Agnieszka Pufelska
Podobieństwo w różnicach: antysemityzm w Polsce i Niemczech
Analiza interakcji między niemieckim i polskim antysemityzmem wymaga doprecyzowania używanych pojęć. Z pewnością antysemityzm nie jest jednorodnym prądem, musi być więc rozumiany jako kompleks dyskursów, form myślowych i praktyk, które w zależności od kraju i społeczeństwa mają inne historyczne pochodzenie. W tej wielowarstwowości można jednak dostrzec pewien historyczny i kulturowy ciąg następstw. Pouczającą definicję antysemityzmu prezentuje Alina Cała:
„Antysemityzm – ideologia, światopogląd lub prąd polityczny zawierający zespół uprzedzeń wobec Żydów. Związany głównie z formowaniem się koncepcji nacjonalizmu i totalitaryzmu, bazował na tradycji antyjudaizmu. Czasem odwoływał się do rasizmu, błędnie wyodrębniając Żydów jako rasę antropologiczną. W szerszym znaczeniu – określenie nastawień społecznych objawiających się światopoglądem, w którym ważną rolę odgrywa wroga postawa, agresja słowna lub fizyczna, nieprzychylne sądy uogólniające i uprzedzenia wobec Żydów oraz uzasadnienie takich postaw przesłankami religijnymi, narodowymi, rasistowskimi, politycznymi, bądź ekonomicznymi” (Cała 1998, 1, 42-45).
Ogólnie antysemityzm można rozumieć jako „brutalną praktykę wymierzoną w Żydów w słowach i czynach” (Claussen 2011, 179.). Należy przy tym podkreślić, że antysemickich definicji wroga nie można wprost porównywać do nieantysemickich, gdyż nie chodzi tu tylko o wrogość względem obcych czy zwykłą ksenofobię. Mimo że mają one pewne punkty wspólne, to jednak historia antysemityzmu – jak żadna inna – jest historią (abstrakcyjnego) obrazu „Żyda”, od którego kategorycznie odgranicza się obraz własny. Parafrazując Jean-Paula Sartre’a, antysemici wymyśliliby Żydów także wtedy, gdyby ich nie było (Sartre 1948, 43).
Jednak antysemityzm nie musi przyjmować agresywnych i wyraźnie dostrzegalnych form. „Ukryty antysemityzm” wyraża się bowiem w nawiązaniach, dygresjach czy pozornie „pozytywnych opiniach”, które ponownie stereotypizują Żydów jako grupę, zastępując w ten sposób jedno błędne zbiorowe przekonanie drugim. Wymienić należy w tym miejscu powszechną opinię o domniemanych umiejętnościach przywódczych Żydów, do których często się nawiązuje, by w ten sposób promować tezę, iż chcą oni zawładnąć światem. Należy też oddzielić antysemityzm jako światopogląd od antysemityzmu rozumianego w kontekście ruchu politycznego. Można wspierać idee antysemickie, nie będąc zarazem zwolennikiem żadnej partii propagującej antysemityzm. Może też być na odwrót: wrogi Żydom program partii antysemickich nie musi iść w parze z przekonaniami ich zwolenników. Te funkcjonalne i świadome formy wrogości względem Żydów mają wspólne struktury znaczeniowe, orientacyjne i tożsamościowe. W dużym uproszczeniu można opisać antysemicki obraz świata za pomocą trzech zasad: personalizacji procesów społecznych skutkującej powstaniem teorii spiskowych; konstrukcji zbiorowości ukierunkowanych na pielęgnowanie swojej tożsamości; manicheizmu, który kategorycznie dzieli świat na dobro i zło i który grupę prawdziwych lub wyimaginowanych Żydów przypisuje do sfery zła, a ich zniszczenie uważa za sposób na uleczenie świata.
W obliczu różnorodności i liczby antysemickich wypowiedzi obecnych w przestrzeni publicznej można dokonać jedynie ogólnego przeglądu przyczyn, celów i treści wrogich Żydom, jakie stworzone zostały w różnych epokach w Polsce i w Niemczech. W centrum zainteresowania znajdą się zatem widoczne kontynuacje: zarówno średniowieczne oskarżenia pod adresem Żydów, jak i rasistowskie obrazy wroga wykazują istnienie głęboko zakorzenionego w kulturze chrześcijańskiej zasobu motywów antyżydowskich, które w każdej epoce podlegały aktualizacji.
Chrześcijański antyjudaizm
Od kiedy w IV w. chrześcijaństwo stało się w Cesarstwie Rzymskim religią państwową, Kościół postanowił zmierzyć się z żydowskością nie tylko w wymiarze religijnym. Ograniczył więc prawa żydowskiej mniejszości, którymi dysponowała dotąd jako „religia dozwolona” (podczas gdy wiele wyznań nie-chrześcijańskich zostało całkowicie zabronionych), a chrześcijański antyjudaizm zaczął się coraz bardziej rozprzestrzeniać w strefie wpływów Imperium. W kolejnych stuleciach na synodach i soborach uchwalano prawo (np. zakazy konwersji na judaizm, zawierania małżeństw między chrześcijanami i Żydami czy wspólnego spożywania posiłków), które prowadziło do odseparowania Żydów od chrześcijan, a docelowo miało ich wykluczyć z życia społecznego. Poprzez ustalenia Soboru laterańskiego IV (1215) Żydzi stali się grupą izolowaną. Wykluczono ich ze sprawowania urzędów publicznych, a poprzez odpowiednie oznaczenie ubrań mieli być zawsze rozpoznawalni jako członkowie narodu odrzuconego przez Boga. Równocześnie sobór zdogmatyzował naukę o transsubstancjacji (przemianie chleba i wina w ciało i krew Chrystusa), co spowodowało formułowanie wśród wiernych nowych oskarżeń przeciwko Żydom. Posądzano ich o ciągłe odtwarzanie męki Chrystusa poprzez bezczeszczenie Hostii symbolizującej ciało Jezusa czy też maltretowanie chrześcijańskich dzieci, których krew miała być wykorzystywana do różnych rytuałów. Z powodu rozpowszechniających się we wspólnocie chrześcijańskiej zarzutów o bezczeszczenie hostii oraz dokonywanie rytualnych mordów Żydzi byli coraz częściej demonizowani i postrzegani jako poplecznicy szatana. Chociaż kościelne władze starały się walczyć z tymi wrogimi Żydom legendami, wyobrażenia te przekształciły się z przesądów ludowej pobożności w silnie oddziałujące przekonania, które aż do XX w. powodowały wrogość względem Żydów.
Chrześcijański antyjudaizm zaostrzył się po roku 1348, kiedy Europę opanowała zaraza – zgodnie w ówczesnymi pogłoskami wywołana przez Żydów, którzy mieli zatruć wodę. Po tym, jak w wyniku zarazy i głodu populacja Europy zmniejszyła się o jedną trzecią, mit „zatruwania studni” zebrał krwawe żniwo: zakrojone na szeroką skalę prześladowania Żydów, wzmocnione przez wymuszone zeznania i palenie na stosie. W wielu miejscach Żydom wydzielono specjalne strefy zamieszkania. Na terenach niemieckojęzycznych już w 1462 r. powstało pierwsze getto we Frankfurcie nad Menem. Umiejscowiona na marginesie późnośredniowiecznego i wczesnonowożytnego społeczeństwa egzystencja Żydów coraz bardziej odpowiadała obrazowi Żyda w nauczaniu kościoła. Antyżydowską dyskryminację łatwo było interpretować i uzasadniać jako realizację woli bożej.
W XII w. do religijnego legitymizowania chrześcijańskiej wrogości do Żydów dołączyły motywy ekonomiczne i społeczne. To wtedy do życia powołany został stereotyp Żyda jako handlarza i lichwiarza. Wykluczeni z możliwości posiadania i uprawiania ziemi oraz przynależności do chrześcijańskich gildii kupieckich i rzemieślniczych, Żydzi zaczęli zajmować się drobnym handlem i pożyczaniem pieniędzy. Stało się to możliwe dzięki kościelnemu zakazowi pobierania odsetek, który zabraniał chrześcijanom takiego obrotu pieniędzmi. W XIV w. papieże i sobory potępiały tę działalność finansową jako „żydowską lichwę”, przyczyniając się tym samym do wzmacniania animozji i sporów między chrześcijańskimi dłużnikami a żydowskimi wierzycielami. W ten sposób wykrystalizował się stereotyp bezwzględnego i żądnego pieniędzy Żyda, który stał się skutecznym narzędziem wywoływania konfliktów i prowokowania prześladowań rzekomych ciemiężycieli chrześcijan, często ustawianych w roli „kozła ofiarnego”.
Kolejnym powodem pogorszenia się sytuacji społecznej Żydów były zmiany prawa, które miało ich chronić. Wraz z osłabieniem Świętego Cesarstwa Rzymskiego w XIII i XIV w. prawo regulujące życie jego żydowskich mieszkańców, które dotychczas gwarantowało im ochronę mienia i wolnego handlu, istotnie straciło na znaczeniu. Decyzje o prawach Żydów podejmowano na coraz niższym szczeblu, a początkowy zamysł ochrony prawnej, który przyświecał uchwalonym przepisom, ustąpił miejsca zainteresowaniu jedynie nowymi możliwościami pobierania podatków. Na Żydów nałożone zostały więc dodatkowe opłaty i wysokie podatki za ochronę i zezwolenie na pobyt, zależne całkowicie od łaski lokalnego władcy, który w każdej chwili mógł im nakazać opuszczenie miejsca zamieszkania.
Religijna, ekonomiczna i społeczna stygmatyzacja Żydów doprowadziła na przełomie XII i XIV w. do fali prześladowań, w efekcie których prawie całkowitej likwidacji uległy średniowieczne gminy żydowskie. Najpierw wygnano Żydów z Anglii (1290) i Francji (od 1306 r.), w XV i XVI w. przepędzano Żydów z licznych państw niemieckich, w 1492 r. z Hiszpanii, a w latach 1496-97 z Portugalii. Duża grupa uciekinierów ratowała się ucieczką na wschód, gdzie pogromy nie miały takiej intensywności jak np. w Niemczech, a władcy obiecywali Żydom skuteczną ochronę i swobody. Już książę wielkopolski Bolesław Pobożny w 1264 r. wydał w Wielkopolsce tzw. „Statut kaliski”, nadający Żydom szerokie przywileje. Nawiązując do przywileju cesarza Fryderyka II z 1236 r., statut ten nakładał na ludność żydowską stałe podatki, które należały się władcy, natomiast Żydom gwarantował bezpieczeństwo prawne i równouprawnienie gospodarcze. Przywileje nadane w „Statucie kaliskim” zostały podtrzymane przez Kazimierza III Wielkiego i kolejnych królów Polski, a od 1569 do 1772 r. przez Rzeczpospolitą Obojga Narodów. Lokalni władcy chętnie przyjmowali na swoje ziemie Żydów, przede wszystkim ze względu na ich znaczenie ekonomiczne: Żydzi byli istotnym czynnikiem gospodarczym, gdyż przenosili na dane tereny praktykowane zasady handlu oraz pieniądze.
