacji prasowych z ostatnich lat na wydarzenia gospodarcze czy polityczne na styku niemiecko-polskim reagowano tytułami: Drang nach Osten. Deutsche Bahn wybuduje dworzec w Świnoujściu, Drang nach Osten w wersji delighte i delux, Nowe niemieckie pełzające parcie na wschód czy Drang nach Osten. Niemcy kolonizują Wschód, uciekając przed Zachodem.
Podobnie jak „historię”, która oprócz samego procesu dziejowego ma zawsze drugi wymiar – to, co się na jej temat opowiada i pisze, tak i hasła polityczne należy postrzegać w ich dwoistości. Z jednej strony określają, deformują lub sugerują rzekomą rzeczywistość, dlatego trzeba je poddawać weryfikacji, z drugiej natomiast, jako pojęcia, mity czy wyobrażenia, wymagają naukowej analizy i dekonstrukcji. W polskiej, czeskiej i sowieckiej historiografii XX w. posługiwano się chętnie określeniem Drang nach Osten dla przedstawienia niemieckiego ekspansywnego dążenia do poszerzenia granic w odniesieniu do nowszej historii, podczas gdy w Prusach/Niemczech w XIX i XX w. odnosiło się ono do historii dawnej. To spowodowało, że argumenty używane dla wsparcia tezy o niemieckim dążeniu na Wschód rozpościerają się od średniowiecza poprzez wiek XIX i XX aż po współczesność.
Powrót Germanów na drugi brzeg Łaby na początku X w. uważa się powszechnie za punkt zwrotny, określający początek Drang nach Osten. Wielu historyków uznaje to zjawisko za główny motyw historii Europy Środkowej na przestrzeni kolejnego tysiąclecia. Podczas gdy Germanie próbowali dostać się na drugi brzeg Łaby, Frankowieprzesuwali się w stronę Renu, a Słowianiew stronę Dniepru. Od schyłku XII w. stale napływali na Wschód osadnicy z obszaru Cesarstwa Niemieckiego. W późnym średniowieczu lokalni władcy śląscy sprowadzali grupy kolonistów z Niemiec południowych i środkowych. Z czasem, głównie osadnicy ze Śląska, przybywali także do Wielkopolski i Małopolski. Dokumenty historyczne wspominają o pierwszych osadnikach niemieckich w Wielkopolsce już w 1210 r. Koloniści osiadali w grodach, rzadziej we wsiach, swoją pracą przyczyniali się do zmian w obszarze kultury miejskiej i wiejskiej. Dopiero w XIV i XV w. zaczęli się asymilować poprzez zawieranie małżeństw, jak również dzięki napływowi Polaków do miast. Jednym z najwcześniejszych zabytków świeckiej poezji polskiej jest 21-strofowa, anonimowa Pieśń o pewnym wójcie krakowskim Albercie, napisana po buncie niemieckiego wójta Alberta (1312) przeciwko polskiej zwierzchności, rozpoczynająca się od słów: „Kto w fortunie ma nadzieję”. Utwór ten powstał pomiędzy rokiem 1317 a 1320 i jest dokumentem świadczącym o polsko-niemieckich napięciach:
"Natura niemiecka do tego mnie wiodła.
Niemiec gdziekolwiek stąpi swoją nogą,
Trzyma się stale zawsze tego godła:
Wszystkich poniżyć, nie słuchać nikogo.
Żaden natury swej zmienić nie zdoła" (Szczur 2003, 468).
Z czasem niemieccy książęta i królowie podporządkowywali sobie nowe prowincje na wschodzie. Najbardziej spektakularnym przykładem jest powstanie w XIII w. państwa zakonu krzyżackiego (→ Krzyżak). Sprowadzony, by wspomóc ewangelizację Prusów, opanował militarnie ziemie późniejszych Prus Wschodnich, podbił niektóre ziemie Polski i Litwy. W XIV w. bezprawnie zajął Pomorze Gdańskie, zaatakował Kujawy i Wielkopolskę. Wielka wojna zakończona polsko-litewskim zwycięstwem pod Grunwaldem (1410) i pokojem toruńskim (1411) zmusiła zakon do zaprzestania ataków. Ekspansja zakonu krzyżackiego, prowadzona w XIV i na początku XV w. przede wszystkim na południowych i wschodnich wybrzeżach Bałtyku, przyspieszyła proces osiedlania Niemców na Wschodzie. Wiek XV przyniósł intensywną polonizację niemieckiej emigracji. W miastach, gdzie mieszkały większe skupiska ludności niemieckiej, proces ten przebiegał wolniej. Początkowo język stanowił poważną barierę zarówno we wzajemnych stosunkach, zarówno w kontaktach z władzami miasta, jak i w praktykach religijnych. Sąsiedztwo Niemców wywarło trwały wpływ na język polski. Staropolszczyzna zapożyczyła szereg wyrazów z języka niemieckiego w takich dziedzinach jak: organizacja miejska (burmistrz, gmina, sołtys, wójt), budownictwo (ratusz, rynek, plac, cegła, kielnia), sądownictwo (glejt), handel (jarmark), rzemiosło (kuśnierz, bednarz, ceglarz), a także życie codzienne czy rozrywka (taniec). Słownictwo górnicze jest w ogromnej mierze niemieckie. Niemieckiego pochodzenia jest również słowo „szlachta”. Z czasem wspólnota wyznania mogła się stać, tak jak to miało miejsce w przypadku katolików niemieckich, pierwszą i najważniejszą płaszczyzną polonizacji niemieckich kolonistów. Przykładem mogą być tu poznańscy Bambrzy – niemieccy osadnicy z okolic Bambergu, katolicy, sprowadzeni do Poznania na początku XVIII w. przez władze miasta, by zasiedlić opuszczone i zniszczone wojną północną okoliczne wsie. Na końcu XIX w. wśród katolickich mieszkańców podpoznańskich wsi nie było już ani jednej osoby deklarującej narodowość niemiecką. Poznańscy Bambrzy pozostają jednak fenomenem. Kwestię komunikacji werbalnej pomiędzy Polakami a Niemcami można podsumować sformułowaniem, że podczas gdy Polacy znali język niemiecki i dzięki niemu mogli poznawać niemiecką kulturę, Niemcy najczęściej nie znali polskiego i stąd też brało się ich przekonanie, że polska kultura właściwie nie istnieje.