Pod koniec średniowiecza, w efekcie upadku zachodnioeuropejskich Żydów i ich prawie całkowitego zaniku na tych obszarach, Królestwo Polskie, a później Unia Polsko-Litewska, stały się zarówno pod względem liczebnym, jak i w aspekcie religijno-kulturowym centrum Żydów w Europie. Wzrost liczby Żydów i prożydowskie nastawienie polskich władców nie zawsze jednak znajdowały poparcie wśród ludności. Chrześcijańskie mieszczaństwo i szlachta niższego szczebla, obawiając się konkurencji w handlu, postulowały zniesienie przywilejów, a Kościół katolicki sprzeciwiał się napływowi ludności o innej wierze i wnosił o jej izolację, wydzielenie specjalnych dzielnic oraz oznakowanie ubrań. Nowe akty prawne – De non tolerandis Judaeis – dały w XV w. asumpt do coraz częstszego wypędzenia Żydów z różnych miast Polski. Proces ten zapoczątkowała we wczesnym XIV w. Bydgoszcz. W 1483 r. wypędzono Żydów z Warszawy, zaś w 1494 r. krakowscy Żydzi zasiedlili Kazimierz. Na porządku dziennym były też kampanie o charakterze religijnym, które swój punkt kulminacyjny osiągnęły w 1453 r. wraz z przyjazdem do Polski Jana Kapistrana – wyposażonego w uprawnienia inkwizytorskie franciszkanina. Za wstawiennictwem prymasa Zbigniewa Oleśnickiego i z poparciem zadłużonej u Żydów drobnej szlachty udało mu się wywrzeć presję na króla Kazimierza IV, który wycofał wcześniej potwierdzone przywileje.
Mimo tych przeciwności losu w XVI w. liczba ludności żydowskiej w Polsce zwiększała się tak znacząco, że powstało tu największe skupisko Żydów na świecie. W Polsce kontynuowano tradycje aszkenazyjskie i stworzono wysoce samodzielny wschodnioeuropejsko-żydowski świat z autonomiczną administracją i własnym językiem (jidysz). Ok. 1500 r. w Polsce i Litwie żyło ok. 25 tys. Żydów, a w połowie XVII w. już 500 tys., czyli 5% całej ludności (Pickhan 2008, 277). Wraz ze wzrostem ich gospodarczego znaczenia w państwie polsko-litewskim rósł też poziom ich kultury, a także uznanie dla duchowości i religijności polskich Żydów w oczach diaspory.
Przełom XV i XVI w. wraz z nastaniem czasów reformacji i kontrreformacji przyniósł koniec „złotego wieku” Żydów w Polsce. Do pogorszenia wzajemnych stosunków, obok tradycyjnych konfliktów religijnych, doprowadziły też napięcia gospodarcze. Ludność żydowska trudniła się w Polsce handlem i lichwiarstwem, a dla szlachty była też sponsorem, dzierżawcą lub poddzierżawcą. W swojej książce Historia Żydów w Europie Środkowej i Wschodniej Heiko Haumann wskazuje, że podobne role przypisano Żydom również w innych krajach, ale tylko w Polsce mieli oni niemalże monopol na pobór myta i podatków, prowadzenie młynów, gorzelni, browarów, gospód, a także na zarządzanie dobrami ziemskimi. Żydzi często przejmowali rolę pośredników w obrocie gospodarczym między miastem i wsią oraz w całym społeczeństwie, które nie darzyło ich szczególną sympatią ze względu na wysługiwanie się szlacheckim wyzyskiwaczom. Jednak niezależnie od wrogości ze strony Kościoła katolickiego, zadłużonej drobnej szlachty oraz chrześcijańskiej konkurencji, najgorzej układały się stosunki Żydów z chłopstwem, które stanowiło zdecydowaną większość społeczeństwa. Dla chłopów Żydzi byli tylko narzędziem ucisku w rękach ziemskich władców – a gardzono nimi tym bardziej, że czerpali z tego zysk (Haumann 1998, 35 i n.). Prawdziwa katastrofa wydarzyła się jednak podczas powstania kozackiego (1648-1651) pod przywództwem Bohdana Chmielnickiego, podczas którego doszło do krwawych pogromów, co kosztowało życie prawie 100 tys. Żydów.
Koniec religijnej tolerancji w Rzeczypospolitej nadszedł w XVII w. wraz z eskalacją wojen polsko-szwedzkich, polsko-tureckich, a także konfliktów z Moskwą i kozaczyzną. Pod wpływem kontrreformacji coraz popularniejsze stawało się utożsamianie Polaków z katolicyzmem (→ Polak-katolik). Ataki na Żydów zyskiwały poparcie Kościoła katolickiego, również szlachta coraz silniej domagała się zniesienia przywilejów ludności żydowskiej. W XVIII w. pojawiały się coraz częściej oskarżenia o dokonywanie przez Żydów mordów rytualnych i bezczeszczenie Hostii. Ponadto w kazaniach i kościelnych pismach zarzucano Żydom szerzenie wśród ludności wiejskiej alkoholizmu. Popularność tych zarzutów oraz łatwość ich rozpowszechniania sprawiały, że chrześcijańska większość postrzegała mało zintegrowanych Żydów, żyjących najczęściej w sztetlu (małe miasteczko funkcjonujące w ramach żydowskiej dzielnicy), jako „obcych” wewnątrz państwa. To na nich przenoszono obawy wywoływane przez kryzysy gospodarcze, polityczne, światopoglądowe czy nawet anomalie meteorologiczne i obwiniano za ich skutki. Na tym tle wrogość w stosunku Żydów mogła w wieloetapowym procesie wniknąć w polską kulturę ludową.
Podczas gdy w Rzeczypospolitej niechęć do Żydów wykazywały głównie niższe warstwy społeczne i Kościół, domagające się zniesienia ich przywilejów, w państwach niemieckich powszechna była ona także na dworach królewskich i książęcych, gdzie antyżydowskie nastawienie nie było dla nikogo tajemnicą. Pod hasłem przewodnim „Do czego przydają nam się Żydzi?” prowadzona była polityka oscylująca pomiędzy wyzyskiem fiskalnym a kulturowym wykluczeniem. Najlepszym przykładem gospodarczej dyskryminacji Żydów była polityka pruskiego króla Fryderyka II. Jego zdaniem mieszkający w Prusach Żydzi powinni byli rozwijać się tylko w takim stopniu, w jakim mogli przysłużyć się realizacji ambitnych celów fryderycjańskiej polityki gospodarczej. By zatrzymać napływ „bezużytecznych” Żydów (szczególnie z Rzeczypospolitej Obojga Narodów) do Prus, zostali oni podzieleni na sześć klas. Najwyżej umiejscowieni byli nieliczni „ogólnie uprzywilejowani”, którzy byli równi statusem z chrześcijańskimi kupcami i mogli swobodnie się przemieszczać. Za nimi plasowały się trzy kategorie „uprzywilejowanych chronionych Żydów”, którzy mogli poruszać się po określonych terenach. Ci, którzy nie otrzymali prawa pobytu, uznawani byli za Żydów „nieuprzywilejowanych chronionych”. Nie mieli żadnych praw i nie mogli się żenić, podobnie jak niższa kategoria – Żydów „tolerowanych”. Najniższą kategorię stanowili Żydzi będący pracownikami żydowskich przedsiębiorstw i domostw, których prawo pobytu zależało od umowy o pracę. Obie te grupy stanowiły zdecydowaną większość ludności żydowskiej w Prusach. Wyższe klasy były odpowiedzialne za zbiorowe opłaty, które stale podwyższano i które wpędzały wiele rodzin w ubóstwo. Te zaostrzone przepisy doprowadziły ostatecznie do tego, że większość Żydów została wyparta lub wypędzona z miast.
W XVIII w. zasada przydatności naznaczyła także kulturowy stosunek Niemców do mniejszości żydowskiej. Dla oświeceniowych filozofów, jak Voltaire, Immanuel Kant czy Stanisław Staszic, judaizm był wyznaniem barbarzyńskim, moralnie zdegenerowanym, skostniałym i nietolerancyjnym. Charakterystyczną cechą pogłębiającej się przepaści pomiędzy żydowskością a oświeceniową wiarą w rozum było coraz częstsze postrzeganie Żydów nie tylko jako członków wspólnoty religijnej, lecz także jako narodu, ludu czy państwa. Głosy opowiadające się za integracją dotychczas wykluczonej mniejszości żydowskiej i uznające jej zdolność do „poprawy”, jak np. radcy dworu pruskiego Christiana Wilhelma von Dohma, autora memoriału Über die Bürgerliche Verbesserung der Juden (O obywatelskiej poprawie Żydów) z roku 1781, który wpisał się w debatę o emancypacji Żydów w państwach niemieckich, początkowo spotykały się wśród filozofów oświecenia ze sporą niechęcią. W mniemaniu ówczesnych myślicieli Żydzi mieli cechy wspólnoty niedojrzałej i tak ukształtowanej przez tradycję, język i idee, że nie ma wśród jej członków ani woli, ani zdolności do sprostania oczekiwaniom epoki oświecenia. Stare uprzedzenia o charakterze religijnym, dotyczące rzekomej moralnej degeneracji Żydów, pojawiły się w tym czasie w nowej odsłonie jako przekonanie o braku kultury (kultura żydowska uznawana była za zacofaną i prymitywną, czyli swoistą nie-kulturę). Wykreowany ówcześnie obraz Żydów stanowi fundament współczesnej niechęci do Żydów, oznaczając zarazem fazę przejścia od religijnych wzorców argumentacyjnych do świeckich.
Antysemityzm jako wyzwanie nacjonalizmu
Przenikanie się uwarunkowanej zarówno religijnie, jak i politycznie niechęci, czy wręcz nienawiści, do Żydów, coraz silniej wpływało także na stosunki polsko-żydowskie. Decydująca była dla nich stygmatyzacja Żydów jako obcych, którzy podobno sympatyzowali, a nawet kolaborowali z wrogiem, kiedy Rzeczpospolita w efekcie dokonanych przez Prusy, Rosję i Austrię rozbiorów przestała istnieć jako suwerenne państwo. W obliczu stałego zagrożenia i ciągle podejmowanej mobilizacji przeciwko zaborcom „kwestia żydowska” ogrywała bardzo ważną rolę. Rozwiązanie integracyjne nie było nawet brane pod uwagę, jako że Żydzi dość obojętnie odnosili się do polskiego marzenia o wewnętrznej konsolidacji i zewnętrznej niezależności przy jednoczesnych dążeniach do unifikacji narodowej i kulturowej. „Kwestii żydowskiej” i problematyki narodowej nie dało się rozdzielić. Problem asymilacji i emancypacji Żydów coraz częściej sprowadzał się do podejrzliwego pytania o to, po której stronie stoi żydowska mniejszość i czy aby nie po stronie zaborców.
Po klęsce powstania listopadowego (1830/31) Żydzi popadli w jeszcze większą niełaskę, gdyż zaczęto ich postrzegać w kategoriach wroga politycznego. Klęska narodowej walki o niepodległość wpłynęła na przejście od dotychczasowego nacjonalizmu romantycznego, artykułowanego głównie literacko, do ruchu o zdecydowanie politycznym charakterze. Wyznania w stylu Adama Mickiewicza, by widzieć w Żydach starszych braci w wierze, stały się rzadkością. O wiele częstsze były natomiast opinie odrzucające ich integrację. Relacje polsko-żydowskie układały się zatem niepomyślnie, m.in. ze względu na to, że, jak pisze Aleksander Hertz, „po upadku państwa polskiego, mogła się była utrzymać tylko mistyczna koncepcja narodu”, przez który rozumiano zamkniętą społeczność, całkowicie odmienną od innych zbiorowości narodowych. „W tym ujęciu można się było tylko zgodzić na asymilowanie się »obcych« do polskości, przy czym asymilacja ta musiała być całkowita, musiała prowadzić do zupełnej zgodności asymilującego się z przyjętą definicją Polaka” (Hertz 1961, 191).