W XVIII w. na terenach m.in. wschodniej części Pomorza Zachodniego powstało państwo brandenbursko-pruskie. Król Prus Fryderyk II, pod którego rządami Prusy stały się jednym z najsilniejszych państw europejskich, dążył do kolejnych podbojów ziem na wschodzie Europy. W XIX w. kolonizacja terenów wschodnich stała się priorytetem niemieckiej polityki. Pruska/niemiecka historiografia, zainteresowana dotychczas jedynie państwem, ignorowała proces osadnictwa na wschodzie, jednakże w drugiej połowie XIX w., kiedy obok historii państwowej do głosu doszła historia narodowa, zjawisko średniowiecznej ekspansji niemieckiego osadnictwa na wschodzie nabrało wymowy politycznej. Statystyki wykazywały nieubłaganie, że liczba opuszczających tereny wschodnie Niemców ma tendencję zwyżkową. Podczas obrad Parlamentu Frankfurckiego w 1848 r. pisarz i polityk Wilhelm Jordan (1819-1904) w czasie trzydniowej debaty na temat Polski sprzeciwił się w swoim przemówieniu odbudowaniu niezależnego polskiego państwa narodowego i poparciu dla polskich powstańców, opowiadając się równocześnie za „zdrowym egoizmem narodowym” (Volksegoismus), uzasadnionym negatywną oceną Polski i Polaków:
„Nasze prawo nie jest niczym innym jak prawem silniejszego, prawem podboju. Tak, my podbijaliśmy, ale te podboje zostały dokonane na takiej drodze i w ten sposób, że nie można ich cofnąć. […] Przewaga plemienia niemieckiego nad większością plemion słowiańskich, być może z wyjątkiem rosyjskiego, jest faktem, który musi narzucać się każdemu bezstronnemu obserwatorowi i przeciwko takim […] historycznym i biologicznym faktom nie można niczego dokonać jakimkolwiek dekretem motywowanym kosmopolityczną sprawiedliwością. […] Ostatni akt tego podboju, wielce okrzyczany rozbiór Polski, nie był, jak to nazwano, ludobójstwem, ale niczym innym, jak tylko proklamacją śmierci, która nastąpiła wcześniej; niczym innym, jak pogrzebaniem od dawna rozkładających się zwłok, które nie mogły być dłużej tolerowane pomiędzy żywymi” (za Imhof 1996, 183).
Prawo silniejszego legitymizowało więc prawu do podboju. Podczas gdy państwa niemieckie utworzyły w 1871 r. niemieckie państwo narodowe według opcji małoniemieckiej (czyli z wyłączeniem Austrii i z wiodącą rolą Prus), rozgromiona w 1866 r. przez Prusy Monarchia Habsburska przekształciła się w Austro-Węgry i przyznała Galicji autonomię. To właśnie z tego powodu – liberalizacji polityki narodowościowej – w polskiej historiografii zaczął funkcjonować – i nadal funkcjonuje – pogląd, jakoby nadrzędnym wrogiem Polski są i zawsze były Prusy/Niemcy, nie zaś Austria (→ mit Austrii w popkulturze; → mit Austrii w literaturze). Winą za upadek państwowości polskiej obciążono zatem – obok carskiej Rosji – tylko Prusy, a później zjednoczone pod ich auspicjami Niemcy. Kiedy w 1886 r. pruski Landtag uchwalił ustawę o wzmocnieniu niemieckości w Prusach Zachodnich i w Prowincji Poznańskiej, tzw. ustawę osiedleńczą, a Bismarck powołał do życia pruską Komisję Kolonizacyjną, na nowo rozgorzał niemiecko-polski konflikt wokół polityki osadniczej. Przez historyków prusofilskich polityka osadnicza określana była jako wielkie dokonanie narodu niemieckiego, przez polskich natomiast – piętnowana jako odwieczny niemiecki „napór na wschód”. Ostateczny