Także w XIX-wiecznych państwach niemieckich kwestia integracji Żydów z większością społeczeństwa była tematem dosyć trudnym, a zarazem celem polityki emancypacyjnej. Otwarcie i w podtekstach oczekiwano, że emancypacja spowoduje zanik społecznej tożsamości Żydów. By stać się „dobrymi obywatelami”, musieli zostać najpierw „odżydzeni”. Jednak szerokie masy społeczne nie były gotowe uznać Żydów za równoprawnych obywateli. Nienawiść do tej mniejszości doprowadziła w 1819 r. w południowych państwach niemieckich do brutalnych wystąpień przeciwko Żydom. Jednak procesu żydowskiej emancypacji nie można już było zatrzymać. Liberalne i rewolucyjne ruchy w Europie, szczególnie rewolucja z lat 1848/49, wzmocniły postulaty obywatelskiego i politycznego równouprawnienia Żydów, a także wywołały radykalną zmianę w samoświadomości europejskich Żydów. Coraz częściej włączali się oni aktywnie w wydarzenia polityczne, zajmowali polityczne stanowiska i byli wybierani do parlamentów. Wsparcie znaleźli w partiach demokratycznych i liberalnych. Ludność żydowska przestała być religijną grupą z marginesu, znalazła się „w centrum społeczeństwa” (Rürup 1975, 80). W tej przełomowej fazie, w której doszło do konstruowania nowych tożsamości zbiorowych w wymiarze narodowym, religijnym i politycznym, idea integracji Żydów natrafiła nie tylko na wsparcie, ale także na sceptycyzm i opór w różnych środowiskach, które w zależności od interesów sięgały po argumenty religijne, narodowe, gospodarcze lub polityczne.
W polskim i niemieckim dyskursie XIX w. przypisywano Żydom winę za wszystkie społeczne zawirowania i niepewności dnia codziennego, które wiązały się z procesem industrializacji i idącym z nim w parze burzliwym przejściem od świata rolniczo-rzemieślniczego do przemysłowego. Do tamtego momentu tradycyjną rolą Żydów była przede wszystkim drobna produkcja towarów, do której na podstawie obowiązującego prawa dołączyły usługi kredytowe i pośrednictwo w handlu wymiennym. Wraz z rozwojem produkcji przemysłowej i gospodarki kapitalistycznej Żydzi coraz bardziej tracili swoją pozycję. Na zajętych przez zaborców terytoriach polskich większa część ludności żydowskiej skupiała się w miastach, głównie w związku z utratą znaczenia roli pośrednika handlowego i finansowego pomiędzy szlachtą i innymi stanami, jaką pełnili Żydzi w I Rzeczpospolitej, w wyniku upadku gospodarki feudalnej. W miastach powstały dzielnice żydowskie, w których małomieszczańska biedota tłoczyła się w poszukiwaniu pracy w handlu i rzemiośle. Wielu Żydów wyraźnie zubożało i mieszkało oraz pracowało w fatalnych warunkach. Przyrost liczby Żydów w miastach spotykał się wśród chrześcijańskiej większości z odrzuceniem i niechęcią. Społecznie zaangażowani pisarze, jak Eliza Orzeszkowa, Maria Konopnicka czy Klemens Junosza-Szaniawski, próbowali załagodzić obiegowe negatywne opinie o Żydach, wskazując na ich zubożenie i przeciwstawiając im pozytywne przykłady polsko-żydowskiej koegzystencji.
Z drugiej jednak strony niektórym Żydom udało się odnieść sukces i stali się oni znanymi przedsiębiorcami i bankierami. Dopasowanie się wyższych warstw żydowskiej społeczności do nowych warunków oraz ich ekonomiczny sukces nasiliły antyżydowskie nastroje w całej Europie. Obraz żydowskiego „lichwiarza” z czasów społeczeństwa stanowego zmienił się w wizerunek krwiożerczego „kapitalisty” w społeczeństwie klasowym. W wizerunku tym antyżydowskie i antykapitalistyczne resentymenty wzajemnie się wzmacniały. Szczególnie w czasach kryzysu postrzegano Żydów jako popleczników i intrygantów, którzy mieli czerpać korzyści z gwałtownych wstrząsów ekonomicznych. W niezrozumiałym jeszcze kapitalistycznym systemie gospodarczym „Żydzi” często pełnili rolę „kozła ofiarnego”, obarczanego winą za gospodarcze problemy i kryzysy. Takie pojęcia jak „giełdowy Żyd”, „złota międzynarodówka” czy „żydowski kapitalizm” kolportowały wyobrażenie o finansowym światowym spisku żydowskim.
Pod koniec XIX w. poza żądaniami obrony przed „żydowskimi pieniędzmi” głośne stało się nawoływanie do walki z „żydowskim socjalizmem”. Reakcje Żydów na przełom społeczno-ekonomiczny i rozpowszechniającą się nową wrogość do nich były bardzo różne. Obok syjonizmu i ideologii asymilacji dużym zainteresowaniem Żydów cieszył się też socjalizm. Socjaliści proponowali Żydom przyłączenie się do swego ruchu politycznego, który miałby rozwiązać m.in. „kwestię żydowską”. Niewiele później wielu żydowskich robotników skorzystało z tej oferty tożsamościowej. Przyjmuje się dziś w kręgach naukowych, że historia żydowskiego socjalizmu rozpoczęła się w 1876 r. od założenia w Londynie Hebrew Socialist Union. Popularność idei socjalistycznych wśród Żydów znacznie wpłynęła na ich postrzeganie w polskich środowiskach nacjonalistycznych i antysemickich. Bez trudu mogły one uznać socjalizm, uważany powszechnie za zjawisko o charakterze międzynarodowym, za żydowskie narzędzie władzy nad innymi i napiętnować socjalistów jako nowego wroga narodu polskiego lub (w niemieckim dyskursie) państwa niemieckiego. W argumentacji antyżydowskiej socjalizm (później komunizm) wraz z kapitalizmem awansował do rangi żydowskiej broni w konkurencyjnej wojnie między narodami. Dyskursywne połączenie „złotej” i „czerwonej” międzynarodówki poszerzyło antyjudaistyczną teorię spiskową o nowy wymiar – polityczny. Miejsce „żydowskiego diabła”, który chciał zniszczyć świat chrześcijański, zajęło „światowe żydostwo”, które we wszystkich dziedzinach polityki, społeczeństwa i gospodarki potajemnie, za pomocą socjalistycznych i kapitalistycznych spisków próbuje zdobyć władzę nad światem. Aktualnym zadaniem stało się nie tylko wyzwolenie ruchów politycznych spod „żydowskiego wpływu”, ale przede wszystkim odcięcie Żydów od państwa i narodu.
W efekcie międzynarodowego kryzysu gospodarczego lat 70. XIX w. antysemityzm stał się silnym ruchem politycznym w całej Europie. W Rzeszy Niemieckiej antyżydowskie resentymenty najczęściej wykorzystywane były przez ugrupowania volkistowskie oraz prasę katolicką, by w ten sposób zniesławić politykę głównego nurtu. Rok 1879, kiedy pojęcie antysemityzmu znalazło się już w powszechnym obiegu, przyniósł ze sobą pierwszy punkt kulminacyjny antysemickiej agitacji. Doprowadziła do niego radykalna rasistowska publicystyka Wilhelma Marra, masowe spotkania „Ruchu Berlińskiego” pod przywództwem nadwornego kaznodziei Adolfa Stoeckera oraz wywołany przez Heinricha von Treitschke „spór w kwestii antysemityzmu” wśród intelektualistów. Dyskurs ten kontynuowano, m.in. tworząc organizacje antysemickie oraz zbierając podpisy pod Antisemiten-Petition (Petycją antysemitów), co w listopadzie 1880 r. wywołało burzliwą debatę w pruskiej Izbie Reprezentantów. Antyżydowska propaganda przybrała na sile, gdy nędza w Galicji oraz pogromy i prześladowania w Rosji wywołały falę migracji Żydów z Europy Wschodniej i Południowo-Wschodniej do Niemiec. I chociaż liczba Żydów, którzy zostali tam na stałe, była niewielka, to antysemicka propaganda odmalowała ją w czarnych barwach jako masowy zalew Europy przez Żydów ze Wschodu. W latach 80. XIX w. falę antysemityzmu Treitschke uzasadniał swoim słynnym zdaniem o „tłumie ambitnych młodzieńców sprzedających spodnie”, którzy rok w rok „nadchodzą z niewyczerpanej polskiej kołyski przez naszą wschodnią granicę”, by w przyszłości zawładnąć „niemieckimi giełdami i gazetami” (Treitschke 1988, 9).
Antysemicka propaganda nie atakowała tylko przybyszów z Europy Wschodniej, ale też wyemancypowanych Żydów niemieckich. Ich postrzeganie nie było już uzależnione od „użyteczności”, ale od stopnia ich „emancypacji”. Wspólnym punktem wyjścia dla różnych antysemickich grup było założenie, że wyemancypowani Żydzi stanowią siłę, przeciw której trwa niemiecka wojna obronna. W ten sposób antysemityzm objawił się jako „kod kulturowy” (Shulamit Volkov), za pomocą którego chciano identyfikować Żydów w niemieckim społeczeństwie. Głównym elementem tego kodu był rasizm. Pod skrzydłami Josepha Arthura de Gobineau i Towarzystwa Wagnerowskiego w Bayreuth (Bayreuther Wagnerkreis) tendencje nacjonalistyczne, krytyczne względem kultury oraz antyliberalne, coraz silniej łączyły się z ideami rasistowsko-antysemickimi. Biologiczny sens słowa „rasa” rozpatrywano w kontekście historycznym i wyniesiono do rangi najważniejszej zasady wyjaśniającej świat. Jak podsumowuje Werner Bergmann, „za pomocą ludowych teorii rasowych znaleziono bazę do »uprzedmiotowienia« konfliktu z Żydami i uczynienia go niemożliwym do uniknięcia” (Bergmann 2002, 48).
Antysemityzm jako założenie narodowego samookreślenia opanował także retorykę polskiego ruchu narodowo-konserwatywnego pod koniec XIX w. Tacy publicyści jak Jan Jeleński czy Teodor Jeske-Choiński oraz utworzony w 1883 r. tygodnik „Rola” zwalczali równouprawnienie Żydów i propagowali różne formy „pozbycia się” Żydów, szczególnie z życia gospodarczego. Jeszcze bardziej radykalnie argumentowało założone przez Jana Ludwika Popławskiego czasopismo „Głos”, które wyniosło „nowoczesny ruch antyżydowski” do rangi „patriotycznego procesu” („Głos”, 1886, nr 4, 5). W 1891 r. „Głos” w imię „ogólnoludzkich ideałów i uczuć” wskazywał na „wyjątkową szkodliwość Żydów” i protestował przeciwko ich asymilacji („Głos”, 1891, nr 4-8, 39, 85). Niewiele później, bo w 1897 r., na politycznej scenie Królestwa Polskiego pojawiła się Narodowa Demokracja (Endecja), która w swoim programie umieściła antysemityzm, by w ten sposób skupić wokół siebie pozostałe antyżydowskie grupy. Jej przywódca, Roman Dmowski w swoich Myślach nowoczesnego Polaka wątpił, że asymilacja Żydów jest w ogóle możliwa. Sformułowane przez niego hasło „Polska dla Polaków” skierowane było nie tylko przeciwko zaborcom, ale też krajowym mniejszościom, w tym także Żydom. Wobec polskiej bezpaństwowości i marzenia o niepodległości, silnej żydowskiej konkurencji w handlu i rzemiośle, napływu z terenów rosyjskich licznych Żydów (zwanych „Litwakami”), a także powstania żydowskich ruchów politycznych nacjonalistyczne i antysemickie idee cieszyły się dużą popularnością, szczególnie wśród klasy średniej. Dla Dmowskiego i jego partii antysemityzm był formą patriotyzmu, który określał charakter narodowy. Polscy nacjonaliści odrzucali zamieszkujących Polskę Żydów, bo kiedy ci się asymilowali, uważani byli za konkurencję, a kiedy się nie asymilowali, stanowili „naród w narodzie”.