bilans aktywności Komisji Kolonizacyjnej okazał się negatywny dla strony niemieckiej: przekazywanie Niemcom po korzystnych cenach polskich majątków wyzwoliło aktywną świadomość narodową u dotychczas w miarę lojalnych względem Niemców polskich chłopów. W 1891 r. powołano do życia Związek Wszechniemiecki (Alldeutscher Verband), nacjonalistyczną organizację polityczną, której ideolodzy walkę o przestrzeń życiową dla Niemiec uzasadniali ciasnotą przestrzeni, głodem ziemi i potrzebą ciągłej regeneracji sił narodu.Popierali imperialistyczną politykę Niemiec, hołdując zasadzie: „Niech na nowo ożyje dawny napór na wschód” (za Wippermann 1981, 87) oraz propagując rozszerzenie posiadłości kolonialnych i dążenia do hegemonii w Europie. Jeden z czołowych przedstawicieli ideologii Związku Wszechniemieckiego, Paul de la Garde (1827-1891), propagator ekspansyjnej kolonizacji terenów przygranicznych, wzywał: „Potrzebujemy ziemi przed progiem naszych domów!” (za Pross 1983, 283) Związek Wszechniemiecki wywarł duży wpływ na inne organizacje niemieckie, w tym na powołany w 1894 r. Ostmarkenverein – Niemiecki Związek Marchii Wschodniej, nazywany także Związkiem Popierania Niemczyzny na Kresach Wschodnich lub popularnie Hakatą. Na przełomie XIX i XX w. związek ten liczył ok. 22 tys. członków. Działalność rozwiązanej przez nazistów Hakaty zastąpiła powołana w 1933 r. organizacja Bund Deutscher Osten, BDO (Związek Niemieckiego Wschodu). Celem związku było umocnienie narodu niemieckiego na wschodzie, praktyczna realizacja „naporu na Wschód” oraz nazistowskiej polityki zyskiwania przestrzeni życiowej na wschodzie (Lebensraum).
W świadomości Niemców pojęcie Drang nach Osten ma nieporównywalnie mniejsze, prawie żadne znaczenie. Jego miejsce zajął strach przed Drang nach Westen („parcie na zachód”), przekonanie permanentnie obecne w XIX w., ożywające w licznych opisach najazdu Azjatów na Europę Środkową. Kojarzone tylko i wyłącznie z interesem Prus, poza ich granicami nie spotkało się z odzewem, a w hitlerowskich Niemczech zredukowane zostało do „wątpliwego hasła propagandowego”. Rozpowszechniony mniej więcej od połowy XIX w. fantom panslawizmu stał się prędko hasłem odwrotnym do „naporu na wschód”. Jako „zagrożenie ze wschodu” (Gefahr aus dem Osten) stało się swoistą kompensacją i prawie wiernym odbiciem niemieckiego, rzekomo wrodzonego, „naporu na wschód”. Szczególnej ostrości wyobrażenie to nabrało w przemowie jednego z czołowych przywódców Niemiec hitlerowskich, Heinricha Himmlera, skierowanej w 1941 r. do dowódców SS, przygotowujących się do napaści na ZSRR, w której nawiązał do „azjatyckich zagrożeń ze wschodu”: „Jeśli wy, panowie, walczycie tam na wschodzie, prowadzicie tę samą walkę, którą przed wielu, wielu wiekami, wciąż na nowo prowadzili nasi ojcowie i przodkowie. To ta sama walka z tym samym podczłowiekiem” (za Stein 1967, 114). O trwałości wyobrażenia o zagrożeniu ze strony „azjatyckich hord” w niemieckiej świadomości świadczą plakaty wyborcze zachodnioniemieckich partii z 1949 r., przedstawiające skośnookich, azjatyckich mężczyzn z młotem i kowadłem w dłoni, prezentowane dziś na wielu wystawach, m.in. w Niemieckim Muzeum Historycznym w Berlinie, powielane aż do lat 70. w ramach zimnej wojny.