Podsumowując, można stwierdzić, że w XIX w. doszło do zmiany postrzegania Żydów – od tradycyjnego, religijnie ukształtowanego obrazu „Innego” poprzez ambiwalentny stosunek wobec ruchów asymilacyjnych aż do nowoczesnego antysemityzmu. Chociaż kwestie religijne nadal oddziaływały poprzez chrześcijański antyjudaizm, a kręgi kościelne w dalszym ciągu stanowiły źródła wrogości do Żydów, to przyjęła ona jednak bardziej nacjonalistyczno-ksenofobiczny charakter. W całej Europie powstawały partie i ruchy, które instrumentalizowały antysemityzm jako skuteczny środek politycznej agitacji. Najlepszymi tego przykładami są takie wydarzenia, jak fale pogromów w Rosji czy też rozpoczęte w 1894 r. we Francji postępowanie przeciwko Alfredowi Dreyfusowi (tzw. sprawa Dreyfusa), w efekcie którego bezprawnie skazano Dreyfusa – kapitana żydowskiego pochodzenia – na dożywotni obóz karny za zdradę na rzecz Niemiec. W różnych krajach sięgano do antysemickich sloganów, by dawać upust panującym napięciom i antagonizmom, wywołanym wszakże zupełnie innymi przyczynami: konfliktami etnicznymi, wysoką mobilnością społeczeństwa, problemami ekonomicznymi, polityczną walką o władzę czy szybkimi przemianami kulturowymi i społecznymi.
Mimo licznych podobieństw i punktów wspólnych zauważyć należy, iż nie we wszystkich krajach antysemityzm objawiał się w tej samej postaci. W porównaniu do niemieckiego antysemityzmu jego polska wersja była dużo mniej rasistowska, co wynikało z odmiennych struktur wspólnoty polsko-żydowskiej i niemiecko-żydowskiej. Podczas gdy w Niemczech propozycje „rozwiązania kwestii żydowskiej” niosły w sobie zachętę do asymilacji, w polskich kręgach narodowych trudno dostrzec podobną tendencję. Od niemieckich Żydów domagano się dopasowania się do większości, nie gwarantując w zamian społecznej akceptacji, mimo to „gotowość” do zasymilowania się była duża. Parafrazując Hannah Arendt, można stwierdzić, że większość Żydów w Niemczech stanowili parweniusze gotowi wyrzec się swej odmienności i dopasować do aktualnych trendów przyjętych przez większość społeczeństwa. Polscy Żydzi, dużo bardziej zróżnicowani kulturowo, obrali zdecydowanie inną drogę. Istnieli oczywiście tacy, których tożsamość etniczna czy religijna nie wykluczała tego, że uważali się za „polskich patriotów”. Należeli oni jednak do mniejszości. Tylko niewielka część Żydów chciała lub mogła opuścić odizolowany świat sztetla czy żydowskiej dzielnicy, by podjąć wyzwanie kulturowej asymilacji. Bardzo często żydowską samoświadomość charakteryzowało zdecydowane oddzielanie tego, co wewnętrzne, od tego, co zewnętrznego. Stosownie do tego polska wrogość względem Żydów stała się antysemityzmem konkurencyjnym, w którym chodziło o odcięcie się i pokonanie konkurencyjnego (żydowskiego) narodu, który postrzegano jako zagrożenie dla polskości. W związku z wyraźną obecnością polskich Żydów w codziennym życiu społecznym owa „żydowska konkurencja” miała charakter bardzo „namacalny” i to we wszystkich dziedzinach – czy to w gospodarce, religii, polityce czy kulturze. Właśnie dlatego – jak sądzono w antysemickich kręgach – należało ją zwalczać. To z tego powodu w Polsce dużo rzadziej niż w Niemczech odwoływano się do teorii rasistowskich – żydowski wróg, którego należało pokonać, był sąsiadem z naprzeciwka, łatwo rozpoznawalnym po ubiorze czy języku. Ponadto polscy antysemici uważali się za reprezentujących zachodnią cywilizację pionierów walki z Żydami, których narodowym zadaniem miała być obrona chrześcijańskiej Europy przed wyobrażoną żydowską dominacją. Celem tej narodowej megalomanii było ustanowienie wyższości Polaków raczej w wymiarze cywilizacyjnym niż biologicznym.
Natomiast niemiecki antysemityzm rozwijał się w zupełnie innym kierunku. Także tam początkowo uważano Żydów za konkurencję, lecz najpóźniej w latach 80. XIX w., po zakończeniu procesów emancypacji i asymilacji, niemiecka wrogość do Żydów koncentrowała się głównie na demaskowaniu „obcych” i izolowaniu ich od niemieckiego „ciała narodowego”. Nie trzeba już było tak intensywnie podkreślać, że Żydzi mają destrukcyjny wpływ na niemiecką kulturę i zwyczaje. Dużo ważniejsze stało się pytanie, „jak rozpoznać Żyda”, by móc go „wyeliminować”. Ludowy rasizm stworzył podstawy do uznania antysemityzmu za konieczność dla obrony „czystości” narodu niemieckiego, a zarazem posłużył jako usprawiedliwienie dla przybierającego na sile radykalizmu i agresji wobec Żydów. W przeciwieństwie do polskich antysemitów, którzy za zadanie przyjęli obronę zachodniej (łacińskiej) cywilizacji przed „żydowskim nihilizmem”, dla niemieckiego antysemityzmu rasowego naród niemiecki był istniejącym już ucieleśnieniem cywilizacyjnego ideału, który należało biologicznie oczyścić, względnie „wybawić” od „żydowskich wpływów”.
Droga do unicestwienia
Podczas I wojny światowej zaostrzyły się zarzuty, że Żydzi zawsze bratają się z wrogami danego narodu i wspierają ich w działaniach przeciwko Polsce (w polskim dyskursie) lub Niemcom (w niemieckim) – mimo że wielu żydowskich obywateli brało aktywny udział w walce zbrojnej, wykazując się patriotyzmem. Dla Polaków udział w antyżydowskich działaniach miał początkowo wymiar czysto materialny – dochodziło np. do plądrowania opuszczonych przez Żydów domów. Niektórzy Polacy zupełnie nie liczyli na ich powrót, więc takie zachowanie mogło wynikać z pobudek ekonomicznych, a nie antysemickich. Panująca podczas wojny nędza sprzyjała ogólnej gotowości do przemocy i sprawiała, że hasła antysemickie padały na wyjątkowo żyzną glebę. Antysemityzmu jako politycznego argumentu używały głównie partie konserwatywno-prawicowe oraz ugrupowania, które za pomocą zarzutu, że Żydzi chętnie współpracują z wrogiem, przypisywały sobie status „jedynych prawdziwych Polaków” i dyskredytowały swoją lewicową konkurencję jako prożydowską, a przez to niepatriotyczną.
W 1914 r. tysiące niemieckich Żydów dobrowolnie zgłaszały się do służby wojskowej. Zainteresowanie wojną wydawało się wspierać ich integrację z niemieckim społeczeństwem. Jednak wraz z niepowodzeniami na froncie rosła popularność antyżydowskich haseł. Już w 1915 r. antysemityzm stał się zauważalny w wojsku. Przyczyniła się do tego kampania partii prawicowo-narodowych, które kierowały do ministerstwa wojny petycje, w których zarzucały Żydom unikanie służby wojskowej. W Reichstagu sprzeciwiali się tym oskarżeniom socjaliści i „postępowcy”. Rząd przez pewien czas opierał się naciskom prawicy, aż w październiku 1916 r. zlecono sporządzenie „statystyki Żydów”, która miała podsumować ich zaangażowanie w działania wojenne. Przeciw temu „liczeniu Żydów” protestowały głównie środowiska żydowskie, skutecznie blokując publikację wyników, co z kolei utorowało drogę antysemickim insynuacjom. Z wyjątkowo agresywnej antysemickiej agitacji zasłynęła Liga Pangermańska. W 1915 r., gdy do Niemiec przybyło ok. 90 tys. wschodnioeuropejskich Żydów, Liga opublikowała broszurę pt. Die Ostjudenfrage, Zionismus und Grenzschluss (Problem Żydów ze wschodu, syjonizm i zamknięcie granic), w której ostrzegała przed zalewem „milionów nie tylko biednych, cieleśnie i zwyczajowo zdegenerowanych ludzi, ale także obcych rasowo i zażydzonych Mongołów” (za: Bergmann 2002, 68). W kwietniu 1918 r. wraz z szerzeniem się tyfusu plamistego doszło do uzasadnionego medycznie zamknięcia granic, chociaż w całej Europie Wschodniej wciąż werbowano robotników do pracy na rzecz niemieckiej gospodarki. Mimo protestów ze strony organizacji niemiecko-żydowskich oraz ministerstwa spraw zagranicznych oficjalne zamknięcie granic utrzymano do końca wojny.
Reasumując, można stwierdzić, że podczas I wojny światowej polski i niemiecki antysemityzm zachował swą ciągłość organizacyjną, osobową i ideową. Jednak wiele wskazuje na to, że upadek przedwojennego ładu w Europie, a także doświadczenie pierwszej wojny masowej i masowego umierania stały się znaczącą cezurą w jego rozwoju. Wojna i jej skutki w obu krajach zasadniczo zmieniły możliwości oddziaływania polityki antysemickiej, przy czym w Niemczech decyzje podejmowane były „odgórnie” (świadczy o tym przeprowadzenie „statystyki żydowskiej” i zamknięcie granic państwowych), co spotkało się wszakże z aprobatą szerokich mas społecznych i przy okazji sprzyjało propagandzie antysemickich ugrupowań. Natomiast w Polsce antysemityzm rozpowszechniał się w procesie „oddolnym”, brakowało bowiem narodowej władzy centralnej, a partie nacjonalistyczne stosowały antysemickie argumenty w propagandowej walce z rządami zaborców, by w ten sposób zapewnić sobie poparcie polskiej ludności.
Antysemicka propaganda partii nacjonalistycznych zmieniła się wraz odzyskaniem przez Polskę po wojnie niepodległości, a konsolidacja narodowa jawiła się jako jedno z najważniejszych zadań w oczach suwerennych władz polskich. Odrodzona po 123 latach Polska nie odpowiadała nacjonalistycznym ideałom. W tym czasie nie istniał bowiem jednorodny etnicznie polski naród, a w granicach kraju żyły liczne mniejszości narodowe, wśród nich także niemożliwa do przeoczenia społeczność żydowska (stanowiąca ok. 10% całej ludności). Sugerowanie istnienia wewnętrznego zagrożenia ze strony Żydów stało się częstą praktyką i ułatwiało przekonanie większości społeczeństwa do konieczności kształtowania państwa według zasad narodowo-konserwatywnych. Ponadto uznanie niepodległości Polski w traktacie wersalskim szło w parze z umową o ochronie mniejszości narodowych, zwaną ogólnie „małym traktatem wersalskim” czy też „traktatem mniejszościowym”, uchwaloną 28 czerwca 1918 r., która na Polsce wymusiła ochronę ludności m.in. pochodzenia niemieckiego i żydowskiego. W kręgach antysemickich traktat ów uznawano za narzędzie służące Żydom w realizacji niecnych planów – za pomocą międzynarodowych intryg mieli oni okraść Polskę z dopiero co odzyskanej suwerenności i – dzięki wsparciu Niemców – zaprowadzić w niej komunistyczne porządki.