W XIX w., tj. w epoce silnie ożywionego nacjonalizmu, gdy Polska znalazła się ostatecznie pod zaborami, cała dotychczasowa historia była postrzegana i interpretowana przez pryzmat narodowości. Obraz agresywnego wobec Polski średniowiecznego państwa niemieckiego, które miało zapoczątkować wielowiekowy niemiecki Drang nach Osten, znacznie wzmocnił swoją żywotność. Elementem opisu państwa i postulowanym ideałem były „naturalne granice”. Wielu myślicieli, geografów, filozofów, historyków podkreślało wtedy wagę usytuowania państwa w środowisku geograficznym, twierdząc, że naród spełni swą historyczną rolę wtedy, gdy określi naturalne granice i wzmocni świadomość narodowej siły. Dwa czynniki stworzyły korzystne warunki dla uzasadniania rozwoju terytorialnego Niemiec w XIX w. przy wykorzystaniu argumentacji z zakresu geografii, nauk politycznych, ekonomicznych i historii. Z jednej strony była to wojna z Francją, przypadająca na czas, gdy budząca się w wielu krajach Europy świadomość narodowa pokazała Niemcom, że ich rozbicie terytorialne stanowi przeszkodę w utworzeniu silnego państwa narodowego; z drugiej, w obliczu tej samej wrogiej Francji, łatwiej eksponowano to, co tworzyło istotę ducha narodowego Niemców. Rozchwianie dotychczasowego ładu społecznego i wynikająca stąd utrata orientacji wobec dokonujących się w tamtym czasie gwałtownych zmian modernizacyjnych ułatwiła zwrot ku Herderowskiej koncepcji Volku, upatrującej w nim szczególnej siły w walce z uprzemysłowieniem, urbanizacją, w ochronie natury, rodzimego krajobrazu i społecznej wspólnoty. W swojej Myśli o filozofii dziejów Herder biadał nad losem Słowian uciskanych przez Niemców, przyczyniając się tym samym do ukształtowania obrazu „łagodnego Słowianina” stojącego naprzeciw „wojowniczego Germanina”. Zaprzeczenie poglądów Herdera stanowi pojęcie Ostkolonisation wprowadzone do historiografii niemieckiej na początku XIX w. w odniesieniu do średniowiecznego osadnictwa niemieckiego na wschodzie przez historyka Johanna Friedricha Reitemeiera. W wydanej przez niego w 1805 r. historii Prus Reitemeier połączył pojęcie kolonizacji z germanizacją terenów słowiańskich, nadbałtyckich i węgierskich. Jest on także twórcą teorii o szerzycielach kultury (Kulturträger), również w odniesieniu do osadnictwa średniowiecznego. Teoria ta szybko zdobyła zwolenników, stała się prototypem wzorca, jak prowadzić akcję kolonizacyjną na terenie zaboru pruskiego. Pojęcie Kulturträger utożsamiano ze świadomym swej misji Niemcem, kolonistą, którego obecność na terenach zaboru pruskiego miała być dobrodziejstwem dla słabych, wymagających pruskiego wsparcia polskich mieszkańców zaboru (→ niemieckie posłannictwo na Wschodzie). „Wydobyła się nagle na wierzch utajona żądza panowania nad światem i pomnożyła się dziesięciokrotnie. Przed Niemcami otworzyły się nieograniczone perspektywy. Ujawniła się potrzeba mitu, który odpowiadałby tym ambicjom i który pokrywałby rozległe przestrzenie” (Minder 1948, 6-7). Geograf, August Zeune (1778-1853), przekonywał, że przestrzeń między Morzem Północnym i Alpami, Renem a Odrą jest darem Boga dla Niemiec, przy czym wahał się między Odrą a Wisłą. Zeune udowadniał, że centralne usytuowanie geograficzne Niemiec sprawia, że są one krainą „błogosławieństwa dla sąsiadów, Europy i całego świata” (Wolff-Powęska 2000, 23). Pomysły na ukształtowanie granic Niemiec przybierały różne kształty, najsilniejsze było przekonanie, że Niemcy to „punkt środkowy Północy i Południa” (Arndt 1912, 88). Powołany do życia w 1815 r. Związek Niemiecki nie odpowiadał wyobrażeniom Niemców o granicach ich państwa. Dominować zaczęły głosy nawołujące, by Niemcy ukształtowali swoje granice „zgodnie z naturą”. Friedrich Ratzel (1844-1904) sformułował i wprowadził do geografii politycznej prawo „rosnących przestrzeni”, które, stosowane już w wilhelmińskich Niemczech jako „przestrzeń życiowa na Wschodzie” (Lebensraum im Osten), stało się z czasem elementem nazistowskiej ideologii. Kontynuatorem jego myśli był Karl Haushofer (1869-1946), niemiecki generał, geograf i geopolityk, traktujący rozwijanie geopolityki za swój moralny obowiązek, widzący w przestrzeni życiowej Niemców „misterium” i spełnienie niemieckich nadziei. Georg Wegener (1865-1939) głosił w redagowanym przez Haushofera czasopiśmie „Geopolityka”, że „parcie do poszerzenia przestrzeni stanowi jedną z najbardziej elementarnych, absolutnych cech każdego energicznego państwa” (Wegener, 549). Do czołowych ideologów przestrzeni życiowej należał także polityk, z wykształcenia teolog, Friedrich Naumann, który w książce zatytułowanej Mitteleuropa sformułował koncepcję polityki niemieckiej. Koncepcja ta zakładała, że Europa powinna stać się tworem gospodarczo-politycznym podporządkowanym państwu niemieckiemu. Jednym z punktów programu Naumanna była germanizacja. Przekonywał, że Niemcy potrzebują moralnego odrodzenia oraz nowego etosu politycznego. W kontekście maksymy: „kto chce żyć, musi walczyć” głosił, iż „nauka w walce o byt między państwami musi przeniknąć do głębi całe życie narodu niemieckiego”. Pod wpływem Friedricha Ratzela, twórcy „geografii człowieka”, dowodził: „każde wielkie polityczne ciało musi posiadać odpowiednie ideały rozszerzenia przestrzennego, jeśli nie chce cofnąć się do stanu stagnacji, konfliktu i pesymizmu” (Naumann 1911, 24-26). Wizja Mitteleuropy przyświecała elitom politycznym Niemiec podczas I wojny światowej przy wyznaczaniu celów wojennych i planowaniu nowego porządku europejskiego po oczekiwanym zwycięstwie Państw Centralnych. Z kolei idea Lebensraum dała początek myśli o zdobyciu dla Rzeszy terenów aż po Ural, które po wojennej wygranej mieli zasiedlić mieszkańcy „czysto nordyckiej krwi”. Wizja ta została uzasadniona w niepublikowanej za życia książce Hitlera z 1928 r., zatytułowanej Das zweite Buch, będącej kontynuacją idei zawartych w Mein Kampf. Z narodowosocjalistycznej idei Lebensraum, a także z przekonania o niemieckiej „rasie panów” (Herrenvolk, Herrenrasse) oraz z hitlerowskiej interpretacji idei Drang nach Osten, zrodził się jeszcze na długo przed rokiem 1939 tzw. Plan Wschodni (Generalplan Ost), nazistowski projekt osiedleńczy i germanizacyjny dotyczący terenów położonych na wschód od III Rzeszy, zakładający hegemonię Niemiec od Portugalii do Uralu, całkowitą eksterminację Żydów oraz większości Słowian, pozostawienie Polaków w charakterze niewolniczej siły roboczej zredukowanej do ok. 4 mln głów.
Kwestia obecności Niemców na wschodzie Europy jawiła się jako problematyczna już na początku XIX w. i w czasach późniejszych, gdy trzeba było wyjaśnić fakt, że obszar narodowy nie pokrywa się z obszarem językowym. Przyjmowano tu tłumaczenie, jakoby to narody słowiańskie wdarły się siłą na zwarty niemiecki obszar narodowy, tworząc enklawy, m.in. czeską i polską. W XIX w. utrwaliło się przekonanie, że „Drang nach Osten, uzasadnione jako prawo kulturowo-geograficzne, miało stanowić zadanie dla przyszłych pokoleń, mających uwolnić Europę Wschodnią od »niszczącego kulturę ducha azjatyzmu«. Należało przywrócić Niemcom ich centralne położenie i powiązać z nimi graniczne państwa Rosji, które potrzebują Niemiec jako »nauczyciela« i »gospodarczego przewodnika«” (Hassinger 1926, 148).
W okresie I wojny światowej o „niemieckim naporze na wschód” wypowiadali się także nieniemieccy działacze polityczno-narodowi, np. Tomasz Garrigue Masaryk w książce Nowa Europa. Stanowisko słowiańskie (1918) czy Roman Dmowski w swoich licznych tekstach publicystycznych. W książce Niemcy, Rosja i kwestia polska (1907) ten ostatni określił Niemcy jako największego wroga narodu polskiego, postulując dla przeciwwagi współpracę z Rosją. Podobne stanowisko zajmował Zygmunt Wojciechowski (1900-1955), twórca Instytutu Zachodniego w Poznaniu, w publikacji Polska – Niemcy. Dziesięć wieków zmagania (1945). Edmund Osmańczyk, publicysta i politolog, sformułował w 1948 r. na łamach czasopisma „Odra” definicję hitleryzmu, w której nawiązał do Drang nach Osten:
„Hitleryzm jest rozpęczniałym nienawiścią do narodów słowiańskich nacjonalizmem niemieckim. Rodowodu hitleryzmu należy szukać w dziejach stosunku Niemiec do słowiańskich sąsiadów. Drzewo hitleryzmu rosło w narodzie niemieckim przez tysiąclecie. […] Parcie na wschód, rozpoczęte przez Gerona wymordowaniem Słowian połabskich, było początkiem hitleryzmu” (Osmańczyk 1948).
Osmańczyk nie traktował „parcia na wschód” jako wyrazu tęsknoty niemieckiej duszy, podkreślał natomiast nieszczęsne dla narodu niemieckiego skutki tego hasła, postrzeganego jako aksjomat historyczny.
W tym samym czasie wykształcił się radykalnie odmienny punkt widzenia. Benedykt Zientara, historyk-mediewista, w swoich publikacjach podkreślał, że średniowieczni książęta nie myśleli o poszerzeniu granic Niemiec, a już w ogóle o poszerzeniu niemieckiej „przestrzeni życiowej”, ostrzegając, że konieczne jest zachowanie ostrożności w przenoszeniu nowoczesnych kryteriów narodowych w warunki panujące w średniowieczu. Wprawdzie istniała średniowieczna niemiecka ekspansja, ale należy pojmować ją w ramach całościowej europejskiej przepaści kulturowej, sięgającej od południowego zachodu po północny wschód. Zientara proponował, by w dyskursie naukowym nie stosować nacechowanego emocjami pojęcia Drang nach Osten, sugerującego, jakoby niemiecka psychika z gruntu była stworzona do przestępczości i do panowania nad innymi. Tym, którzy propagują tezę Drang nach Osten, pisał Zientara, należałoby wytknąć świadome lub nieświadome przekonanie o istnieniu specyficznego (niemieckiego) charakteru narodowego. W 1960 r. na łamach „Tygodnika Powszechnego” Antoni Gołubiew (1907-1979) opublikował artykuł Mit o Drang nach Osten. Kierował się wtedy, wraz z ówczesną redakcją „Tygodnika”, chęcią złagodzenia podsycanego przez komunistów napięcia między Niemcami a Polakami. Podkreślał, że nie ma ani biologicznej, ani duchowej, ani też geopolitycznej konieczności niemieckiego parcia na wschód. Drang nach Osten nazwał mitem utrwalonym w społeczeństwie m.in. przez polską publicystykę. Gołubiew wyrażał przekonanie, że niemiecka ekspansja na wschód w przeszłości wynikała nie tylkoz jakiejś prawidłowości historycznej czy konsekwentnie realizowanego programu politycznego.