Po zwycięstwie bolszewików w Rosji i ustanowieniu władz komunistycznych popularne w Polsce stereotypy Żydów wzmocnione zostały dodatkowo przez nowy element: widmo zagrożenia przez „żydowski bolszewizm”. Niebezpieczeństwo mające wynikać z żydowsko-bolszewickiego spisku przeciwko Polsce, kolportowane później pod pojęciem „żydokomuny”, podsycało nastroje antyżydowskie i prowadziło do licznych wystąpień antysemickich, a nawet pogromów Żydów na kresach (w powojennym Raporcie Morgenthau’a uznano jednak, że władze polskie, zarówno wojskowe jak i cywilne, nie inicjowały tych zajść). Dochodziło do nich podczas konfliktu polsko-ukraińskiego (np. we Lwowie po wyparciu Ukraińców w listopadzie 1918 r.) oraz w czasie walk polsko-radzieckich w latach 1919-1920 (np. po zajęciu Lidy, Wilna). Pogromy usprawiedliwiano jako konieczne i patriotyczne działania w obronie młodej niepodległości Polski. Antysemityzm ściśle zespolił się z antykomunizmem, wzajemnie się wspomagając. Szczególnie w środowiskach kościelno-katolickich idea pokonania „żydokomuny” przybierała postać nauki o zbawieniu. Chociaż Kościół potępiał akty agresji wobec Żydów, to w okresie międzywojennym kościelni hierarchowie, jak np. kardynał August Hlond czy też kanonizowany później za swoją ofiarną śmierć w Auschwitz podczas II wojny światowej franciszkanin Maksymilian Kolbe, nie ukrywali swojej niechęci do Żydów. W katolickiej publicystyce, np. w „Rycerzu Niepokalanej” czy „Małym dzienniku”, stale oskarżano ludność żydowską o to, iż poprzez jej domniemane koneksje z ateizmem, kapitalizmem, komunizmem czy pornografią sama była sobie winna szerzenia się antysemityzmu.
Zamordowanie w 1922 r. polskiego prezydenta Gabriela Narutowicza pokazało, że radykalizacja życia politycznego w Europie po I wojnie światowej nie ominęła także Polski, a polska prawica bezkompromisowo dążyła do władzy. Chociaż obóz rządzący po przewrocie majowym w 1926 r. prowadził pojednawczą politykę wobec Żydów (według zasad asymilacji państwowej), to po śmierci Piłsudskiego w 1935 r. koalicja się rozpadła, a w skład nowego rządu weszły głównie ugrupowania prawicowe. Nowe władze prawie jednogłośnie uznały Żydów za element obcy, obciążający ekonomicznie i powodujący rozkład moralny. Postulowały m.in. bojkot żydowskich sklepów, polonizację gospodarki, zawężenie przysługujących Żydom praw politycznych, objęcie żydowskich studentów zasadą numerus clausus, a określone zawody – zasadą numerus nullus. Obranie kursu antysemickiego, któremu towarzyszyła dyskusja nad planami wysiedlenia Żydów m.in. na Madagaskar, dodawał śmiałości radykalnym frakcjom Endecji i doprowadził w 1936 r. do agresywnych wystąpień przeciwko ludności żydowskiej, w których życie straciło wiele osób. Odgórne regulacje o charakterze antyżydowskim z lat 30. wykazywały podobieństwa do „odgórnego” antysemityzmu w Niemczech. Uznawanie w obu państwach wszelkiego zła za dzieło Żydów oraz dyskredytowanie przeciwników politycznych jako rzekomych członków tejże wspólnoty manifestowało powszechną wiarę w istnienie nie zawsze widocznego, ale wciąż obecnego wewnętrznego i zewnętrznego wroga narodu polskiego. Odwołując się do tych przekonań, można było usprawiedliwić każde działanie antysemickie: sprawca był w swojej nienawiści do Żydów moralnie niewinny, działał przecież w imieniu i dla dobra Polski. W ten sposób pomieszane zostały pojęcia winy i niewinności: sprawcy uważali siebie samych za ofiary, gdyż wierzyli w bezustanną konieczność walki o ojczyznę z jej wrogami.
Ścisłe powiązanie antysemityzmu z ideologią nacjonalizmu już w czasach Republiki Weimarskiej wpływało na negatywny stosunków wielu Niemców do Żydów. Stanowiący niecały procent ludności Żydzi stali się kozłem ofiarnym, oskarżanym o wywołanie największych problemów społecznych tego okresu: rewolucję, hiperinflację, biedę. Członkowie i zwolennicy organizacji antysemickich pochodzili głównie z klasy średniej i inteligencji. Antysemicka propaganda intensywnie podsycała strach przed rzekomo dominującą żydowską konkurencją i nawoływała do obalenia „żydowskiej” Republiki Weimarskiej. Propaganda ta przejęła volkistowskie idee rasizmu i intensywnie forsowała zmianę postrzegania „Żyda” jako rasy całkowicie przeciwnej rasie niemieckiej/germańskiej. Antysemityzm rasowy zyskał na popularności także przez bezwzględną nagonkę przeciwko demokratycznym i lewicowym politykom „zażydzonej” Republiki Weimarskiej. Po zakończeniu wojny łatwo było prawicowej agitacji napiętnować takie postaci, jak Róża Luxemburg czy Karol Radek jako (wschodnio)żydowskich rewolucjonistów i „wysłanników żydowskiego bolszewizmu”. Po rewolucji w Rosji dyskredytowano ich jeszcze bardziej jako zwolenników i sprawców wszelkich działań wywrotowych. Należy przy tym zaznaczyć, że prawica nie miała monopolu na antysemityzm. Nieprzychylność wobec "Ostjuden" (Żydów ze wschodu), którzy stanowili jedną czwartą z 560-tysięcznej mniejszości żydowskiej w Niemczech, wyrażali też politycy liberalni i socjalistyczni, jednak ich poglądy nie prowadziły do żadnych konkretnych agresywnych akcji przeciw Żydom. Brutalny antysemityzm rasowy pozostał domeną radykalnej prawicy, która za pomocą antyżydowskich aktów przemocy chciała doprowadzić do „odżydzenia” Republiki Weimarskiej i destabilizacji obowiązującego porządku. Za pomocą argumentu, że to „Żydzi” są odpowiedzialni za znienawidzone ustalenia traktatu wersalskiego i w ten sposób działają na korzyść międzynarodowego żydostwa i zachodniego kapitalizmu, doprowadzili do licznych wystąpień antyżydowskich i aktów terrorystycznych. Wymienić należy tu zamordowanie ministra spraw zagranicznych Republiki Walthera Rathenaua latem 1922 r., przeprowadzoną kilka dni później nieudaną próbę zabójstwa publicysty Maximiliana Hardena czy też pogrom w berlińskiej dzielnicy Scheunenviertel, do którego doszło w listopadzie 1923 r. W jego efekcie wiele żydowskich sklepów zostało zdewastowanych, wielu Żydów zostało rannych, a dziewięć osób zginęło.
Przewodnią rolę w antysemickiej agitacji i atakach odgrywała Narodowosocjalistyczna Niemiecka Partia Robotników (NSDAP), której doktryna oparta była na antysemityzmie i nacjonalizmie, a także odrzuceniu demokracji i komunizmu. Od 1921 r. jej przewodniczącym był Adolf Hitler. Jak pisze Werner Bergmann, antysemityzm służył NSDAP „do zdobycia przychylności ludności wiejskiej, klasy średniej i studentów, a także wewnętrznej integracji coraz bardziej zróżnicowanych szeregów partyjnych” (Bergmann 2002, 92). Polityczna kalkulacja przyniosła efekty: 30 stycznia 1933 r. Hitler objął władzę. Dzięki wsparciu „z dołu” narodowi socjaliści mogli wreszcie zacząć urzeczywistniać swoje zbrodnicze idee i postulaty. Już w kwietniu 1933 r. nazistowski reżim przeprowadził bojkot żydowskich sklepów, domów towarowych, kancelarii prawniczych i gabinetów lekarskich. Szybko zaowocowało to wprowadzeniem tzw. Berufsbeamtengesetz (ustawy, która pozwalała na odsunięcie Żydów od stanowisk urzędniczych) oraz „paragrafu aryjskiego”, co umożliwiało nowym władzom „legalne” wykluczenie Żydów ze służby publicznej, wolnych zawodów oraz usunięcie ich z uniwersytetów i szkół. Pod hasłem „Wider den undeutschen Geist” („Przeciw nieniemieckiemu duchowi”) zorganizowano 10 maja 1933 r. palenie książek. Punktem kulminacyjnym tej kampanii było spalenie przez studentów na licznych niemieckich uniwersytetach „nieniemieckiego piśmiennictwa”, głównie dzieł żydowskich autorów. Ustawy norymberskie z 1935 r. wraz z ustawą o ochronie krwi niemieckiej pozwoliły na dalsze wykluczenie Żydów z życia społecznego. Przynależność do „rasy żydowskiej” uzależniono od wyznania dziadków. Ustawy norymberskie definiowały ludzi jako Żydów „pełnej krwi” (Volljude) lub „półkrwi” (Halbjude). Choć wiele osób przez całe swoje życie nie utożsamiało się ze swym żydowskim pochodzeniem lub nawet nie byli go świadomi, także oni stali się częścią wykluczonej społeczności żydowskiej i ofiarami pseudonaukowych teorii rasowych, które stanowiły fundament nazistowskiego światopoglądu. W tej „walce rasowej” przeciwstawiano Żydów jako silną „anty-rasę”, całkowite zaprzeczenie ideału Aryjczyka. Określanie tożsamości „na podstawie krwi” było związane z ideą „żydowskiego ducha”, dostrzeganego przez antysemitów w liberalizmie, kapitalizmie, bolszewizmie i wolnomularstwie, a także z wyobrażeniem ducha żydowsko-materialistycznego, gotowego zawładnąć światem.
Antyżydowska polityka zaostrzyła się w październiku 1938 r. wraz z deportacją do Polski 17 tys. Żydów polskiego pochodzenia. Wyrzuceni z Niemiec, a jednocześnie niewpuszczeni do Polski, deportowani Żydzi błąkali się po polsko-niemieckim terenie granicznym w okolicach Zbąszynia. Ekstradycje zakończyły się dopiero w momencie, gdy Polska zareagowała na nie wydaleniem niemieckich obywateli ze swojego terytorium. W listopadzie oba kraje rozpoczęły negocjacje dotyczące losu uchodźców, zostały one jednak przerwane przez zamach na niemieckie przedstawicielstwo w Paryżu. Zamachu dokonał Herschel Grynszpan, którego rodzice należeli do zbąszyńskich Żydów. W odpowiedzi na ten atak władze nazistowskie zorganizowały ogólnokrajowy pogrom – „Noc Kryształową”. Zamordowano wówczas ok. 100 Żydów, spalono setki synagog i zdemolowano tysiące żydowskich sklepów oraz mieszkań. Tych potwornych przestępstw dopuszczono się publicznie, często w stronach rodzinnych prześladowanych Żydów na oczach sąsiadów i współpracowników. W pogromie uczestniczyło wielu Niemców, a tylko nieliczni próbowali zapobiec przemocy wobec swych żydowskich współobywateli. Po „Kryształowej Nocy” wzmocniły się naciski na emigrację. Ok. 30 tys. żydowskich mężczyzn zostało zamkniętych w obozach koncentracyjnych, których zwalniano po wymuszeniu zgody na opuszczenie terytorium Rzeszy. Umowa ze stycznia 1939 r. przypieczętowała porozumienie Polski z nazistowskim rządem, które umożliwiło łączenie rozdzielonych granicą rodzin żydowskich.
Noc z 9 na 10 listopada, jak i deportacje z Niemiec, do których doszło niewiele później, wyznaczają przejście od dyskryminacji i izolacji, praktykowanych jeszcze w roku 1933, do systematycznych prześladowań i masowego mordowania europejskich Żydów, zwanego przez sprawców „ostatecznym rozwiązaniem”. Początkiem tej ludobójczej polityki był atak na Polskę we wrześniu 1939 r. Zgodnie z nazistowską ideologią rasową nie tylko Żydzi i Romowie uważani byli za „małowartościowych”, lecz także Słowianie, a w szczególności Rosjanie i Polacy. Dlatego też podczas działań wojennych oddziały Wehrmachtu i SS obok Żydów zamordowały tysiące Polaków, głównie spośród inteligencji. W ramach rasistowskiego „oczyszczania ziemi” wcielone do III Rzeszy polskie tereny miały zostać całkowicie zniemczone poprzez deportację ludności pochodzenia polskiego i żydowskiego oraz akcję osiedlania na nich tzw. folksdojczów. W grudniu 1939 r. rozpoczęły się pierwsze masowe deportacje i wysiedlenia ludności z zajętych obszarów do Generalnego Gubernatorstwa. By zamieszkujący je Żydzi byli łatwo rozpoznawalni, od 1 grudnia 1939 r. musieli nosić na ramieniu opaskę z Gwiazdą Dawida. Kolejnym krokiem niemieckich okupantów było utworzenie gett, w których co miesiąc z powodu bardzo złych warunków mieszkalnych umierały tysiące Żydów.
Wraz z rozpoczętą 22 czerwca 1941 r. wojną ze Związkiem Radzieckim nazistowska polityka zagłady nabrała nowego wymiaru. W przeciwieństwie do wojennych potyczek na zachodnim froncie kampania na wschodzie była zaplanowana zgodnie z ideologią rasową jako wojna totalna – i jako taka od samego początku była prowadzona. W 1941 r. władze nazistowskie zdecydowały o wymordowaniu wszystkich Żydów zamieszkałych na niemieckich terenach. Kiedy na zorganizowanej 20 stycznia 1942 r. Konferencji w Wannsee wysocy rangą urzędnicy nazistowskiego aparatu uzgadniali administracyjne i techniczno-organizacyjne szczegóły „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”, systematyczne mordowanie Żydów już się rozpoczęło. Centrami tej polityki masowej zagłady były obozy koncentracyjne, z których największym był ten w Auschwitz – „dzienna wydajność” jego czterech krematoriów wynosiła 9 tys. ciał. Masowo zabijano Żydów także w obozach zagłady na wschodzie Polski. Kto nie udusił się w gazie, tego zabijała przymusowa praca. W efekcie niedostatku, głównie głodu, chorób w gettach, a także przez rozstrzelanie i deportacje do obozów zagłady ofiarami nazistowskiej polityki zagłady zostało łącznie ponad 5 mln Żydów.
Jako że niemiecka machina zbrodnicza działała głównie na terenach byłej II Rzeczpospolitej (najwięcej obozów zagłady utworzono na wschodzie), rodzi się pytanie, jak nazistowskie zbrodnie na Żydach wpłynęły na polski antysemityzm i jak postrzegane były przez przymusowych świadków, nieżydowskich Polaków? Po niemieckiej agresji na Polskę to właśnie Polacy i Żydzi najbardziej cierpieli pod brutalną władzą nowego reżimu. Jego ofiarami stało się ok. 4,5% ludności etnicznie polskiej i 98% żydowskiej. Większość Polaków skoncentrowana była na własnych ofiarach i cierpieniach, dlatego na rozgrywającą się na ich oczach eksterminację Żydów często reagowała z obojętnością, jednak niektórzy aktywnie pomagali swym żydowskim sąsiadom, a jeszcze inni przytakiwali niemieckim metodom rozwiązania „kwestii żydowskiej”.
Mimo w przeważającej mierze obojętnej postawy ludności polskiej zachowanie Polaków różniło się fundamentalnie od skrupulatnie realizowanej zbrodniczej polityki III Rzeszy. Jak pisze Aleksander Smolar, „[w]łaśnie dlatego, że polski antysemityzm nie miał na sobie piętna współpracy z Niemcami, mógł doskonale prosperować w czasie wojny nie tylko na ulicy, lecz także w prasie podziemnej, w partiach politycznych, w oddziałach zbrojnych” (Smolar 1987, 48). Fakt, że antysemityzm w polskim podziemiu, a także w ruchu oporu mógł istnieć bez szczególnej konieczności legitymizowania takich postaw, wynikał jednak nie tyle z odcięcia się od kolaboracji z niemieckim okupantem, co z włączenia do kodeksu moralnego polskiego ruchu oporu niechęci do Żydów jako formy walki z „żydokomuną”. Przekonanie o moralnym prawie do odrzucenia Żydów czerpało swą siłę z ich na ogół wyimaginowanego związku z komunizmem. Walka z Żydami jako domniemanymi propagatorami komunizmu stała się tym samym częścią działalności ruchu oporu, przy czym stylizacja Żydów na „trzeciego wroga” (obok Niemiec i Związku Radzieckiego) brała się z powszechnie podzielanej opinii o żydowskiej zdradzie Polski po wkroczeniu wojsk radzieckich na wschodnie tereny polskie w 1939 r. Zaangażowanie wielu Żydów w budowę radzieckich struktur władzy utwierdziło wielu Polaków w przekonaniu o „żydowskim powinowactwie” z komunizmem. Wyobrażenie „żydokomuny” działającej przeciwko polskiej niepodległości było stopniowo przenoszone na całą ludność żydowską. Tym sposobem dla niektórych antysemityzm stał się – w odpowiedzi na potrzebę chwili – swoistym nakazem moralnym, a antysemickie wystąpienia uchodzić mogły za formę oporu przeciw wrogom Polski. W takiej atmosferze dochodziło do pogromów na wschodnich terenach, jak np. w Jedwabnem, gdzie w 1941 r. polscy mieszkańcy brali aktywny udział w zamordowaniu swoich żydowskich sąsiadów.
Dużą rolę odgrywał również fakt, iż niektórzy Polacy chcieli przejąć majątki deportowanych Żydów i dlatego odmawiali im pomocy albo wydawali ich Niemcom. Jednak także te przejawy wrogości wobec Żydów, uwarunkowane ekonomicznie i wynikające z trudnej sytuacji wojennej i okupacyjnej, mogły być łatwo usprawiedliwione przez kolektywne przypisanie winy i stygmatyzację Żydów jako zdrajców katolickiej Polski. Uznanie Żydów za „sprawców” pokazuje, dlaczego nawet część środowisk kościelnych przyklaskiwała nazistowskiej polityce względem Żydów i nie dostrzegała konsekwencji tego dramatu. To odwrócenie ról sprawcy i ofiary było ogólną cechą antysemickiej argumentacji podczas wojny. Pozwalało jednocześnie na podtrzymanie ustalonego już w XIX w. wyjątkowego statusu Polaków jako ofiar (→ romantyzm; → stereotypy) i uzasadnienie obojętności i agresji w stosunku do Żydów. Należy jednak stwierdzić, że dzięki polskiej pomocy udało się uratować przed śmiercią od 20 do 40 tys. Żydów, co przynajmniej tysiąc Polaków przypłaciło życiem. Inaczej niż na pozostałych okupowanych przez Niemców terenach w Europie, tylko w Polsce pomoc Żydom karana była śmiercią. W ten sposób każdy Polak, który miał swój wkład w uratowanie Żydów, dokonał czegoś heroicznego – bo działał nie tylko wbrew zakazowi nazistów, w atmosferze ludobójstwa i otaczającej go obojętności, ale nierzadko także wbrew antysemickim nastrojom w niektórych środowiskach polskich.
Nowy stary antysemityzm
Wojna się jeszcze nie skończyła, a w Polsce z dnia na dzień wprowadzono nowy system polityczny i zupełnie nowy, obcy porządek społeczny. Skoro – jak uważało wielu Polaków – reżim komunistyczny narzucono w efekcie radzieckiej interwencji, łatwo było obarczyć winą za aktualną sytuację obce siły. Podobnie jak w czasach zaborów, uwidoczniła się dychotomia między społeczeństwem a państwem. Była to o tyle trudna sytuacja, że w nowych władzach oficjalnie działali prawdziwi i rzekomi „polscy patrioci” i bojownicy o niezależność kraju. Jednak by zademonstrować niechęć do władz, wystarczyło zniesławić ją jako żydowską, czyli obcą. Udział żydowskich komunistów w tworzeniu reżimu, a także zaostrzona podczas wojny tradycyjna niechęć do Żydów zmieszana z przekonaniem o ich wsparciu dla sowietów, skłoniła wielu Polaków do postrzegania Żydów jako głównych winowajców zarówno ich osobistego, jak i narodowego nieszczęścia. Kompleks wyobrażeń o nazwie „żydokomuna” odnosił się do całego systemu. Z kolei materialna rywalizacja o zdobyte prze Polaków jeszcze podczas wojny dobra pożydowskie, a także wciąż żywa, tradycyjna wrogość do Żydów o podłożu religijnym (np. nadal popularny zarzut dokonywania rytualnych mordów), wzmacniały antysemityzm w czasach powojennych. Zgodnie z oficjalnymi szacunkami w latach 1944-1947 zginęły w Polsce 2 tys. Żydów. Tylko podczas pogromu kieleckiego 4 czerwca 1946 r. 37 Żydów zostało brutalnie zamordowanych przez swoich chrześcijańskich sąsiadów (w tym także żołnierzy i milicjantów). Mit rządzącej w Polsce „żydokomuny” wraz z religijnie i ekonomicznie uzasadnionymi uprzedzeniami do Żydów znakomicie korespondowały z polskim mitem tyrtejsko-heroicznym. Doświadczenie radzieckiej i niemieckiej okupacji spowodowało, że Polacy skoncentrowali się na własnych cierpieniach i postrzegali siebie i swą ojczyzną jako największą ofiarę II wojny światowej. W powojennej świadomości Polaków „konkurencyjna” tragedia Żydów została zepchnięta w niepamięć, zapomniano też o przynależności żydowskiej kultury do polskiego społeczeństwa. Przez upowszechnienie się wyobrażeń o „wyjątkowości” polskiego (ale też żydowskiego) cierpienia grupy te odcinały się od siebie coraz bardziej, co wzmocniło różnice i wzajemne resentymenty.
Do głęboko zakorzenionej i silnie oddziałującej apologii własnej ofiary bez problemów nawiązywać mogli wszyscy komunistyczni decydenci bloku wschodniego. Co więcej: wykorzystywali oni powszechny mit ofiary do realizacji własnych celów. Dla uważanych za obce i niezwiązane z narodem komunistycznych władz ostra zmiana kursu z internacjonalistycznego komunizmu ku nacjonalistycznemu była właściwie jedyną możliwością, by zdobyć poparcie niekomunistycznej ludności, a zarazem nie stracić moskiewskiego wsparcia. Pasowała do tego ekskluzywna samoświadomość bycia największymi ofiarami wojny i doktryna „zwycięskiego antyfaszyzmu”. W ten sposób żydowskie ofiary przez komunistyczną propagandę mogły zostać wyparte z dyskursu publicznego lub służyć na rzecz idei oporu antyfaszystowskiego. Zgodnie z narracją władzy państwowej podczas powstania w getcie warszawskim „bohaterowie z getta” oddali życie za „Polskę i honor stolicy”, byli więc bohaterami polskimi. Natomiast Auschwitz, Majdanek, Treblinka i Buchenwald stały się „symbolem męczeństwa narodu polskiego” i w konsekwencji kolportowano informację, że podczas wojny życie straciło 6 mln Polaków. Słowo „Żyd” z czasem zniknęło z publicznego dyskursu, a dla określenia wydarzeń związanych z Holokaustem (→ Holokaust) używano innych słów-kluczy, jak np.: „obóz koncentracyjny”, „komora gazowa”, „zagłada”, które lepiej współgrały z obrazem polskiej tragedii narodowej i antyfaszystowskiego ruchu oporu.