Po 1945 r. w Polsce i pozostałych krajach bloku wschodniego refleksję naukową zdominował paradygmat marksistowski, który odrzucał romantyczne wizje charakteru narodowego i związane z nim dążenia. W okresie stalinowskimhasło Drang nach Osten funkcjonowało w krajach socjalistycznych jako element antyniemieckiego wizerunku wroga. W Niemieckiej Republice Demokratycznej natomiast o „imperialistyczne parcie na wschód” oskarżano Niemcy Zachodnie. Posługując się hasłem Drang nach Osten, krytykowano imperialistyczną politykę niemiecką, uznając w oparciu o marksistowskie teorie, że stanowi ono element niedemokratycznej przeszłości Niemiec. W Republice Federalnej Niemiec mówiono chętniej o średniowiecznym osadnictwie niemieckim, o starych ziemiach wschodnich Niemiec, natomiast wyraźnie unikano pojęcia Ostkolonisation. W 1981 r. ukazała się monografia niemieckiego historyka Wolfganga Wippermanna poświęcona hasłu Drang nach Osten. Autor przekonywał, że wyobrażenie o ponadczasowym i ponadklasowym „niemieckim parciu na Wschód” możliwe jest tylko wtedy, gdy uzna się teorię o istnieniu charakterów narodowych za prawdziwą, a to oznaczałoby jego zdaniem budowanie kolejnych uprzedzeń. Wippermann skłania się do uznania „parcia na wschód”za stereotyp, na którego żywotność składa się szereg politycznych i geograficznych koncepcji niemieckich skupionych wokół problematyki granic, przestrzeni państwa i roli Niemiec w Europie. Wippermann postuluje, by obok odwołań do prac historiograficznych poszerzyć bazę źródłową dla zbadania hasła Drang nach Osten o teksty prasowe, a nade wszystko o beletrystykę i literaturę trywialną, która w XIX i XX w. była skutecznym nośnikiem ideologii. Szczególna rola przypada tu również podręcznikom do historii oraz świętom, pomnikom, budynkom, obrazom oddziałującym na historyczną świadomość szerokich rzesz. Jako hasło ideologiczne pojęcie to bezsprzecznie miało związek z rzeczywistością – niemiecka ekspansja na Wschód nie odbywała się wyłącznie drogą pokojowego osadnictwa, lecz także podbojów i w dużej mierze była wynikiem przemocy. Próby uznania jej konkretyzacji w haśle Drang nach Osten tylko i wyłącznie za mit czy stereotyp wydają się pomijać reguły semantyki historycznej – rezygnują z odczytania zawartego w pojęciach i hasłach pierwiastka czasu. Historia to nie tylko zdarzenie, historia to także opowieść, dwugłos, w którym rolę opowieści często przejmują hasła wchodzące na trwałe do świadomości kolejnych pokoleń (zob. Reinhart Koselleck 1973).
Drang nach Osten stał się także atrakcyjnym wątkiem literackim i zyskał rozgłos dzięki powieści Gustava Freytaga (1816-1895) Soll und Haben (Winien i ma, 1855) oraz jego studiom historycznym Bilder aus der deutschen Vergangenheit (Obrazy z niemieckiej przeszłości), w których nawoływał do „poszerzenia niemieckiej ziemi na Wschodzie”, uznając to za „najwspanialszy czyn niemieckiego narodu”. Freytag należał do najbardziej poczytnych pisarzy niemieckich w drugiej połowie XIX aż do lat 60. XX w. Dzięki tej ogromnej popularności temat „parcia na wschód” zadomowił się na dobre w niemieckiej powieści, szczególnie w literaturze polsko-niemieckiego pogranicza, przynosząc również takie utwory jak opublikowana w 1926 r. powieść Hansa Grimma powieść pt. Volk ohne Raum (Naród bez przestrzeni), której tytuł zrobił swoistą karierę jako slogan polityczny w Republice Weimarskiej, a następnie w okresie narodowego socjalizmu. Z kolei w polskich, czeskich czy węgierskich narracjach narodowych drugiej połowy XIX w. Drang nach Osten oznaczał zawsze to samo: niemiecką odwieczną chęć zdobycia krajów położonych na wschód od Łaby, połączoną z wymuszaną germanizacją języka i kultury, brutalnymi wojnami, wrogą polityką i pogardą wobec podbijanych narodów. Specyficzny wyraz utożsamienia zła zadawanego innym narodom i ich krainom nadał pojęciu Drang nach Osten Stefan Żeromski (1864-1925) w powieści Wiatr od morza (1922), tytułując jeden z jej osiemnastu rozdziałów właśnie: Drang nach Osten.