W powstałej w 1949 r. Niemieckiej Republice Demokratycznej oraz w krajach, które podczas wojny kolaborowały z nazistowskimi Niemcami, a potem znalazły się w radzieckiej strefie wpływów, doktryna antyfaszystowska służyła jako bilet wstępu do wspólnoty krajów socjalistycznych. Dzięki „uniwersalizacji” niemieckiego narodowego socjalizmu jako faszyzmu, a zatem poprzez oderwanie tego pojęcia od konkretnego narodu, naród niemiecki, podobnie jak węgierski, rumuński czy łotewski, mógł zostać odciążony z win przeszłości. Jak głosiła bowiem komunistyczna propaganda, wraz z utworzeniem NRD przyczyny faszyzmu i antysemityzmu zostały „całkowicie wyplenione”. Ta odciążająca idea pozwoliła we wschodnich Niemczech zaprzeczyć odpowiedzialności za Holokaust i całkowicie odciąć się od czasów nazistowskich. Za pomocą forsowanej przez komunistów pamięci polegającej na całkowitym zerwaniu z nazizmem rządząca w NRD Socjalistyczna Partia Jedności Niemiec (SED) prawie do końca swojego istnienia odmawiała jakiejkolwiek pomocy obywatelom Izraela i wszelkim międzynarodowym organizacjom żydowskim. Podobnie jak partia komunistyczna w Polsce, kategorycznie odrzucała ona wnioski o zwrot zagrabionych przez nazistów żydowskich przedsiębiorstw czy wypłacenie odszkodowań wywłaszczonym Żydom.
Do tego propagowanie wizji przeszłości, zgodnie z którą niemieccy antyfaszyści byli taki samymi ofiarami nazizmu jak pozostali prześladowani, nie wymagało od władz komunistycznych usprawiedliwienia antysemityzmu szerzącego się w partyjnych szeregach. Jak w pozostałych krajach bloku wschodniego, tak i w NRD po utworzeniu państwa Izrael szeregi SED zostały gruntownie przeczesane w ramach „oczyszczania partii” z wrogich elementów. W ramach zainicjowanej przez Moskwę po utworzenia państwa Izrael antysemicko-antysyjonistycznej kampanii w krajach „demokracji ludowej” zaczęto łączyć „Żydów” z „monopolistycznym kapitalizmem” i „amerykańskim imperializmem”, które przeciwstawiano antyfaszyzmowi. Pod koniec lat 50. XX w. czystki wewnątrzpartyjne nabrały wyraźnie antysemickiego charakteru. W NRD Paul Merker, członek Biura Politycznego oraz Komitetu Centralnego SED, wraz z innymi wysoko postawionymi funkcjonariuszami partyjnymi zostali oskarżeni jako „syjonistyczni agenci” o długoletni udział w procederze „plądrowaniu Niemiec” i „przekazywanie niemieckiego majątku narodowego” w ręce amerykańskich i „żydowskich monopolistów”. Podczas tej kampanii antysemickiej władze partyjne zleciły inwigilację członków partii żydowskiego pochodzenia. W efekcie tych działań wielu żydowskich pracowników administracji państwowej i lokalnej straciło pracę. Gminom żydowskim zakazano organizacji imprez kulturalnych, ich biura poddawano rewizjom, przewodniczących gmin przesłuchiwano, a władze zażądały od nich list osób należących do gmin. Ponad 400 Żydów uciekło z NRD.
W PRL antysemicko-antysyjonistyczne czystki skumulowały się w latach 1967/68, kiedy to los komunistycznych władz zawisł na włosku. Aby odciągnąć uwagę od faktu, że partia straciła na prestiżu, a kraj ogarnął kryzys ekonomiczny, władze postanowiły znaleźć i skazać winnych. Wśród „wrogiej narodowi reakcji”, także wśród domniemanych szpiegów, zagranicznych agentów i grup konspiracyjnych, które miały być winne „błędów i wypaczeń”, znalazło się wielu Żydów. Oskarżono ich o zdradę i zgodnie ze słowami ówczesnego szefa partii, Władysława Gomułki, określono mianem „piątej kolumny”. Ofiarami tej nagonki stali się nie tylko politycy i intelektualiści – czystki dotknęły także wielu kierowników zakładów, inżynierów, lekarzy, właścicieli ziemskich i urzędników państwowych, którzy zmuszeni zostali do emigracji z PRL do Izraela, USA czy Europy Zachodniej. Jednak inscenizowane przez PZPR antyżydowskie kampanie nie zawsze zyskiwały poparcie społeczne. W 1968 r. przekonały one niewiele osób, bowiem partyjny antysemityzm nie był zorientowany antykomunistycznie, a więc nie wiązał się ze zmianą systemu. Poza tym w kraju, w którym nie było już praktycznie żadnych Żydów, wydawały się one nierealistyczne. Można stwierdzić, że po roku 1945 istniały dwa rodzaje antysemityzmu: „odgórny” polityczny i „oddolny” społeczny. Jednak niezależnie od politycznych czy religijnych przekonań w dalszym ciągu z Żydami kojarzono spisek i zdradę, a z samych „Żydów” czyniono wrogów narodu.
W przeciwieństwie do NRD i Polski we wczesnej Republice Federalnej Niemiec antysemityzm nie cechował żadnej politycznie zorganizowanej i propagowanej ideologii. Nie było to jednak efektem przemiany społecznej mentalności, lecz wynikało w dużej mierze z ostrych metod kontroli przestrzeni publicznej wprowadzonych przez aliantów oraz tzw. „reedukacji”. Wraz z denazyfikacją i utworzeniem w 1949 r. Republiki Federalnej Niemiec, która była sojusznikiem krajów demokracji zachodniej w konflikcie z komunistycznym Wschodem, zadaniem polityki wewnętrznej była integracja społeczna w celu szybkiej odbudowy kraj osiągnięta m.in. przez amnestię dla działaczy nazistowskich, w tym także skazanych za nazistowskie zbrodnie. Dopuszczenie do głosu ekstremistycznych prawicowych partii ponownie pozwoliło na wyrażanie antysemickich poglądów. Społeczną dezaprobatę dla Żydów pokazywały wyniki licznych sondaży oraz dewastacje żydowskich cmentarzy. Antysemickie nastroje przybrały na sile w roku 1950, po rozpoczęciu pierwszych procesów przeciwko byłym nazistom. W 1952 r. w Luksemburgu RFN i Izrael podpisały układ o rekompensatach z tytułu prześladowań i zagłady europejskich Żydów przez III Rzeszę, który zakończył proces przyznania odszkodowań dla Izraela i dla żydowskich ofiar nazizmu. Rok później, 18 września 1953 r., uchwalono Federalną Ustawę Odszkodowawczą (Bundesentschädigungsgesetz). Oba te akty prawne miały na celu pojednanie z Żydami i całkowite odcięcie się od przeszłości, ale zdecydowano o nich wbrew woli większości Niemców. Zostały więc odebrane jako wyraz żydowskich roszczeń finansowych oraz żądzy zemsty na „biednych Niemcach”.
Jednak poprzez rosnącą z czasem publikację książek o Zagładzie, prowadzenie badań naukowych nad II wojną światową, a przede wszystkim dzięki medialnie spektakularnemu procesowi Adolfa Eichmanna z roku 1961 Niemcy zaczęli uświadamiać sobie ogrom zbrodni nazistowskich i dostrzegać w Żydach ofiary hitleryzmu. Wreszcie pojawiły się pytania o winę własną i całej zbiorowości – narodu niemieckiego. W tym samym czasie, w związku z wojną sześciodniową z 1967 r., zmieniał się niemiecki obraz Izraela. Dla radykalnej lewicy był on siłą wojskową i okupacyjną, a jej ówczesny antysyjonizm nie był wolny od tonów antysemickich, które w wielu kwestiach upodabniały się do antysemickich narracji powszechnych w krajach bloku wschodniego. Niektóre ugrupowania lewicowe do dziś sięgają do antysyjonistycznych argumentów, by dać wyraz swemu antysemityzmowi i zakwestionować sens istnienia Izraela.
Antysemicka krytyka Izraela nie była jednak domeną tylko niemieckiej lewicy. Także dla ich przeciwników z prawej strony sceny politycznej Izrael był i nadal jest „krajem wyzyskiwaczy”, którego utworzenie i funkcjonowanie odbywa się bardziej kosztem Niemców niż Palestyńczyków. Ten zarzut jest ważnym elementem „kłamstwa oświęcimskiego”, propagowanego od lat 60. XX w. na całym świecie. Zgodnie z nim Holokaust był wymysłem Żydów, a zaplanowanego, skierowanego na zagładę Żydów masowego mordu nie było – a przynajmniej nie miał on żadnego historycznego znaczenia. W Niemczech zaprzeczanie faktom wynika najczęściej z zarzutu pod adresem Żydów o instrumentalizację Auschwitz, którzy rzekomo chcą w ten sposób napiętnować Niemców jako naród sprawców i wymusić odszkodowania finansowe oraz zadośćuczynienie w różnych formach, także na rzecz państwa Izrael, dla Żydów. Nawet w niemieckiej historiografii obecne są rewizjonistyczne stanowiska. Stwierdzeniem, że niemieckie obozy koncentracyjne były reakcją na stalinowskie zbrodnicze gułagi i politykę przesiedleń, Ernst Nolte pokazał w 1968 r., że zaprzeczanie i relatywizacja Zagłady miały miejsce także w niemieckich naukach humanistycznych. Swoją relatywizującą teorią wywołał spór historyków o niepowtarzalność Holokaustu i jego znaczenie dla wspierającego niemiecką tożsamość obrazu historii. Nolte i jego zwolennicy, choć ostro krytykowani, coraz głośniej podkreślali żądanie całkowitego odcięcia się od nazistowskich zbrodni. Celem takich postulatów jest relatywizacja nazistowskich zbrodni i niemieckiej winy.
Wszystkie te strategie – zaprzeczanie, relatywizacja i żądanie całkowitego odcięcia się od trudnej przeszłości, które tworzą dziś w Niemczech tzw. antysemityzm wtórny, działają według tego samego mechanizmu: odwrócenia ról sprawców i ofiar. Niemcy są ofiarami, a Żydzi sprawcami lub przynajmniej współsprawcami. Szczególnie koncepcja całkowitego oderwania się od odpowiedzialności za nazistowską przeszłość (Schlußstrichdebatte) stale przywołuje myśl o żydowskiej (współ)winie i (współ)sprawstwie. Każde wspomnienie o Auschwitz uważane jest za wyraz żydowskich roszczeń finansowych i ich żądzy zemsty. W tej narracji stają się oni zatem podstępnymi szantażystami i agresorami, a dzisiejsi Niemcy atakowanymi ofiarami, którzy cierpią w efekcie niesprawiedliwych oskarżeń i na dodatek muszą jeszcze brać na siebie obciążenia finansowe, są bowiem obiektem ataków i szantażu „pazernych” Żydów (→ stereotyp Żyda).
Równocześnie można w Niemczech zaobserwować jeszcze inną formę odwrócenia ról sprawcy i ofiary. Jest ona efektem intensywnego identyfikowania się z żydowskimi ofiarami. Forsowana przez politykę i ukierunkowana na ofiary kultura pamięci stała się nakazem, a dzisiaj zastyga w moralizującej i pozbawionej sensu rutynie pamięci publicznej, czy to w formie obchodzenia rocznic, czy w zinstytucjonalizowanych miejscach pamięci. Skutkiem takiej skoncentrowanej na ofiarach pracy nad żałobą jest wyłączenie sprawców, którzy ze względu na swoje czyny stoją poza wspólnotą pamięci. Wyraża się w tym tendencja, by oddzielić Holokaust od jego historycznego kontekstu i sprowadzić do prostej, ale też coraz bardziej pustej metafory, co skutkuje pomijaniem odpowiedzialnych za zbrodnie niemieckich sprawców. Paradoksalnie utożsamianie się z żydowskimi ofiarami pomaga w podtrzymaniu własnego statusu pokrzywdzonego, np. w związku z bombardowaniami Drezna lub wypędzeniami (→ wypędzenia), i umieszczeniu ich w centrum niemieckiej pamięci zbiorowej.
Ta identyfikacja z ofiarami prowadzi równocześnie do tego, że w kontekście polityki pamięci Niemcy patrzą na Polskę głównie z własnej perspektywy i narzucają jej swoją narrację o przeszłości, całkowicie odmienną od polskiego rozumienia ofiar II wojny światowej (→ polska i niemiecka kultura pamięci). Pojawiające się niekiedy w niemieckiej przestrzeni publicznej wezwania, by Polacy wzięli na siebie odpowiedzialność za antysemickie zbrodnie w przeszłości, pokazują brak znajomości polskich dyskursów o przeszłości, ale skutecznie odciążają niemieckich sprawców poprzez zabieg „podzielenia się” winą. W polskiej pamięci zbiorowej dotyczącej stosunków polsko-żydowskich co najmniej od upadku komunizmu dokonują się istotne przetasowania. Upraszczając, można by powiedzieć, że charakterystyczne są dla nich dwie przeciwstawne tendencje. Z jednej strony rośnie gotowość do zmierzenia się z ciemnymi stronami własnej historii, zaś z drugiej – obstawanie przy polskim (ekskluzywnym) statusie ofiary zaburza postrzeganie cierpienia innych. Kwestia polskiej obojętności czy – niekiedy też – otwartej wrogości do Żydów podczas II wojny światowej i w czasach powojennych często polaryzuje polskie społeczeństwo i mobilizuje antysemitów do eksponowania win Żydów. Aktywuje się wtedy tradycyjne obrazy wroga pod postacią „żydokomuny”, „żydowskich zdrajców” czy „katów narodu polskiego”, by na swoją korzyść rozstrzygnąć polsko-żydowską „konkurencję” o bycie najbardziej poszkodowanym przez historię. Najlepszym tego przykładem była burzliwa debata po publikacji książki Jana Tomasza Grossa o pogromie w Jedwabnem. Co dla krytyków polskiej postawy wobec Żydów jednoznacznie jest antysemityzmem, to dla narodowych apologetów do dziś pozostaje kłamstwem (wyłączną winą za mord na żydowskich mieszkańcach w Jedwabnem obciążani są Niemcy) lub uważane jest za uzasadnioną reakcję Polaków na machinacje i knowania Żydów (zob. badania Pentoru nad polską pamięcią o II wojnie światowej, http://pentor-arch.tnsglobal.pl/58419.xml?doc_id=11280; dostęp 12.06.2014). Właśnie dlatego antysemityzm Polaków w czasie okupacji hitlerowskiej można wciąż usprawiedliwiać poprzez przywoływanie rzekomo zbiorowej zdrady Polaków przez Żydów na terenach Polski zajętych przez ZSRR. Niewątpliwą powściągliwość wielu polskich działaczy ruchu oporu w udzielaniu pomocy Żydom racjonalizuje się też bardzo często za pomocą stereotypów o podatności Żydów na komunizm i ich „wrodzonej” bierności. Z kolei polskie wystąpienia antyżydowskie w czasach powojennych tłumaczy się nadgorliwym zaangażowaniem Żydów w działania partii komunistycznej i ich „nadreprezentacją” w kręgach władzy. Natomiast liczbę ofiar pogromów relatywizuje się, wskazując na polską służbę bezpieczeństwa liczebnie rzekomo zdominowaną przez Żydów.
Stałym elementem tej antysemickiej argumentacji jest odwrócenie ról sprawców i ofiar. W tej kwestii antysemityzm we współczesnej Polsce niczym nie różni się od tego w Niemczech. Z pewnością polska nienawiść do Żydów przyjmuje odmienne formy i jest zupełnie inaczej motywowana niż niemiecka, jednak to w dyskursywnym odwróceniu ról manifestuje się dzisiejsza interakcja między wtórnym antysemityzmem w Polsce i w Niemczech. Mimo że w Polsce od lat 90. zaprzeczanie czy relatywizacja Holokaustu jest karana, to w obu krajach nie brakuje propagatorów „kłamstwa oświęcimskiego”. Mniej lub bardziej otwarcie dyskredytują oni ofiary żydowskie, insynuując, że to jedynie pobudki czysto finansowe lub polityczne przyświecają pielęgnowaniu pamięci o prześladowaniach Żydów czy krytyce antysemityzmu.
Obok wspólnych cech w rozwoju antysemityzmu w obu krajach zauważyć można też wyraźne różnice. Od czasu rosnącego zagrożenia terroryzmem na świecie (czyli od symbolicznego 11 września 2001 r.), a także na nowo eskalowanego konfliktu na Bliskim Wschodzie antyżydowska propaganda w krajach islamsko-arabskich znacznie przybrała na sile. Znajduje ona duży oddźwięk wśród arabsko-muzułmańskich imigrantów w Europie. Wśród muzułmańskiej ludności zamieszkującej Niemcy nie brakuje głosów łączących polityczny antysyjonizm z antysemicką ideologią. Niemieckie ugrupowania prawicowo-nacjonalistyczne są przychylne tej islamskiej nienawiści do Żydów i zręcznie wprowadzają ją do swojego antysemickiego programu partyjnego. Dla polskich prawicowych radykałów te argumenty nie odgrywają większej roli. W swych antysemickich narracjach koncentrują się głównie na walce z domniemanymi Żydami-zdrajcami wewnątrz kraju. Skrupulatnie szukają „żydowskich intrygantów” w polskiej polityce i mediach, by obarczyć ich winą za wszelkie problemy gospodarcze i społeczne. Jednak za instrumentalizację antysemickich obrazów wroga i rozpowszechnianie teorii spiskowych nie są odpowiedzialne tylko ugrupowania skrajnie prawicowe. Antysemityzm znajduje wiernych zwolenników także w umiarkowanej konserwatywnej prawicy w kręgach Kościoła katolickiego czy też wśród kibiców piłki nożnej. Bez zastanowienia i większych konsekwencji rozpowszechniają oni antyżydowskie poglądy na stadionach, we własnych publikacjach, rozgłośniach radiowych czy nawet w polskim parlamencie. W przeciwieństwie do Niemiec w Polsce można zaobserwować niekiedy publiczną tolerancję wobec wypowiedzi o charakterze antysemickim. Podczas gdy u zachodniego sąsiada wszelkie wrogie Żydom opinie są prawnie i publicznie piętnowane, w Polsce podobne działania często są przez sądy uznawane za czyny o niskiej szkodliwości społecznej bądź w powszechnym mniemaniu usprawiedliwiane jako „folklor”, typowy dla pewnych środowisk. Tradycyjnie niepochlebne określenia, jak „żydzić”, „żydek” czy też potoczne powiedzenia typu „chce tyle jak żyd za matkę”, „targuje się jak żyd” są dla niektórych użytkowników języka polskiego wciąż oczywiste i można je spotkać nawet w doniesieniach medialnych.
Bibliografia
W. Bergmann, Geschichte des Antisemitismus, München 2002.
A. Cała, Żyd. Wróg odwieczny. Antysemityzm w Polsce i jego źródła, Warszawa 2012.
A. Cała, Antysemityzm, [w:] Encyklopedia socjologii, Warszawa 1998, t. 1, s. 42-45.
D. Claussen, Ist der Antisemitismus eine Ideologie? Einige klärende Bemerkungen, [w:] C. Globisch, A. Pufelska, V. Weiß (red.), Die Dynamik der europäischen Rechten: Geschichte, Kontinuitäten und Wandel, Wiesbaden 2011.
A. Eisenbach, Emancypacja Żydów na ziemiach polskich 1785 – 1870 na tle europejskim, Warszawa 1988.
F. Golczewski, Polnisch-jüdische Beziehungen 1881 – 1922. Eine Studie zur Geschichte des Antisemitismus in Osteuropa, Wiesbaden 1981.
T. Haury, Antisemitismus von links. Kommunistische Ideologie, Nationalismus und Antizionismus in der frühen DDR, Hamburg 2002.
A. Hertz, Żydzi w kulturze polskiej, Paris 1961.
G. Pickhan, Polen, [w:] Wolfgang Benz (red.),Handbuch des Antisemitismus. Judenfeindschaft in Geschichte und Gegenwart, t.1: Länder und Regionen, München 2008.
A. Pufelska, Die Judäo-Kommune- ein Feindbild in Polen. Das polnische Selbstverständnis im Schatten des Antisemitismus 1939-1948, Paderborn 2007.
Redakcja, Antysemityzm i sprawa żydowska, [w:] „Głos”, nr 4 (1886).
R. Rürup, Emanzipation und Antisemitismus. Studien zur „Judenfrage“ der bürgerlichen Gesellschaft, Göttingen 1975.
P. Sartre,Betrachtung zur Judenfrage, Zürich 1948.
A. Smolar, Tabu i niewinność, Warszawa 2010.
A. Smolar, Unschuld und Tabu, [w:] „Babylon. Beiträge zur jüdischen Gegenwart”, 2 (1987), S. 40–71.
H. von Treitschke, Unsere Aussichten (1879), [w:] W. Boehlich (red.), Der Berliner Antisemitismusstreit, Frankfurt am Main 1988.
Pufelska, Agnieszka, dr, realizuje projekt badawczy w Instytucie Historii Uniwersytetu w Poczdamie. Rozprawa doktorska pt. „Judäo-Kommune” - das Feindbild in Polen. Das polnische Selbstverständnis im Schatten des Antisemitismus 1939-1948. Zainteresowania naukowe: historia kultury, historia Żydów w Europie oraz stosunki polsko-niemieckie. Ostatnie publikacje: Die Aufklärung jenseits der Aufklärung - zur Vorgeschichte des modernen Antisemitismus, [w:] (red.) Hans-Joachim Hahn, Olaf Kistenmacher, Beschreibungsversuche der Judenfeindschaft: Zur Geschichte der Antisemitismusforschung vor 1944, München 2014; Allianzen ohne Aussicht: Die polnisch-sächsische Union und die Hohenzollermonarchie, [w:] (red.) Frank Göse, Winfried Müller, Kurt Winkler, Anne-Katrin Ziesak (2014), Preußen und Sachsen. Szenen einer Nachbarschaft, Dresden 2014; Zwischen Bürgerlichkeit und Naturgeschichte. Naturforschende Gesellschaft zu Danzig als Vorbild für die Berliner Naturfreunde, [w:]
(red.) Liliana Lewandowska, Katarzyna Szczerbowska-Prusevicius, Włodzimierz Zientara, Vergangenes in Erinnerung rufen. Beiträge zur Kulturgeschichte des Königlichen Preußen, Berlin 2014.