Długi szereg niemieckich powieści z końca XIX w., z nurtu literatury pogranicza zwanej Ostmarkenliteratur (literatura Marchii Wschodniej), opisuje zmagania Niemców-kolonistów na Wschodzie i kreuje z upodobaniem postać wspomnianego już Kulturträgera, siewcy niemieckiego ducha i szerzyciela niemieckiej kultury (→ niemieckie posłannictwo na Wschodzie), najczęściej osamotnionego wśród polskich mieszkańców zaboru pruskiego. Przykładem literackiego przetworzenia hasła Drang nach Osten jest powieść Der Zug nach dem Osten (1898) mało znanej niemieckiej pisarki Annie Bock (1867-1905). Tytuł powieści brzmiący tak samo jak sformułowanie Klaczki Pochód na wschód, zapowiada powieść osadzoną w realiach prowadzonej przez Cesarstwo Niemieckie polityki kolonialnej. Oto do protestanckiej osady Buchenwalde, położonej w dawnych Prusach Zachodnich, powołana w roku 1886 do życia Królewska Komisja Kolonizacyjna posyła Feliksa Graacha, młodego Niemca oddanego sprawie kolonizacji, celem realizacji „pochodu na wschód” według dążeń owej Komisji. Powieść Annie Bock zawiera szereg stereotypowych wyobrażeń o Polakach, Polsce (→ polnische Wirtschaft; → piękna Polka; → polnische Freiheit; → szlachetny Polak) i niemieckiej kolonizacji terenów położonych na wschód od Łaby, tak bardzo silnie wpływających na relacje polsko-niemieckie. Graach jest przekonany, że pracą i wysiłkiem „można wypracować nowy świat”. Ten nowy świat to w pigułce kolonia w Buchenwalde: niemieccy schludni protestanci zajmujący polskie ziemie w roli misjonarzy i nauczycieli dobrej pracy, gospodarki, prawa i jedynej słusznej niemieckiej kultury. „Tylko ci, którzy działają, pracują w wielkim wysiłku ludzkości – tylko ci mają prawo do sukcesu, do szczęścia” (Bock 1898, 413). Bohater powieści ponosi klęskę. Musi opuścić kolonię w Buchenwalde, mimo iż zdołał wybudować tu ewangelicki kościół i sprowadzić do niego pastora. Nie potrafi jednak sprostać wymaganiom Komisji Kolonizacyjnej. Nie jest wzorem kolonizatora, zbyt łatwo ugina się pod naciskiem polskich mieszkańców Buchenwalde. Tym bardziej ciekawe wydaje się przesłanie powieści Annie Bock, które brzmi: niemieccy osadnicy na wschodzie mieli do odegrania rolę żywej tarczy skierowanej przeciwko słowiańskiej fali we wschodnich prowincjach cesarskich Niemiec. „Polskie ziemie wykupywane przez Komisję Kolonizacyjną miały spełniać rolę uzdrawiającej inicjatywy rolnictwa uprawianego w wielkim stylu” (Nipperdey 1992, 595-609). Jeśli Komisja nabywała jakąś polską posiadłość, czyniła to – w ujęciu Bock – tylko w jednym celu: „Polacy muszą się wynieść…. Niemcy z Zachodu muszą wejść na ich miejsce! Nic nie pomoże, musi tak już być” (Bock 1898, 207-208). Tylko poprzez walkę o dominację niemieckiej kultury, niemieckiej polityki, protestantyzmu i wyeliminowania przeciwnika ucieleśnionego przez polskość i katolicyzm, można zabezpieczyć niemiecki interes narodowy.
Opowieść o Feliksie Graachu zaskakuje w kontekście historii miejscowości, w której osadzona została akcja powieści. Otóż Buchenwalde to polski Bukowiec (wieś położona w gminie Bukowiec na południowym skraju Borów Tucholskich), którą w 1894 r. wykupiła z rąk władającego wsią rodu Czapskich Komisja Kolonizacyjna (powieść Annie Bock ukazała się cztery lata później). Mimo iż wieś była katolicka, przeszła we władanie ewangelików, którzy wybudowali tu swój kościół. Powieść Annie Bock jest napisana literacko poprawnie, z wyczuwalnie silnym akcentem naturalistycznym, doskonałą umiejętnością indywidualizacji postaci, co nie jest oczywiste w kontekście dziesiątek propagandowych, trywialnie napisanych, wręcz prymitywnych powieści niemieckich autorów o polskich ziemiach, pruskiej kolonizacji i Drang nach Osten,ukazujących się w tym samym okresie. Pochód na wschód oznaczał według Bock narzucenie wszystkim mieszkańcom kolonii Buchenwalde – zarówno Polakom, jak i Niemcom – wyznania protestanckiego. Przyjęcie wyznania protestanckiego stało się według autorki warunkiem osiedlania się Niemców w Buchenwalde: „Bo tu, w tej okolicy, być katolikiem oznacza być Polakiem” (Bock 1898, 150). U Annie Bock narzucenie jedynie słusznego, bo „w niemiecki sposób” pojętego etosu pracy, wiąże się z przekonaniem, że Polacy to jakoby zdrajcy, ludzie niemądrzy, niesamodzielni, zabobonni, choć czasem i sympatyczni albo nawet porywający (młoda służąca Polka – Raska Jarezka), jednak wszyscy wymagają prowadzenia mądrą i silną niemiecką ręką. A uczciwość niemieckiego kolonisty, lojalność wobec Komisji Kolonizacyjnej, której Feliks Graach zawdzięcza swoją wyśmienitą (misyjną) posadę, wymaga wierności doktrynie protestanckiej (→ Polak-katolik i Niemiec-protestant).
Tekst Annie Bock jest z jednej strony zbeletryzowanym opisem procesów dokonujących się pod koniec XIX w. w Bukowcu (wykupienie wsi przez Komisję Kolonizacyjną, wybudowanie wbrew całkowicie katolickiej ludności osady kościoła ewangelickiego), z drugiej zaś strony dokumentuje nastroje, przekonania, sugeruje rozwiązania, a nade wszystko dowodzi, że temat „naporu na Wschód”był szczególnie istotny dla ludności pogranicza (powieść nie przebiła się na rynku ogólnoniemieckim), aktualny, rozpalał emocje i pociągał za sobą szereg stereotypowych wyobrażeń, choćby to o nierozłącznym splocie wyznania z narodem. Przykład powieści Bock po raz kolejny pokazuje, jak literatura piękna przyczyniła się do utrwalenia pojęcia Drang nach Osten i odwrotnie – do utrwalenia wyobrażeń o zagrożeniu dla Niemiec płynącym ze strony słowiańskiego Wschodu.
Bibliografia
E.M. Arndt, Werke, hrsg. von W. Steffens, Berlin 1912, t.7.
L.C. Belzyt, W cieniu bieżącej polityki i ideologii: Drang nach Osten, [w:] H. H. Hahn, R. Traba, M. Górny, K. Kończal (red.), Deutsch-polnische Erinnerungsorte, Paderborn 2012.
A. Bock, Der Zug nach dem Osten,Berlin 1898.
N. Davies, Boże igrzysko. Historia Polski, tom 1, Kraków 1991.
J. W. Goethe, Dzieła wybrane, pod red. S. H. Kaszyńskiego, przełożył K. Lipiński, Poznań 2002, t.2.
H. Hassinger, Das deutsche Reich. [w:] F. Heidrich, H. Leitner, R. Sieger (red.), Andrees wirtschaftliche Länderkunde, Wien 1926, t.1.: Europa.
M. Imhof, Polen 1772 bis 1945, Frankfurt a.M. 1996.
R. Koselleck, W.-D. Stempel (red.), Geschichte. Ereignis und Erzählung, München 1973.
J. Krasuski, Niemcy i Drang nach Osten, [w:] „Przegląd” 2004, nr 35.
A. Lawaty, Das Ende Preußens in polnischer Sicht. Zur Kontinuität negativer Wirkungen der preußischen Geschichte auf die deutsch-polnischen Beziehungen, Berlin 1986.
H. Lemberg, Drang nach Osten – mit i rzeczywistość, [w:] A. Lawaty, H. Orłowski (red.), Polacy i Niemcy. Historia – kultura – polityka, tom 17, Poznań 2003, s. 33-38.
A. Leszczewicz, Osadnictwo niemieckie w Polsce, [w:] „Kronikarz. Magazyn obywatelski” 26.09.2010, http://kronikarz.org.pl/opinie/97-hyde-park/1013-osadnictwo-niemieckie-w-polsce.
R. Minder, Allemagne et Allemandes, Paris 1948.
F. Naumann,Geist und Glaube, Berlin 1911.
T. Nipperdey, Deutsche Geschichte 1866-1918, München 1992, t.2.
E. Osmańczyk, Rodowód hitleryzmu, [w:] „Odra” 1948, nr 14.
H. Pross, Die Zerstörung der deutschen Politik. Dokumente 1871-1933, Frankfurt a.M. 1983.
G. H. Stein, Die Geschichte der Waffen-SS, Düsseldorf 1967.
S. Szczur, Historia Polski: Średniowiecze, Kraków 2003.
G. Wegener, Erdraum und Schicksal,[w:] „Zeitschrift für Geopolitik” 1931.
W. Wippermann, Der „deutsche Drang nach Osten”. Ideologie und Wirklichkeit eines politischen Schlagwortes, Darmstadt 1981.
M. Wojtczak, Literatur der Ostmark. Posener Heimatliteratur (1890-1918), Poznań 1998.
A. Wolff-Powęska, Przestrzeń i polityka w niemieckiej myśli politycznej, Poznań 2000.
B. Zientara, Z zagadnień terminologii histerycznej: „Drang nach Osten”, [w:] S.Herbst (red.), Społeczeństwo, gospodarka, kultura. Studia ofiarowane Marianowi Małowistowi w czterdziestolecie pracy naukowej, Warszawa 1974.
Wojtczak, Maria, dr hab., profesor Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, kierownik Zakładu Historii Literatury Niemieckiej w Instytucie Filologii Germańskiej UAM w Poznaniu, germanistka. Autorka rozprawy doktorskiej pt. Prowincja Poznańska w literaturze niemieckiej 1890-1918 (1995) i habilitacyjnej - Wyznania pisarek konwertytek 1850-1918 (2007). Zainteresowania badawcze: literatura niemiecka w XIX w., literatura i religia, literatura trywialna.